sobota, 28 lutego 2015

~2~ Rozdział 14#:"Zatoka Wraku"

Przeczytaj ~2~ Rozdział 13#


~Brad


-Gdzie ty mnie ciągniesz?! - krzyknęła Amy. - Brad!
-Zaraz się dowiesz - odparłem.
        Trzymałem Amandę za rękę i razem biegliśmy uliczkami Zakintos.
-Powiesz mi wreszcie, gdzie idziemy? - spytała dziewczyna ponownie po chwili.
       Nie odpowiedziałem tylko szedłem dalej. Amy nie stawiała większego oporu, więc w końcu dotarliśmy do wybranego przeze mnie miejsca. Staliśmy w starym porcie, tym, którego prawie nikt nie odwiedza. Miałem tu na szczęście różne znajomości, więc wynajęcie łódki nie stanowiło problemu.
-I po co tu przyszliśmy? - zapytała blondynka zdezorientowana.
-Wynajmujemy łódkę - wzruszyłem ramionami.
      Podszedłem do jednej z drewnianych chatek i zapukałem do środka. Poczuliśmy okropny swąd ryb, kiedy drzwi otworzyły się i uśmiechnęła się do nas twarz starego znajomego mojej mamy, Nestora. Podrapał swoją posiwiałą brodę i popatrzył na mnie zdziwiony.
-To ty Bradley? Zmieniłeś się, chłopcze, ledwie cię poznałem - powiedział głębokim basem. - Co cię tu sprowadza? Na dodatek z dziewczyną! To nie jest najlepsze miejsce na randkę, Brad.
-To może nie, ale gdybyśmy mieli tylko czym popłynąć, to już bym jakieś miejsce znalazł - puściłem mu oko. Zrozumiał, o co chodzi.
-Zgaduję, że przyszliście po łódkę. Macie szczęście, bo mam jedną w dobrym stanie - mężczyzna wyszedł z chatki i skierował się w stronę molo.
        Deski na drewnianym molo skrzypiały pod naszymi stopami i trzeba było uważać, żeby nie wpaść, w którąś z dziur. W końcu jednak na końcu tego podestu znaleźliśmy drewnianą łódkę.
-Pasuje? - spytał Nestor.
-No pewnie! - odparłem.
       Zauważyłem delikatny grymas na twarzy Amy, więc, żeby zapewnić ją o bezpieczeństwie łódki, ścisnąłem mocniej dłoń dziewczyny. Grymas zniknął, ale wiedziałem, że nadal była trochę zaniepokojona.
-Dzięki, Nestor, wrócimy nad wieczór i oddamy ci łódkę. Nie martw się - rzuciłem do rybaka.
       Kiedy mężczyzna oddalił się, mogliśmy wsiąść na pokład.
-Brad, o co chodzi? - zapytała dziewczyna.
-Chcę tylko zapewnić nam miły dzień - uśmiechnąłem się. - Pokażę ci świetne miejsce...
       Stanąłem na łódce i podałem Amandzie dłoń.
-Wiesz, trochę się boję tu wsiadać - mruknęła cicho.
-Ej, przecież cię trzymam, spokojnie - chciałem dodać jej otuchy.
       Blondynka postawiła jedną stopę na pokładzie, a łódka lekko się przechyliła pod jej ciężarem. Dziewczyna pisnęła.
-Amy, spokojnie - znów się uśmiechnąłem. - Teraz druga, no już.
        Druga noga wkroczyła na pokład chyba zbyt mocno, ponieważ łódka przechyliła się zupełnie, wyrzuciła nas do wody i przekręciła do góry dnem. Złapałem szybko Amy wzdłuż talii jedną ręką, aby przypadkiem w napadzie paniki nie spróbowała się utopić. Przekręciłem łódkę z powrotem i wciągnąłem nas obojga. Ociekająca wodą dziewczyna schowała się w moich ramionach i lekko się trzęsła.
-Hej, no już, nic się nie stało - mruknąłem do jej ucha.
       Przeniosła swoją głowę na moje ramię.
-Ja to jestem ciamajdą, co? - spytała i uśmiechnęła się.
-Teraz się zorientowałaś?
-Ej! - zaśmiała się i popchnęła mnie.
-A ja kocham takie ciamajdy - zrobiłem minę niewiniątka i zamknąłem oczy.
-Daj spokój - Amy przekręciła oczami i wyprostowała się na swojej belce do siedzenia.
-To co, bierzem wiosła i w drogę! - specjalnie przekręciłem słowo, bo wiedziałem, że dziewczyna zaśmieje się. - Swoją drogą nie chcesz się w coś wytrzeć?
-W sumie... Jest dość ciepło, poza tym nie mamy w co - wzruszyła ramionami.
        Przeczesała swoje włosy, ja zrobiłem to samo i ruszyliśmy.
     
      Zbliżała się piąta, więc mieliśmy jeszcze sporo czasu do zachodu, na który czekałem. Chodziło o jak najlepszy efekt, a jaki może być lepszy od zachodzącego słońca?
      Wykonywałem regularne ruchy wiosłami, wpatrując się w zafascynowaną Amy. Choć mieszkała tuż obok całe życie, nie znała tych okolic Zakintos. Obserwowała gigantyczne białe klify u brzegu wyspy. Co chwila przebiegała z jednego boku łódki na drugi i wskazywała palcem miejsce, które jej się podoba, czy jakąś roślinę dziwacznie wystającą z klifu. Nie mogła przestać zachwycać się wodą, która w tych miejscach przybrała niespotykany odcień błękitu. Słońce oświecało morską taflę tworząc niesamowite punkciki światła. Sprawiało to, że czuliśmy się jakbyśmy płynęli pośród gwiazd ukrytych pod wodą.
-To jest przecudowne - Amy wróciła do żywych wyrwana z zachwytu własnym głośnym kichnięciem spowodowanym rażącymi płomieniami słońca.
-Wiem.
-Czemu wcześniej mi tego nie pokazałeś?
-Nie było okazji - odparłem.
-A teraz co to za okazja? - pragnęła wiedzieć dziewczyna.
        Zachichotałem nerwowo.
-Wiesz... Dowiesz się niedługo.
        Amanda popatrzyła na mnie zdziwiona. Zaraz wróciła do podziwiania białych klifów.
-Co to będzie za miejsce, Brad? - spytała znowu.
-Zatoka Wraku.
-Wraku? Słyszałam legendę o niej, ale... nie wiedziałam, że jest prawdziwa - wspomniała głośnym szeptem.
-I dlatego chce ci ją pokazać - uśmiechnąłem się szeroko.
      Byliśmy już prawie w Zatoce, a na myśl o tym, co mam za chwile zrobić, rosła we mnie ekscytacja. W sumie, to aż buzowała!



~Amy



      Kiedy Brad powiedział dokąd płyniemy, byłam w szoku. Moja mama zawsze opowiadała mi o Zatoce Wraku i moim marzeniem było zobaczyć ją na żywo. Powtarzano mi jednak, że ona nie istnieje, że to tylko legenda. Mimo wszystko całe życie tliła się we mnie resztka nadziei, że kiedyś znajdę tą plażę. Czyżby właśnie teraz miało do tego dojść?
-Amy, jesteś gotowa? - spytał mnie nagle Bradley.
-Na co? - zdziwiłam się.
-Zaraz będziemy w Zatoce - odparł.
-O mamciu - mruknęłam pod nosem. - Chyba... chyba tak.
-Wiem, że bardzo chciałaś ją zobaczyć, a myślałaś, że nie istnieje. Van opowiadała.
-Naprawdę?
      Chłopak odparł mi uśmiechem.
   
      Zaraz po tym łódka skręciła. Klif ostro się urwał. Ujrzeliśmy następny wystający biały kawałek lądu, kawałek dalej. Oba z góry pokryte były bujną roślinnością, a ich wapienne ściany mocno odbijały słoneczne promienie w kierunku wody. Ta natomiast nie mogła być prawdziwa. Jej kolor nie był kolorem niebieskim, ani zielonym. Była to niespotykana mieszanka obu barw, spod której wyłaniał się piasek żółty jak kukurydza. Tafla wody przesłana była gwiazdami. Tak właśnie wyglądały słoneczne promienie od niej się odbijające.
      Pochyliłam się na bok, oparłam dłonie o wystającą ponad powierzchnię część łódki, przez co ta przechyliła się trochę. Zaraz złapałam równowagę i przesunęłam się na drugą stronę. Nie mogłam przestać obserwować gigantycznych klifów, które zachwycały. Nagle naszedł mnie szalony pomysł. Powoli, jakby od tego zależała moja przyszłość, zanurzyłam palce w wodzie o nieopisanej barwie. Poczułam jakby gwiazdeczki w niej pływające łaskotały moją dłoń, zachichotałam cicho.
      Usiadłam z powrotem naprzeciw Bradley'a. Nasze kolana stykały się, popatrzyłam na chłopaka.
-Dziękuję - szepnęłam.
-Nie ma za co, Amy - brunet odłożył wiosła i pozwolił łódce dryfować.
-I co powiesz, o tym miejscu? - spytał mnie po chwili.
-Zdecydowanie przerasta to, co opowiadała moja mama - przyznałam. - Jak często tu bywasz?
-Tutaj? Byłem tu do tej pory raz - odparł.
-Czemu tylko raz? Jest tu tak pięknie - westchnęłam.
-Byłem tu raz z mamą, zaprowadziła mnie w moje urodziny. Opowiedziała, że jak była na wakacjach z moim tatą na Zakintos, zanim zostali małżeństwem, to on ją tu przyprowadził. Oświadczył jej się tutaj - wyjaśnił.
       Westchnął głęboko. Wiedziałam, że wspominanie ojca było dla niego ciężkie, za każdym razem. Ale opowiedział o czasach, jak nas nie było na świecie. O zaręczynach.
-Nie mógł wybrać lepszego miejsca - odparłam.



~Brad



      Cieszyłem się niezmiernie, że Amandzie podoba się to miejsce. Sam byłem tu dopiero po raz drugi i Zatoka wywoływała we mnie różne wspomnienia. Jednak widok szczęśliwej Amy łagodził każdy ból.
      Słońce zaczęło zachodzić. Pomyślałem, że to idealny moment na zadanie tego pytania.
-Amy, popatrz tam, jaki dziwny ptak! - krzyknąłem i pokazałem palcem nieistniejące zwierzę za plecami dziewczyny.
       Blondynka posłusznie odwróciła się i przez chwilę wypatrywała zwierzęcia.
-Nie widzę - odparła nadal tyłem do mnie.
       Ja w tym czasie wyjąłem małe pudełeczko ciemno morskiego koloru. Otworzyłem je szybko i ustawiłem przodem do Amandy. Na miękkiej poduszeczce na dnie puzderka leżał pierścionek. Pierścionek zaręczynowy.
      Dziewczyna odwróciła się zrezygnowana poszukiwaniem ptaka. Jej reakcja była natychmiastowa. Od razu zauważyła pudełko. Otworzyła szerzej oczy, usta rozwarła w zdziwieniu. Spoglądała to na mnie, to na pierścionek.
       Zagryzałem wargi w uśmiechu i patrzyłem z wyczekiwaniem. Już nawet nic nie mówiłem.
      Amy przyłożyła obie dłonie do ust, a z jej oczu wypłynęły pojedyncze łzy. Szybko kiwała głową w górę i w dół, a ja wtedy wydałem z siebie krótki chichot. Dziewczyna odjęła ręce od twarzy i zarzuciła mi je na szyję.  Przytuliłem ją mocno i jednocześnie uważałem na to, aby pierścionek nie wyleciał z moich trzęsących się rąk. Zaraz po tym Amy puściła mnie, oparła swoje czoło o moje. Uśmiechnęła się lekko.
-Tak - szepnęła.
        Wtedy spuściłem wzrok z oczu Amandy, aby nałożyć pierścionek na jej palec. Nie było to takie łatwe, ponieważ moje palce nie przestawały się trząść. Po tym niezmiernie trudnym zadaniu ponownie spojrzałem w oczy dziewczyny. Oboje unieśliśmy kąciki naszych ust do góry, po czym ja nie mogłem się oprzeć i musnąłem jej górną wargę.
       Choć później zwiedziliśmy jeszcze całą Zatokę Wraku otoczeni jakąś magiczną mgiełką zaręczyn, to właśnie ten moment zapamiętałem najlepiej. Moment, kiedy to porównałem kolor oczu Amy i morza w Zatoce. Identyczny.



~Amy



      Jak opisać uczucie, które opanowało mnie po zaręczynach? Nie wiem, ale z pewnością przerosło ono nawet mój zachwyt Zatoką Wraku.

      Parę dni później poprosiłam Brada, aby pokazał mi Zatokę z góry. Nie sprawiło mu to większego problemu, dobrze znał drogę.
-Mamooo! - krzyknęłam wychodząc z domu. - Wychodzę z Bradem, obiad zjem w mieście.
-To żałuj, bo dziś będą kluski z serem - moja mama wychyliła się z kuchni.
      Ubrana była w różowy fartuszek w kropki i zrobiła sobie dziwnego koka. Nigdy się tak nie ubierała, więc się zdziwiłam, lecz nic już nie mówiłam.
      Wyszłam z domu, lecz idąc chodnikiem spod drzwi do furtki potknęłam się o deskorolkę Brada. Już miałam się przewrócić, ale przytrzymałam się jakiegoś krzaka. Nie wiem, co tam robił, ale podziękowałam mu za pomoc.
       Na chodniku przed domem stał Brad ubrany cały na czarno.
-Nie będzie ci za ciepło? Wiesz, że czarny przyciąga bardzo dużo promieni słonecznych, przez to będzie ci gorąco - stwierdziłam.
-Ja zawsze jestem gorący - odparł zdejmując swoje okulary przeciwsłoneczne.
-No tak - przytaknęłam.
      Chłopak złapał moją rękę. Jego dłoń była bardzo zimna, to dziwne, ponieważ panował upał, co było typowe w lipcu.
      Cały dzień wydawał mi się być bardzo dziwny. Zignorowałam to jednak.
      Spacerowaliśmy razem z Bradem, prowadził mnie nad Zatokę.
-Mam wrażenie, że jesteś dziś jakiś naburmuszony. Nic nie mówisz - zaczęłam w pewnym momencie.
-Ah... No może - wzruszył ramionami.
-Co się stało? - spytałam.
-Moja mama...
-Co z nią?
-Nic, tylko... Stwierdziła, że jestem za młody by się żenić - wyrzucił.
-Oh - odparłam tylko.
      Szliśmy przez chwilę w milczeniu.
-W sumie... Jesteśmy dość młodzi - przyznałam. - Ale ja nie widzę w tym problemu.
-Ja też. W końcu znamy się już tyle... Nie wyobrażam sobie nikogo innego na twoim miejscu.
      Uśmiechnęłam się. Kochane.
-Ale... Nie chciałbym, żeby była smutna. Nie ma nikogo oprócz mnie - dodał.
-Co masz na myśli? Chyba nie chcesz zerwać zaręczyn, prawda?
-Amy... - westchnął.
-Brad!
      Właściwie byliśmy już na miejscu. Staliśmy zaraz obok przepaści. Pod naszymi stopami rozpościerał się widok na plażę, białe klify i niemożliwie niebieską wodę.
-Wow - szepnęłam.
-Nieźle, co? A niedawno tam byliśmy - odparł Brad.
-Oj, daj spokój - machnęłam ręką.
-O co ci chodzi? - zdziwił się Bradley.
-No bo... Dopiero co się cieszyłam tymi zaręczynami, byłam oczarowana Zatoką, a teraz mówisz, że może będziemy musieli czekać - przygryzłam swoją wargę.
-Amy, tu chodzi o moją mamę - chłopak próbował wyjaśnić, stał tyłem.
-A moje zdanie się nie liczy? - zaczęłam się denerwować.
      Nie patrzyłam na niego tylko w swoje stopy.
-Tego nie powiedziałem - Bradley podszedł do mnie i spróbował złapać twarz w dłonie.
-Oj daj mi spokój - odepchnęłam go. - Muszę to sobie przemyśleć - powiedziałam stanowczo.
-No dobra - rozłożył ramiona, zaczął się cofać. - Wiesz przecież, że nie chcę nic złego.
      Stawiał kroki do tyłu, jeden za drugim.
-Uważaj - mruknęłam.
      Postawił jeden krok za daleko. Lewa noga obsunęła się po wapiennej ścianie.
-BRAD! - krzyknęłam tym razem. - Nie!
      Chciałam się rzucić i złapać go za rękę, ale był za daleko.
      Spadł.




Eh... No cóż, to ja to pozostawię bez komentarza. Rozpiszcie się, jakie są wasze wrażenia na ten koniec. Mi brakuje słów, po prostu.

10 komentarzy = Rozdział 15#

Pozdrawiam,
Marysia

13 komentarzy:

  1. Jak to spadł?! Nie! ;C mam nadzieję, że to żart, albo że nic mu się nie stanie :0 świetny rozdział. Zaręczyny...WOW! Czekam na next'a i życzę weny =D

    OdpowiedzUsuń
  2. jezu co sie dzieje... Dopiero co sie zaręczyli i zaraz pokłócili i jak tylko czytałam fragment tej kłotni wiedziałam że spadnie jeju pisz szybko następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cholera... Nie ma bata, on nie umrze. A jak umrze to Cię znajdę! I zrzuce z zatoki wraku!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kuźwa dziewczyno nie tak masz zakończyć ten ff jasne? Ona ma żyć bo jak nie to sie dowiem gdzie mieszkasz i ci taki łomot dam , że normalnie ugh. A tak wg to rozdział genialny i czekam na next xx :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ahh... To znów ja Sylwia i znowu z anonima =D ZARĘCZYNY!!! =D Aha,aha....! Ohh... Yeeahhh...!!!! ^_^ Boziuu!!! Martwię się o Brad'a :( On nie może umrzeć, kurde! Mam łzy w oczach! :'( Nie może umrzeć! NIE MOGĄ UMRZEĆ!!! :'( Błagam cię! Brad i Amy nie mogą umrzeć ! :"( Nie teraz! Są młodzi, mają tyle życia przed sobą, Brad ma karierę. On nie może umrzeć! Nikt nie może umrzeć! :'( :-*
    Ehh..... Rozdział CUDO *-* Jak zawsze =D Nie myślałam, że aż tak szybko dodasz ten rozdział :D Pliss.... Niech ostatni będze dłuższy :* Plosseee!!! Pozdrawiam! Życzę weny! :* ^_^ ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty se chyba jaja robisz?! Jak to spadł? Jak to przedostatni? Jak to ja płacze? Już wiem co czułaś przy Falu ;( Nie wyobrażam sobie, że moje ukochane ff się skończy, no nie. ;c Inga

    OdpowiedzUsuń
  7. alesz on krejzi hihi

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja pierdole! Jak to spadł?! Cholera, chyba nie umrze, nie? :c

    OdpowiedzUsuń
  9. NIEEEE!!!!! On nie może umrzeć! O Matko! Napisz szybko next'a bo chcę wiedzieć co dalej z Bradem. No nie wierzę. Już były zaręczyny, a on po prostu spadł z klifu. Załamałam się. Było tak romantycznie, a tu BUM - i koniec radości. Wrzuć NEXT'A!!!!!! Weny życzę! Zosix

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże ! <3 cudowne <3
    Co to ma być za koniec ? :o Nic mu się nie stanie taag ? :<
    Te zaręczyny takie romantyczne a potem O :/ Neext szybko ! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Brak słów, nie wiem jak mam je dobrać do siebie. Jestem w wielkim szoku.. Oczywiście to jeszcze nie koniec, prawda? Nie uśmiercisz go? Czy już to zrobiłaś? Boże.. Nie mam pojęcia co myśleć.. Jestem rozbita na kawałki.
    Chcę wiedzieć co będzie dalej.. A może to tylko sen Amy? Nie wiem, rozpłakałam się.

    OdpowiedzUsuń
  12. 24 year old Assistant Manager Stacee Gaylord, hailing from Schomberg enjoys watching movies like Yumurta (Egg) and Shopping. Took a trip to Sacred City of Caral-Supe Inner City and Harbour and drives a Ferrari 375 MM Berlinetta. Odwiedz strone glowna

    OdpowiedzUsuń