poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 14#: "Didn't know you ready..."

//Przeczytaj Rozdział 13# aby wiedzieć, co się stało w poprzedniej części opowiadania :)


Nowy rozdział dodam pod warunkiem, że od dziś dojdzie conajmniej 7 nowych komentarzy.



Amanda



      I wszystko skończyłoby się dobrze, gdybyśmy w porę usłyszeli nadchodzące kroki...
      W momencie kiedy leżałam nad Bradem drzwi od mojego pokoju otworzyły się.
-Mama zrobiła wam herba... - mój tata, który właśnie wszedł urwał w połowie zdania.
      Automatycznie zeszłam z chłopaka i wstałam.
-Co wy wyrabiacie?! - wykrzyknął tata - Wyjdź Bradley!
-Ale tato... - próbowałam protestować.
-Żadnego ale! Ile wy macie lat?! - nadal krzyczał - Mówiłem wyjdź!
-Tato, proszę cię...
-Później o tym porozmawiamy... Boże drogi. A ty, Amando, masz zakaz wychodzenia z domu, poza szkołą!
-Tato!
-I bez gadania. A ty nie oglądaj się tylko wychodź. Już!
      Brad wyszedł zgodnie z poleceniem mojego ojca. Ten natomiast trzasnął drzwiami, a ja rzuciłam się z płaczem na łóżko. Czemu on wiecznie musi czepiać się tego co robię? Mam przecież własne życie. Nie robiliśmy nic takiego, co mogłoby się źle skończyć... Po chwili wstałam i wyjrzałam przez okno.

     Dzień był pochmurny i właśnie teraz chmury postanowiły wtórować mi w płaczu. Lało niemiłosiernie. Zauważyłam, że mimo to Brad, który już wyszedł, nie poszedł w stronę domu, lecz w przeciwną. Pewnie kierował się na tajemniczą plażę... To tam się poznaliśmy. Minęło już prawie pół roku od naszego pierwszego spotkania. Do czego to doszło? Pod koniec sierpnia nie sądziłam, że poznam kogoś takiego jak Bradley. Kogoś kto przewróci moje życie do góry nogami.
     Podczas gdy stałam oparta o parapet, do mojego pokoju weszła Justine. Niepewnie i cicho spytała:
-Dlaczego tata tak krzyczał?
     Odwróciłam się do niej i usiadłam na łóżku.
-Oh, Justie... Wiesz co? Czasem jest tak, że... hm... rodzice za bardzo się o nas martwią. I po prostu nie wiedzą jak to okazać.
-I dlatego muszą krzyczeć?
-Myślę, że tata się troszkę zdenerwował...
-Ale dlaczego? Przecież Brad jest bardzo miły. Zrobił coś?
-Nie Justie... Oh, sama nie wiem - odparłam lekko załamana.
     Siostra natomiast usiadła na moich kolanach i przytuliła się do mnie. Była taka kochana.
-No już... Sama pewnie też kiedyś doświadczysz tego samego. Ale pamiętaj, że masz starszą siostrę, która ci zawsze pomoże - powiedziałam do niej.
-A tobie ta młodsza - odparła siostra.



Bradley



      Tata Amy wykrzyknął, że mam wyjść z ich domu. Postanowiłem, że nie będę ryzykować i wyszedłem tak jak mi kazał. Jak na złość zaczęło padać. Mimo to postanowiłem pójść na plażę, a nie od razu do domu. Rzuciłem jeszcze spojrzenie na okno Roszpunki. Jeszcze niedawno stałem pod nim i śmiałem się, że ma spuścić tu swe włosy. Wtedy jej tata również zaczął krzyczeć coś w stylu "co się tam dzieje?". Eh, rodzice... Wiecznie muszą w czymś przeszkadzać. A już się tak dobrze zapowiadało!

     Doszedłem do plaży. Usiadłem na tym samym pagórku, co wtedy, gdy pierwszy raz spotkałem Amandę i Vanessę. Piasek był mokry, ale zignorowałem to. Siedziałem jakąś chwilę i patrzyłem przed siebie. Jednak zamiast myśleć o mnie i Amandzie po prostu obserwowałem morze. Minęło conajmniej 10 minut, kiedy wpadł mi do głowy pewien pomysł. Odwiązałem błękitną wstążkę z mojej ręki . Wstałem. Przeszedłem się kawałek plażą w stronę portu. "A, niech będzie tak symbolicznie" - pomyślałem i złapałem szklaną butelkę, którą ktoś zostawił na piasku. Otworzyłem ją i do środka wrzuciłem wstążkę. Popatrzyłem na pakunek.
-Przyjaciele? - powiedziałem cicho sam do siebie. Wyrzuciłem butelkę w morze - Nie wydaje mi się.

      Cały przemoczony wróciłem do domu.
-Cześć Jess, cześć mamo! - krzyknąłem wchodząc.
-O Matko Boska! Bradley, gdzie ty byłeś?! - odpowiedziała moja jak zawsze troskliwa mama.
-Aa... U Amy - odparłem najzwyczajniej w świecie.
-I co? Wylali tam na ciebie wiadro wody? A może ten bukiet coś tam robiliście?
-Jaki bukiet? Chyba Ice Bucket Challenge, tak? - moja mama nie mogła zapamiętać tej nazwy.
-Nie wiem, synuś. Idź się wysusz. Herbata czy kakao?
-Herbata.
        Przebrałem się w swoim pokoju i wróciłem do kuchni, gdzie czekała na mnie mama z herbatą.   Usiadłem naprzeciwko niej przy stole.
-Co jesteś taki przybity, Brad? - zapytała mnie czule.
-Aaah, nic...
-Przecież widzę. Możesz mi powiedzieć - próbowała dociec rodzicielka - Chodzi o Amy?
-Mhm...
-A od kiedy ty martwisz się dziewczynami, co? Na ogół nie miałeś z nimi problemu - zdziwiła się.
-Jej tata wyrzucił mnie z domu - wyznałem.
-Ou, dlaczego? - zapytała, a ja popatrzyłem na mamę wzrokiem "nie chcę o tym mówić".
-Dobrze, rozumiem - odpowiedziała - Wiesz, że gdyby coś się stało, zawsze możesz ze mną pogadać, prawda? - przytaknąłem, odpowiedziałem "dziękuję" i poszedłem do swojego pokoju.
   
      Za oknem lało, jak z cebra. Usiadłem przy biurku, włączyłem lampkę... Ciepła herbata i dźwięk deszczu zlewający się z szumem fal... Zapach portu, którego magie zrozumieją tylko ci, którzy w nim żyją. Idealny nastrój do pisania piosenek. Złapałem jakąś czystą kartkę i długopis. Mogłem już pisać. Tylko o czym? Pomyślałem chwilę o minionych wydarzeniach... Gdybym opisałbym to, co dzieje się między mną  a Amy...? Tak to chyba dobry pomysł.

Didn't know you ready                                                                        Nie wiedziałem, że jesteś gotowa 
Redy for it all                                                                                                      Gotowa na to wszystko


       Miałem już pierwsze dwie linijki... Dobry początek, ale wpadłem na lepszy pomysł - zwrotkę zostawiłem i wziąłem się za refren.

Can’t take my eyes off                                                                                         Nie mogę oderwać oczu
Can’t take my hands off                                                                                        Nie mogę oderwać rąk
You                                                                                                                                                        Ty

      Tak, to idealnie pasowało, do tego, co chciałem wyrazić. Pomęczyłem się jeszcze chwilę i udało mi się ułożyć cały refren:


Can’t take my eyes off                                                                                         Nie mogę oderwać oczu
Can’t take my hands off                                                                                        Nie mogę oderwać rąk
You                                                                                                                                                        Ty
For the first time                                                                                                             Po raz pierwszy
Just fall, our hearts are racing                                         Po prostu spadamy, nasze serca biją szybciej
Whoa, why did we wait so long?                                             Zaraz, dlaczego mamy czekać tak długo?
We just hold, hold on, hold on, hold on                                            Po prostu trzymamy, trzymamy się,
                                                                                                                     trzymamy się, trzymamy się.

      
      Zadowolony z tego, co do tej pory napisałem, skończyłem pracę. Pokażę to później chłopakom, zobaczymy co o tym sądzą. W końcu teraz wspólnie piszemy piosenki.
      Deszcz nadal padał, lecz postanowiłem wyjść na dwór. Wyjąłem spod łóżka deskorolkę i zbiegłem po schodach na dół. Krzyknąłem do mamy, że wychodzę. Zignorowałem jej protesty, typu "przecież leje, synuś!". Kochałem jeździć w czasie deszczu. Powietrze było wtedy inne, po ulicach nie szwędało się tyle ludzi.
      Zaraz przed domem wskoczyłem na "deskę" i popędziłem w kierunku bocznych uliczek. Przypomniałem sobie, jak grałem w jednej z nich. Spotkałem wtedy Pana Eleganckiego. Czas szybko leci!
      Gdy tak kręciłem się między ulicami, dostrzegłem parę ludzi. Najwyraźniej się kłócili, ponieważ słyszałem podniesione głosy. Kiedy się zbliżyłem, okazało się, że to James i Ashley. Już chciałem powiedzieć "hej", kiedy dziewczyna podbiegła do mnie i już prawie pocałowała...





   


Aha! Dziś rozdział dzień wcześniej! ;)
Kosztem tego, że jest trochę krótszy, ale mam nadzieję, że nie jest źle ;)

Od razu chciałabym też zwrócić uwagę na tą piosenkę. Chciałam zrobić tak, że po jednej stronie jest oryginalna wersja, a po drugiej polska, ale coś nie wyszło. Na razie wygląda to kiepsko, ale jak coś wymyślę, to zedytuję to i mam nadzieję, że będzie dobrze c;

Jak myślicie, o co chodzi Ashley? Piszcie w komentarzach! :)

Udało wam się ładnie dojść do 5 komentarzy ;) Myślę, że tym razem podniesiemy troszeczkę poprzeczkę, co? Dacie radę!

Nowy rozdział dodam pod warunkiem, że od dziś dojdzie conajmniej 7 nowych komentarzy.

Pozdrawiam,
Marysia ♥


      

9 komentarzy:

  1. super czekam na next weny życze

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo <3 czekam na next a co do Ashley? Kto to wie (no oprócz ciebie xD) Bramy rządzi!!! ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. supcio, dalej dziewczyno, ty książkę pisz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny! Bardzo mi się podoba. Ogólnie trochę mi głupio, bo nawet nie mam się do czego przyczepić. ;( Ale dla Ciebie to chyba komplement także.. Weny kochana! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg!! love <333333 PISZ DALEJ LOVE ! 100% Pisz dalej <3333

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG TO JEST NIESAMOWITE <3<3<3<3 MUSISZ PISAĆ DALEJ! <3 KOCHAM CIE I TO OPOWIADANIE :D przepraszam ze napisalam takimi duzymi ale po prostu to jest genialne ;* (a i jeszcze przepraszam za bledy jak jakies sa xd) nie mogę sie doczekac następnego<3
    /Dżemolll

    OdpowiedzUsuń
  7. ja tes didt kow you redy

    OdpowiedzUsuń