Mam pytanie do was, czytelników, a raczej prośbę o radę.
~Amy
Nie mam zielonego pojęcia, czemu całowałam się z Bradem. Co we mnie wstąpiło? Dawno skończyliśmy ten związek! Nie powinnam była go całować, o nie, nie, nie! Jestem strasznie głupia... Dobrze, że udało mu się uciec przed Dominiciem. Co by było, gdyby nas nakrył? Ojej... A później doszły by tabloidy. Wolę nie myśleć, co by o mnie pisali.
Czemu jestem tak okropna? Przecież jestem z Dominiciem. Pomijając media, jak on by się czuł, gdyby się dowiedział? A był już blisko. Weszliśmy oboje do pokoju dziewczyn, a w środku siedział Brad. Na szczęście Domi nie wpadł na pomysł, że Bradley odwiedził wcześniej mnie, ale to i tak było podejrzane.
Dziwnie się czułam po tych pocałunkach. Z jednej strony byłam zła na siebie. To nie było w porządku, zwłaszcza wobec Dominica.
A z drugiej? Oh, to było cudowne! Znów zatopić się w ustach Bradley'a, tych cudownych, miękkich, oddających pocałunki z namiętnością i uczuciem. A nie niepewnością i strachem jak u Dominica. Czasem się czułam, jakby Dominic się mnie bał. Czemu?
Na święta wróciłam do domu, na Zakintos. Dawno nie widziałam się z rodziną. Jak się dobrze zastanowić, to całe dwa lata. Stęskniłam się za wszystkimi bardzo. Nie miałam zbyt dużego kontaktu z rodziną podczas wyjazdu. Głowę zaprzątała mi Mamma Mia i kłopoty sercowe.
Do domu wróciłam sama, nie chciałam, żeby Dominic jechał ze mną. Potrzebowałam spotkać się z rodziną i starym domem. Zaplanowałam, że któregoś dnia przespaceruję się po wyspie. Byłam ciekawa, jak dużo się zmieniło. Czy w ogóle coś się zmieniło.
Z Grecji na Zakintos przypadkowo płynęłam tym samym statkiem, co dwa lata temu w drugą stronę. Nie pamiętałam jego nazwy, dlatego nie zwróciłam na nią uwagi przy kupowaniu biletu. Poznałam statek dopiero po wejściu na pokład. I przypomniało mi się, jak opuszczałam wyspę i przyjaciół. Myślałam wtedy coś o linie nas łączącej... Zastanawiałam się, czy jest dość gruba, by przetrwać taką rozłąkę. Teraz już mam odpowiedź. Z Vanessą byłam mocno związana, nie rozdzieliłyśmy się, utrzymywałyśmy cały czas dobre kontakty. Ale ona dołączyła do mnie po jakimś czasie, więc nie byłyśmy od siebie oddalone.
A Brad? Czy za mało nas łączyło, abyśmy przetrwali? Można powiedzieć, że tak. Ale jednak czuję, że coś pcha nas z powrotem do siebie. Może to tylko moje urojenia... Może wmawiam to sobie, bo... Właśnie, dlaczego? Czy ja naprawdę chcę do niego wrócić? Zostawić Coopera i być znów z Simpsonem? Nie umiem tak. Będzie mi szkoda Dominica. Nie chcę skakać od jednego do drugiego w kółko.
To bez sensu.
Opierałam się o barierkę na statku.
-Panienka się czymś martwi? - usłyszałam dziwnie znajomy męski głos.
Odwróciłam się w jego stronę i ujrzałam mężczyznę w okularach przeciwsłonecznych i jakimś kapeluszu.
-Nie, dlaczego pan pyta? - odparłam po chwili.
-Martwię się. Długo panienki nie widziałem - powiedział mężczyzna, po czym zdjął okulary i kapelusz.
-Tatuś! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję. - Co ty tu robisz?
-Wyśledziłem cię w Grecji - zaśmiał się. - Dobra, żartuję. Byłem na zakupach i wtedy cię znalazłem, później miałem problem złapać cię w tłumie i tak dalej...
Uśmiechnęłam się tylko i jeszcze raz przytuliłam do rodzica.
-Czemu przyjechałaś sama? - zapytał po chwili.
-Stwierdziłam, że tak będzie lepiej - przyznałam.
Zawiał chłodny wiatr i poczułam jak na mojej skórze pojawia się gęsia skórka. Mój tata zauważył, że zatrzęsłam się z zimna i od razu zaproponował mi swoją kurtkę.
-Od kiedy jesteś taki hojny? - zaśmiałam się, ale wzięłam okrycie.
-A co, nigdy nie byłem?
-Raczej rzadko - odparłam.
Tata tylko westchnął. Przez dalszą drogę opowiedział mi, co działo się na wyspie, wspominał coś o wizycie mojej babci i dziadka, czyli jego teściów, o szkole Justie itd. Zapomniałam, że ona jest już w gimnazjum! Dopiero co była taka mała. Niby tylko dwa lata, ale mam wrażenie, że to jakoś bardzo dużo.
Kiedy statek przybył już do brzegu, omiotłam tylko wzrokiem przystań. Tą samą przystań, na której żegnałam się z przyjaciółmi, z Bradem. Pamiętałam tą scenę, jak żadną inną.
"-Brad? - wyszeptałam po paru minutach - Przyrzekaj mi, że...
-Przyrzekam - odpowiedział, również szeptem, nie dając mi dokończyć.
-Będę bardzo tęskniła...
-Ja również.
Nie wytrzymałam. Wybuchnęłam rzewnym płaczem i znów przycisnęłam się do ciała Brada.
-Ja-ja nie potrafię! - krzyknęłam gdzieś w jego koszulkę.
-Spokojnie, dasz radę! - odpowiedział chłopak, lecz wyczułam, że sam zmaga się ze łzami.
-Nie mogę was tu zostawić, nie mogę zostawić ciebie...
-Amy...! Masz szansę zyskać sławę, nie możesz jej zmarnować! - odkrzyknął.
Kątem oka zauważyłam, jak Vanessa również wybucha płaczem i chowa się w Connora.
-Nie wytrzymam bez ciebie - wyszeptałam.
-Kocham cię - odparł, a po jego policzku popłynęła jedna gruba łza.
Pocałował mnie tak czule, jak nigdy dotąd. Wiedziałam, że nigdy nie zapomnę tej chwili. Jeszcze jeden raz zanurzyłam rękę w jego lokach, tak aby na zawsze zapamiętać ich fakturę..."
Nie, chyba nie dam rady. Będę musiała do niego wrócić. Jeszcze nie wiem, co zrobię z Dominiciem, bo nie mogę tak po prostu z nim zerwać, ale coś się wymyśli.
Teraz musiałam przestać myśleć o tym. Chcę się delektować spotkaniem z rodziną i powrotem do domu. Z portu tata zawiózł nas do domu autem. Nawet zapach w samochodzie był cały czas taki sam. To dość wzruszające, taki powrót do domu, zwłaszcza, że wcześniej go nie opuszczałam na aż tyle.
-Zmieniło się coś? - zapytałam taty, siedzącego na fotelu obok.
-Chyba nie - mruknął skupiony na jeździe, a po chwili zapytał: - Na jak długo chcesz zostać na wyspie?
-Nie ma pojęcia. Na pewno do końca roku, a później zobaczymy - odparłam zgodnie z prawdą.
Chciałam zostać w domu dłużej, ale myśl o powrocie do Brada wypełniła mnie jakimś ciepłem, którego nie mogłam odepchnąć.
Samochód stanął przed garażem, a my z tatą skierowaliśmy się w stronę drzwi wejściowych. Rodzic zmagał się z moją wielgachną walizką, a ja szłam spokojnie niosąc tylko swoją małą torebkę. Chyba za bardzo przyzwyczaiłam się do obsługi w hotelach... Mogłam mu trochę pomóc.
Weszłam do domu bez pukania.
-Cześć rodzinko, już jestem! - krzyknęłam w progu.
-Amy? - usłyszałam głos swojej mamy, która znów siedziała w kuchni. - Ale krótka ta podróż!
-Tata mnie podwiózł z portu, tak to bym się wlekła jeszcze pół godziny - zaśmiałam się podczas wtulania się w rodzicielkę.
-Ale się dawno nie widziałyśmy - westchnęła.
-Justie, Amy już jest! - krzyknął mój tata, a po chwili słychać było odgłos kroków dochodzący ze schodów.
Moim oczom ukazała się zupełnie inna dziewczyna niż ta przed dwoma laty. Zamiast warkoczyka i różowej sukienki miała czarne rurki, obcisłą bluzkę, a długie, gęste włosy z brązowym ombre przeczesane były na prawą stronę.
-Ale się zmieniła - powiedziałam bezdźwięcznie. - Heeej!
-Amy! - siostra przywitała się ze mną i przytuliła mnie. Była już prawie mojego wzrostu!
-Nie mówiłaś, że przefarbowałaś włosy!
-Zrobiła to potajemnie - mruknęła mama.
-Co?! - zdziwiłam się i zachichotałam.
-I tak by mi nie pozwolili - Justine wzruszyła ramionami.
-Chodźcie, przygotowałam dla nas deser - zawołała nas mama do kuchni.
-Ty? - moja siostra była zaskoczona. - Nigdy nie robisz deserów.
-Amy przyjechała, to musiałam ją przywitać czymś nowym.
Spojrzałyśmy na siebie znacząco i zachichotałyśmy. Na szczęście dobre kontakty z siostrą zachowałam. Posłusznie poszłyśmy do kuchni i usiadłyśmy przy stole. Mama przygotowała dla nas wielkie, mleczne koktajle - dla mnie wiśniowy, dla Justie malinowy, dla taty kawowy, a mamy cytrynowy. Dostaliśmy słomki w odpowiednich kolorach i mogliśmy się delektować.
-Opowiadaj, córuś, jak to jest w tym Hollywood? - zaczął tata.
-Oh, co tu dużo opowiadać - powiedziałam ogólnie. - Nasza obsada była miła, inni pracownicy też. Nie narzekam.
Rodzice zrobili mi długi wywiad, co tam, jak tam, a potem poszłam do pokoju rozpakować swoje rzeczy. Od razu przyszła do mnie Justie i usiadła po turecku na łóżku.
-Podobno zerwałaś z Bradem - walnęła prosto z mostu. - Wszędzie o tym trąbią.
W tamtym momencie grzebałam w walizce, ale po wypowiedzi siostry szybko obróciłam się do niej. Popatrzyłam z oburzeniem.
-Po pierwsze - to było rok temu. Po drugie - nie chcę o tym mówić - westchnęłam.
-Ok. Rozumiem - Justie wzruszyła ramionami. - Wiesz, że jestem z Billym? - pochwaliła się.
-Serio? - szczerze się zdziwiłam. - Ale ja go dawno nie widziałam...
-Chcesz zdjęcie? - zapytała z uśmiechem.
-No pokaż.
Siostra zerwała się w mgnieniu oka do swojego pokoju i równie szybko z niego wróciła. Podała mi ramkę w kształcie serca przedstawiającą brata Vanessy.
-Wow! Ale się zmienił... - szepnęłam na widok chłopaka w ciemnych włosach do ramion,bez koszulki. Czy on chodził na siłownię?
-Jesteś z Dominiciem? - znów zapytała farbowana brunetka, ni stąd ni zowąd.
-Tak - odparłam bez uczucia.
-I jesteś z nim szczęśliwa? - dodała podejrzliwym tonem.
-Tak - próbowałam zabrzmieć stanowczo, lecz po chwili dodałam: - Nie wiem...
Justie to przemilczała, patrzyła na mnie z zażenowaniem.
-Po tym ostatnim Gwiazdkowym Balu... No musiałam tańczyć z Bradem... A później on Hallelujah zaśpiewał... A później do mnie przyszedł, do hotelu.... I całował - wyznałam na wytłumaczenie.
Siostra zrobiła wielkie oczy.
-Ty go kochasz. Cały czas - stwierdziła tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Oj przestań...
-A zaprzeczysz? Przecież to czuć od ciebie.
-Wcale nie!
-Dam ci radę, jeśli mogę - zaczęła.
-A jeśli nie możesz?
-To i tak ci dam. Słuchaj, zrób sobie dobry spacerek po wyspie, tak, pod pretekstem powspominania dzieciństwa. Od razu przypomnisz sobie czas spędzony z Bradem, aż zachce ci się do niego wrócić. Mówię ci, tak będzie.
-Muszę się rozpakować - odparłam, żeby ominąć realizację jej pomysłu.
-Ja cię rozpakuję, idź, idź.
-Czemu tak ci zależy, żebym do niego wróciła?
-Nie chcę, żebyś później żałowała. Poza tym, to jego wolałabym zobaczyć na ślubie, niż jakiegoś, kurczę, Dominica!
-Co? - zaśmiałam się.
Skończyłyśmy rozmowę i zrobiłam tak, jak poleciła mi Justine. Właściwie nie wiem, dlaczego zgodziłam się na ten samotny spacer. Chyba naprawdę potrzebowałam pretekstu, by wrócić do Brada...
Szłam ulicą, przy której stał mój dom. Zapięłam swoją bordową bluzę. Od czasu mojej szesnastki na Zakintos śnieg spadł tylko raz, choć zorientowałam się, że w tym roku było dość zimno. Ale bez przesady, szłam w krótkich spodenkach, tylko rajstopy miałam do tego. Słońce miało zajść za jakiś czas, więc stwierdziłam, że najpierw pójdę na plażę. Wpadłam na świetny pomysł. Zawróciłam i skierowałam się w stronę tajemniczej ścieżki prowadzącej do zatoczki. Tej tylko mojej i Brada... No i Van.
Korzystając z okazji, że znów przechodzę koło domu, wstąpiłam po Fina. Kochany pies, to dzięki niemu trafiłam na tamtą plażę. Ucieszył się, jak na widok nowego przysmaku. Później szedł grzecznie blisko mojej nogi, tylko czasem wąchając coś na trawniku. Byłam już bardzo blisko ścieżki, kiedy jakaś dziewczyna zawołała moje imię. Automatycznie przystanęłam i rozejrzałam wokół. Podbiegła do mnie blondynka, może trochę starsza od Justie.
-Myślałam, że nigdy cię nie spotkam! - wydyszała zmęczona biegiem za mną. - Nazywam się Lily, jestem twoją fanką! I kocham Mamma Mię!
-Oh, bardzo mi miło - zarumieniłam się. Od kiedy ja mam fanki?
-Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, gdy dowiedziałam się, że też tu mieszkasz! A jak nie mogłam się doczekać aż wrócisz do domu...!
-Szczerze ci powiem, że po raz pierwszy spotykam jakąś fankę - wyznałam lekko intonując ostatnie słowo.
-Naprawdę? Uwierz, jest nas pełno. Mamy taką grupę na Facebook'u, nazwaliśmy ją Team Seyfried i mamy ponad pięciuset członków i wszyscy cię uwielbiamy!
-Wow - naprawdę mnie zaskoczyła. - Nie wiem, co powiedzieć.
-A podpiszesz mi się gdzieś? - poprosiła Lily.
-Jasne!
-Too... Hmm... Może tu - wyciągnęła moje zdjęcie, na którym Dominic niesie mnie na rękach, to z Mamma Mii. - Tak, tak, noszą zawsze ze sobą twoje zdjęcie - zaśmiała się. - A tak naprawdę, to żartuję. Wyszłam z nadzieją, że cię spotkam.
Uśmiechnęłam się tylko i podpisałam zdjęcie.
-A mogę prosić też o fotkę? Inaczej nie uwierzą mi, że cię spotkałam. Pewnie niektórzy też stwierdzą, że to photoshop, no ale...
-Wstawię do siebie, to będą musieli uwierzyć - zaśmiałam się.
-Naprawdę? - uradowała się dziewczyna.
Zrobiłyśmy sobie śmieszne selfie, a ja tylko zastanawiałam się, o co jeszcze mnie Lily poprosi.
-I... Muszę ci zadać pytanie - powiedziała jeszcze.
-No dobrze.
-Jak nie chcesz, to nie odpowiadaj... Dlaczego zerwałaś z Bradem? Nie chcesz do niego wrócić? - powiedziała cicho. - Uwielbiam też The Vamps - dodała.
-Jeśli mam być szczera - wzięłam oddech. - Teraz to już sama nie wiem. I nie mówię tego, żeby ominąć temat, ale tyle się dzieje, że mam strasznie mieszane uczucia. Tylko... Prosiłabym cię - nie wspominaj o tym w internecie, dobrze? Nie chcę, żeby się wydało - zagryzłam wargę.
-Masz moje słowo! - wykrzyknęła Lily z ekscytacją. - Tato, mamo, strzegę sekretu Amandy Seyfried, wooooow! Nie chcę tego robić, ale muszę już spadać, obiecałam pomóc siostrze. Ale proszę, muszę się z tobą spotkać jeszcze kiedyś - dodała błagalnym tonem.
-Masz mój telefon - podałam jej karteczkę ze stosiku, który zawsze ze sobą noszę. - Zadzwoń do mnie kiedyś. Tylko nie podawaj innym - ostrzegłam.
-Nie martw się, lecę, pa! Uwielbiam cię - krzyknęła jeszcze i biegiem ruszyła w przeciwną stronę niż ja.
Dziwna sytuacja. Miałam fanów. Dziwne, naprawdę.
Szybko zapomniałam o spotkaniu. Nie to, że nie obchodziła mnie ta dziewczyna, która chyba naprawdę mnie lubiła. Nie, po prostu głowę zaprzątniętą miałam Bradem.
Tak, nim. Niestety. Widziałam jego oczy patrzące niegdyś we mnie, przypomniałam sobie fakturę jego loczków. I to jak przytulałam się do jego klatki piersiowej, może nie umięśnionej jakoś bardzo, lecz takiej... Idealnej.
Znowu to słowo. Czemu wszystko w Bradzie musiało być dla mnie idealne?
Zdążyłam dojść na plażę akurat, kiedy słońce było już zanurzone w morzu. Przysiadłam w tym samym miejscu, co wtedy, gdy się poznaliśmy. Znów ukłuło mnie wspomnienie wzroku Brada. Przypomniałam sobie piosenkę Arctic Monkeys, którą zaśpiewał nam później. Uwielbiał ich... A ja nic o nich nie wiedziałam.
Czy to ważne? Stwierdziłam, że nie mam na nic siły i położyłam się na piasku. Chciałam mieć Brada. Chciałam, żeby był przy mnie. Żeby szeptał do mnie na ucho, bawił się włosami, całował, gilgotał, jak w pokoju 537.
A Dominic? Chyba będę musiała z nim zerwać. Ale nie umiem! Za bardzo mi go szkoda, żeby sprawić mu coś takiego. Już nawet nie chodzi mi o opinię ludzi na mój temat.
Pewnie jutro będę myślała inaczej. Piasek plaży działał na mnie. Wszystko wydawało się jakieś prostsze, tu, nad morzem. W domu.
Poleżałam tak jeszcze dobre dziesięć minut, po czym wstałam i skierowałam się do restauracji Sunlight blisko portu. Lubiłam ją bardzo, więc to był chyba dobry pomysł. W środku powitał mnie znajomy kelner, pan Don i od razu zawołał:
-Amanda! Widziałem ten film z tobą! Boski, na Zakintos wszyscy cię teraz uwielbiamy! - posłałam mu ciepły uśmiech. - Oczywiście herbatka z nutą wiśni? - przytaknęłam.
To miłe, że tak dużo osób wiedziało, jaki jest mój ulubiony smak... wszystkiego.
Posiedziałam trochę w Sunlight, a potem poszłam jeszcze do kina. Oczywiście zewsząd napadły na mnie plakaty Mamma Mii, na których całowałam się z Dominiciem. Miałam już ich dość. W filmie mieliśmy grać zakochanych, lecz w końcu zaczęłam grac taką tez w prawdziwym życiu. Chyba.
Bezwiednie poszłam na jakiś film akcji. Podałam pierwszy lepszy tytuł, gdy biletoman zapytał mnie o seans. Później męczyłam się oglądając zabijających się nawzajem ludzi. Masakra. Zaraz po tym, jak na ekranie pojawiły się napisy końcowe, wybiegłam z teatru.. Co jeśli jest tu więcej takich "fanów" i wszyscy zaraz mnie napadną?
Natomiast, gdy wróciłam do domu, dowiedziałam się, że The Vamps wracają na wyspę. Ekstra! Spotkanie będzie nieuniknione. Znowu. Bałam się, że wpadnę Bradowi w ramiona, wbrew własnej woli. Może i chciałam do niego wrócić. Właściwie, było to chyba silniejsze ode mnie, a conajmniej tak mi się wydawało podczas spaceru. Później postanowiłam wybrać się na wycieczkę. Do Paryża. Zawsze chciałam zwiedzić Frację i jej stolicę. Może nikt nie wpadnie na to, że omijam vampsów...
Wracamy na naszą wysepkę!
Byłam bardzo miło zaskoczona ostatnim nawałem komentarzy, jesteście kochane *-* ♥
Dzięki takim komom aż chce mi się pisać ;3
Oj, Amanda, Amanda, Amanda, kieby rękawicka... Nieee, może nie będe śpiewała kolęd, hah :p Amy kombinuje, zobaczymy, co z tego wyniknie ^,^
Swoją drogą... Co powiecie o vampsach w opowiadaniu fantasy? :3
Wiecznie jestem na siebie zła, że piszę za krótkie rozdziały, ale jak czasem próbuję coś z nich jeszcze wycisnąć, aby były dłuższe, to wychodzi masakra ;d Nie miejcie mi tego za złe ;_;
Nie pytałam poprzednio, ale co powiecie na temat nowego szablonu? Sama go zrobiłam, hihi ^.^
Liczę na wasze komentarze, kociaki <3
-Będę bardzo tęskniła...
-Ja również.
Nie wytrzymałam. Wybuchnęłam rzewnym płaczem i znów przycisnęłam się do ciała Brada.
-Ja-ja nie potrafię! - krzyknęłam gdzieś w jego koszulkę.
-Spokojnie, dasz radę! - odpowiedział chłopak, lecz wyczułam, że sam zmaga się ze łzami.
-Nie mogę was tu zostawić, nie mogę zostawić ciebie...
-Amy...! Masz szansę zyskać sławę, nie możesz jej zmarnować! - odkrzyknął.
Kątem oka zauważyłam, jak Vanessa również wybucha płaczem i chowa się w Connora.
-Nie wytrzymam bez ciebie - wyszeptałam.
-Kocham cię - odparł, a po jego policzku popłynęła jedna gruba łza.
Pocałował mnie tak czule, jak nigdy dotąd. Wiedziałam, że nigdy nie zapomnę tej chwili. Jeszcze jeden raz zanurzyłam rękę w jego lokach, tak aby na zawsze zapamiętać ich fakturę..."
Nie, chyba nie dam rady. Będę musiała do niego wrócić. Jeszcze nie wiem, co zrobię z Dominiciem, bo nie mogę tak po prostu z nim zerwać, ale coś się wymyśli.
Teraz musiałam przestać myśleć o tym. Chcę się delektować spotkaniem z rodziną i powrotem do domu. Z portu tata zawiózł nas do domu autem. Nawet zapach w samochodzie był cały czas taki sam. To dość wzruszające, taki powrót do domu, zwłaszcza, że wcześniej go nie opuszczałam na aż tyle.
-Zmieniło się coś? - zapytałam taty, siedzącego na fotelu obok.
-Chyba nie - mruknął skupiony na jeździe, a po chwili zapytał: - Na jak długo chcesz zostać na wyspie?
-Nie ma pojęcia. Na pewno do końca roku, a później zobaczymy - odparłam zgodnie z prawdą.
Chciałam zostać w domu dłużej, ale myśl o powrocie do Brada wypełniła mnie jakimś ciepłem, którego nie mogłam odepchnąć.
Samochód stanął przed garażem, a my z tatą skierowaliśmy się w stronę drzwi wejściowych. Rodzic zmagał się z moją wielgachną walizką, a ja szłam spokojnie niosąc tylko swoją małą torebkę. Chyba za bardzo przyzwyczaiłam się do obsługi w hotelach... Mogłam mu trochę pomóc.
Weszłam do domu bez pukania.
-Cześć rodzinko, już jestem! - krzyknęłam w progu.
-Amy? - usłyszałam głos swojej mamy, która znów siedziała w kuchni. - Ale krótka ta podróż!
-Tata mnie podwiózł z portu, tak to bym się wlekła jeszcze pół godziny - zaśmiałam się podczas wtulania się w rodzicielkę.
-Ale się dawno nie widziałyśmy - westchnęła.
-Justie, Amy już jest! - krzyknął mój tata, a po chwili słychać było odgłos kroków dochodzący ze schodów.
Moim oczom ukazała się zupełnie inna dziewczyna niż ta przed dwoma laty. Zamiast warkoczyka i różowej sukienki miała czarne rurki, obcisłą bluzkę, a długie, gęste włosy z brązowym ombre przeczesane były na prawą stronę.
-Ale się zmieniła - powiedziałam bezdźwięcznie. - Heeej!
-Amy! - siostra przywitała się ze mną i przytuliła mnie. Była już prawie mojego wzrostu!
-Nie mówiłaś, że przefarbowałaś włosy!
-Zrobiła to potajemnie - mruknęła mama.
-Co?! - zdziwiłam się i zachichotałam.
-I tak by mi nie pozwolili - Justine wzruszyła ramionami.
-Chodźcie, przygotowałam dla nas deser - zawołała nas mama do kuchni.
-Ty? - moja siostra była zaskoczona. - Nigdy nie robisz deserów.
-Amy przyjechała, to musiałam ją przywitać czymś nowym.
Spojrzałyśmy na siebie znacząco i zachichotałyśmy. Na szczęście dobre kontakty z siostrą zachowałam. Posłusznie poszłyśmy do kuchni i usiadłyśmy przy stole. Mama przygotowała dla nas wielkie, mleczne koktajle - dla mnie wiśniowy, dla Justie malinowy, dla taty kawowy, a mamy cytrynowy. Dostaliśmy słomki w odpowiednich kolorach i mogliśmy się delektować.
-Opowiadaj, córuś, jak to jest w tym Hollywood? - zaczął tata.
-Oh, co tu dużo opowiadać - powiedziałam ogólnie. - Nasza obsada była miła, inni pracownicy też. Nie narzekam.
Rodzice zrobili mi długi wywiad, co tam, jak tam, a potem poszłam do pokoju rozpakować swoje rzeczy. Od razu przyszła do mnie Justie i usiadła po turecku na łóżku.
-Podobno zerwałaś z Bradem - walnęła prosto z mostu. - Wszędzie o tym trąbią.
W tamtym momencie grzebałam w walizce, ale po wypowiedzi siostry szybko obróciłam się do niej. Popatrzyłam z oburzeniem.
-Po pierwsze - to było rok temu. Po drugie - nie chcę o tym mówić - westchnęłam.
-Ok. Rozumiem - Justie wzruszyła ramionami. - Wiesz, że jestem z Billym? - pochwaliła się.
-Serio? - szczerze się zdziwiłam. - Ale ja go dawno nie widziałam...
-Chcesz zdjęcie? - zapytała z uśmiechem.
-No pokaż.
Siostra zerwała się w mgnieniu oka do swojego pokoju i równie szybko z niego wróciła. Podała mi ramkę w kształcie serca przedstawiającą brata Vanessy.
-Wow! Ale się zmienił... - szepnęłam na widok chłopaka w ciemnych włosach do ramion,bez koszulki. Czy on chodził na siłownię?
-Jesteś z Dominiciem? - znów zapytała farbowana brunetka, ni stąd ni zowąd.
-Tak - odparłam bez uczucia.
-I jesteś z nim szczęśliwa? - dodała podejrzliwym tonem.
-Tak - próbowałam zabrzmieć stanowczo, lecz po chwili dodałam: - Nie wiem...
Justie to przemilczała, patrzyła na mnie z zażenowaniem.
-Po tym ostatnim Gwiazdkowym Balu... No musiałam tańczyć z Bradem... A później on Hallelujah zaśpiewał... A później do mnie przyszedł, do hotelu.... I całował - wyznałam na wytłumaczenie.
Siostra zrobiła wielkie oczy.
-Ty go kochasz. Cały czas - stwierdziła tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Oj przestań...
-A zaprzeczysz? Przecież to czuć od ciebie.
-Wcale nie!
-Dam ci radę, jeśli mogę - zaczęła.
-A jeśli nie możesz?
-To i tak ci dam. Słuchaj, zrób sobie dobry spacerek po wyspie, tak, pod pretekstem powspominania dzieciństwa. Od razu przypomnisz sobie czas spędzony z Bradem, aż zachce ci się do niego wrócić. Mówię ci, tak będzie.
-Muszę się rozpakować - odparłam, żeby ominąć realizację jej pomysłu.
-Ja cię rozpakuję, idź, idź.
-Czemu tak ci zależy, żebym do niego wróciła?
-Nie chcę, żebyś później żałowała. Poza tym, to jego wolałabym zobaczyć na ślubie, niż jakiegoś, kurczę, Dominica!
-Co? - zaśmiałam się.
Skończyłyśmy rozmowę i zrobiłam tak, jak poleciła mi Justine. Właściwie nie wiem, dlaczego zgodziłam się na ten samotny spacer. Chyba naprawdę potrzebowałam pretekstu, by wrócić do Brada...
Szłam ulicą, przy której stał mój dom. Zapięłam swoją bordową bluzę. Od czasu mojej szesnastki na Zakintos śnieg spadł tylko raz, choć zorientowałam się, że w tym roku było dość zimno. Ale bez przesady, szłam w krótkich spodenkach, tylko rajstopy miałam do tego. Słońce miało zajść za jakiś czas, więc stwierdziłam, że najpierw pójdę na plażę. Wpadłam na świetny pomysł. Zawróciłam i skierowałam się w stronę tajemniczej ścieżki prowadzącej do zatoczki. Tej tylko mojej i Brada... No i Van.
Korzystając z okazji, że znów przechodzę koło domu, wstąpiłam po Fina. Kochany pies, to dzięki niemu trafiłam na tamtą plażę. Ucieszył się, jak na widok nowego przysmaku. Później szedł grzecznie blisko mojej nogi, tylko czasem wąchając coś na trawniku. Byłam już bardzo blisko ścieżki, kiedy jakaś dziewczyna zawołała moje imię. Automatycznie przystanęłam i rozejrzałam wokół. Podbiegła do mnie blondynka, może trochę starsza od Justie.
-Myślałam, że nigdy cię nie spotkam! - wydyszała zmęczona biegiem za mną. - Nazywam się Lily, jestem twoją fanką! I kocham Mamma Mię!
-Oh, bardzo mi miło - zarumieniłam się. Od kiedy ja mam fanki?
-Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, gdy dowiedziałam się, że też tu mieszkasz! A jak nie mogłam się doczekać aż wrócisz do domu...!
-Szczerze ci powiem, że po raz pierwszy spotykam jakąś fankę - wyznałam lekko intonując ostatnie słowo.
-Naprawdę? Uwierz, jest nas pełno. Mamy taką grupę na Facebook'u, nazwaliśmy ją Team Seyfried i mamy ponad pięciuset członków i wszyscy cię uwielbiamy!
-Wow - naprawdę mnie zaskoczyła. - Nie wiem, co powiedzieć.
-A podpiszesz mi się gdzieś? - poprosiła Lily.
-Jasne!
-Too... Hmm... Może tu - wyciągnęła moje zdjęcie, na którym Dominic niesie mnie na rękach, to z Mamma Mii. - Tak, tak, noszą zawsze ze sobą twoje zdjęcie - zaśmiała się. - A tak naprawdę, to żartuję. Wyszłam z nadzieją, że cię spotkam.
Uśmiechnęłam się tylko i podpisałam zdjęcie.
-A mogę prosić też o fotkę? Inaczej nie uwierzą mi, że cię spotkałam. Pewnie niektórzy też stwierdzą, że to photoshop, no ale...
-Wstawię do siebie, to będą musieli uwierzyć - zaśmiałam się.
-Naprawdę? - uradowała się dziewczyna.
Zrobiłyśmy sobie śmieszne selfie, a ja tylko zastanawiałam się, o co jeszcze mnie Lily poprosi.
-I... Muszę ci zadać pytanie - powiedziała jeszcze.
-No dobrze.
-Jak nie chcesz, to nie odpowiadaj... Dlaczego zerwałaś z Bradem? Nie chcesz do niego wrócić? - powiedziała cicho. - Uwielbiam też The Vamps - dodała.
-Jeśli mam być szczera - wzięłam oddech. - Teraz to już sama nie wiem. I nie mówię tego, żeby ominąć temat, ale tyle się dzieje, że mam strasznie mieszane uczucia. Tylko... Prosiłabym cię - nie wspominaj o tym w internecie, dobrze? Nie chcę, żeby się wydało - zagryzłam wargę.
-Masz moje słowo! - wykrzyknęła Lily z ekscytacją. - Tato, mamo, strzegę sekretu Amandy Seyfried, wooooow! Nie chcę tego robić, ale muszę już spadać, obiecałam pomóc siostrze. Ale proszę, muszę się z tobą spotkać jeszcze kiedyś - dodała błagalnym tonem.
-Masz mój telefon - podałam jej karteczkę ze stosiku, który zawsze ze sobą noszę. - Zadzwoń do mnie kiedyś. Tylko nie podawaj innym - ostrzegłam.
-Nie martw się, lecę, pa! Uwielbiam cię - krzyknęła jeszcze i biegiem ruszyła w przeciwną stronę niż ja.
Dziwna sytuacja. Miałam fanów. Dziwne, naprawdę.
Szybko zapomniałam o spotkaniu. Nie to, że nie obchodziła mnie ta dziewczyna, która chyba naprawdę mnie lubiła. Nie, po prostu głowę zaprzątniętą miałam Bradem.
Tak, nim. Niestety. Widziałam jego oczy patrzące niegdyś we mnie, przypomniałam sobie fakturę jego loczków. I to jak przytulałam się do jego klatki piersiowej, może nie umięśnionej jakoś bardzo, lecz takiej... Idealnej.
Znowu to słowo. Czemu wszystko w Bradzie musiało być dla mnie idealne?
Zdążyłam dojść na plażę akurat, kiedy słońce było już zanurzone w morzu. Przysiadłam w tym samym miejscu, co wtedy, gdy się poznaliśmy. Znów ukłuło mnie wspomnienie wzroku Brada. Przypomniałam sobie piosenkę Arctic Monkeys, którą zaśpiewał nam później. Uwielbiał ich... A ja nic o nich nie wiedziałam.
Czy to ważne? Stwierdziłam, że nie mam na nic siły i położyłam się na piasku. Chciałam mieć Brada. Chciałam, żeby był przy mnie. Żeby szeptał do mnie na ucho, bawił się włosami, całował, gilgotał, jak w pokoju 537.
A Dominic? Chyba będę musiała z nim zerwać. Ale nie umiem! Za bardzo mi go szkoda, żeby sprawić mu coś takiego. Już nawet nie chodzi mi o opinię ludzi na mój temat.
Pewnie jutro będę myślała inaczej. Piasek plaży działał na mnie. Wszystko wydawało się jakieś prostsze, tu, nad morzem. W domu.
Poleżałam tak jeszcze dobre dziesięć minut, po czym wstałam i skierowałam się do restauracji Sunlight blisko portu. Lubiłam ją bardzo, więc to był chyba dobry pomysł. W środku powitał mnie znajomy kelner, pan Don i od razu zawołał:
-Amanda! Widziałem ten film z tobą! Boski, na Zakintos wszyscy cię teraz uwielbiamy! - posłałam mu ciepły uśmiech. - Oczywiście herbatka z nutą wiśni? - przytaknęłam.
To miłe, że tak dużo osób wiedziało, jaki jest mój ulubiony smak... wszystkiego.
Posiedziałam trochę w Sunlight, a potem poszłam jeszcze do kina. Oczywiście zewsząd napadły na mnie plakaty Mamma Mii, na których całowałam się z Dominiciem. Miałam już ich dość. W filmie mieliśmy grać zakochanych, lecz w końcu zaczęłam grac taką tez w prawdziwym życiu. Chyba.
Bezwiednie poszłam na jakiś film akcji. Podałam pierwszy lepszy tytuł, gdy biletoman zapytał mnie o seans. Później męczyłam się oglądając zabijających się nawzajem ludzi. Masakra. Zaraz po tym, jak na ekranie pojawiły się napisy końcowe, wybiegłam z teatru.. Co jeśli jest tu więcej takich "fanów" i wszyscy zaraz mnie napadną?
Natomiast, gdy wróciłam do domu, dowiedziałam się, że The Vamps wracają na wyspę. Ekstra! Spotkanie będzie nieuniknione. Znowu. Bałam się, że wpadnę Bradowi w ramiona, wbrew własnej woli. Może i chciałam do niego wrócić. Właściwie, było to chyba silniejsze ode mnie, a conajmniej tak mi się wydawało podczas spaceru. Później postanowiłam wybrać się na wycieczkę. Do Paryża. Zawsze chciałam zwiedzić Frację i jej stolicę. Może nikt nie wpadnie na to, że omijam vampsów...
Wracamy na naszą wysepkę!
Byłam bardzo miło zaskoczona ostatnim nawałem komentarzy, jesteście kochane *-* ♥
Dzięki takim komom aż chce mi się pisać ;3
Oj, Amanda, Amanda, Amanda, kieby rękawicka... Nieee, może nie będe śpiewała kolęd, hah :p Amy kombinuje, zobaczymy, co z tego wyniknie ^,^
Swoją drogą... Co powiecie o vampsach w opowiadaniu fantasy? :3
Wiecznie jestem na siebie zła, że piszę za krótkie rozdziały, ale jak czasem próbuję coś z nich jeszcze wycisnąć, aby były dłuższe, to wychodzi masakra ;d Nie miejcie mi tego za złe ;_;
Nie pytałam poprzednio, ale co powiecie na temat nowego szablonu? Sama go zrobiłam, hihi ^.^
Liczę na wasze komentarze, kociaki <3
10 komentarzy = Rozdział 10#
Pozdrawiam,
Marysia ♥
lubue jom
OdpowiedzUsuń<3 <3 <3 Rozdział niesamowity <3 <3 <3 Wrzuć szybko next'a. PLISS! I <3 yours FanFiction
OdpowiedzUsuńZosix :)
czekam na nexta
OdpowiedzUsuńNie pojawiło mi się wcześniej nigdzie, że dodałaś ;o
OdpowiedzUsuńOmija vampsów?! Dlaczego ona po prostu tego nie wyjaśni z Bradem? ;/ Nie podoba mi się to jak Amy traktuje uczucie do obu chłopców.
OdpowiedzUsuńBradleya wiadomo, że kocha. Sama o tym wie, lecz zapewne boi się przed samą sobą do tego przyznać - w końcu to ona go zostawiła.
Dominic jest pocieszeniem. Może i się jej podoba, ale to to uczucie nie jest tak silne jak do loczka. Przez media, nie może zerwać z Domim i wrócić do Brada. Uznają, że jest nic tak na prawdę nie warta, że lata z kwiatka na kwiatek..
Według mnie powinna porozmawiać i wyjaśnić wszystko z Bradem jak i z Dominiciem.. Nie można tak tego ciągnąć. Z trzech osób, na prawdę szczęsliwą jest Cooper. Jest z dziewczyną, o której marzy nie jeden facet. Współczuję Bradleyowi, że musiał na to wszystko cały czas patrzeć i powstrzymywać się by nie zrobić czegoś głupiego.
Mam nadzieję, że Amanda w końcu pójdzie po rozum do głowy i wróci do najcudowniejszego, najbardziej zakręconego, najbardziej w niej zakochanego Loczka :D
Pozdrawiam gorąco i zachęcam do komentowania mojego opowiadania :3
http://the-vamps-fanfiction-w-jednosci-sila.blogspot.com/
Proszę również o uwagi dotyczące bloga, rozdziałów, wszystkiego :P
Wow, świetne! Naprawdę, masz talent <3 Mam nadzieję, że 10 rozdział pojawi się za niedługo :*
OdpowiedzUsuńHej hej chcialam cie zaprosic ba moje opowiadano o The Vamps ;p licze na jakis komentarzyk z twojej strony
Usuńwww.we-the-vamps.blogspot.com
Postaram się zerknąć w wolnym czasie, ale nic nie obiecuję :p Ostatnio jakoś tego wolnego czasu trochę mi brakuje, a mam już sporo fanficów do przeczytania. Ale spróbuję c;
UsuńCzekam na next'a *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział
OdpowiedzUsuńMasz już ponad 10 komentarzy, kiedy next? :3
Kiepsko mi szło, ale jest coraz lepiej, więc niedługo powinnam skończyć i mam nadzieję, że szybko opublikuję ;3
Usuń