Nowy rozdział dodam pod warunkiem, że od dziś dojdzie conajmniej 5 nowych komentarzy.
Amanda
Po skończeniu spotkania organizacyjnego związanego z musicalem, poszłam do swojej szafki aby zabrać z niej moje rzeczy. Nagle usłyszałam, jak Brad i Micheal pytają mnie jednocześnie. Oboje proponowali mi spotkanie. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Nadal ciężko było mi się zdecydować, którego chłopaka wybrać. Stwierdziłam, że tym razem, pod pretekstem prób do musicalu, spotkam się z Mice'iem. Miałam nadzieję, że Brad nie pomyśli sobie niewiadomo czego.
Na próby umówiliśmy się w domu chłopaka. Miałam do niego przyjść następnego dnia po lekcjach. Z lekką niecierpliwością czekałam na to spotkanie. Kiedy w piątek skończyłam lekcję, szybko ubrałam się i już chciałam pobiec do szatni Mice'a, lecz to on czekał na mnie przed naszym boksem.
Styczeń się kończył. Zimowa pogoda również - robiło się coraz cieplej, śnieg który zdołał spaść rozpuszczał się. W mojej granatowej bluzie z "miśkiem" w środku było mi na szczęście dość ciepło. Micheal poprowadził mnie w przeciwną stronę niż ja mieszkałam. Dom chłopaka znajdował się dość blisko szkoły, więc nie szliśmy długo. Moje pierwsze wrażenie po wejściu do środka to: wszędzie brąz. Meble były ciemnobrązowe, ściany jasnobrązowe, różne dywany i ozdoby także. Mimo wszystko wnętrze wydawało się być przytulne.
W domu chłopaka nie było nikogo. Poszliśmy do jego pokoju. Mice poczęstował mnie ciasteczkami, po jakimś czasie przyniósł herbatę.
-Szczerze mówiąc, nie wiem od czego zacząć - przyznał.
Wyciągnęłam z mojej torby swoją rolę i przejrzałam. Po chwili podałam chłopakowi kartkę.
-Popatrz, może to? - zapytałam wskazując jedną scenę - Wygląda na dosyć proste jak na razie.
Ćwiczyliśmy dość długo. Był to musical i było w nim bardzo dużo śpiewanych partii. Myśleliśmy jak powinno się zaintonować dane linijki itp.
Głos Mice'a był dość zachrypnięty, co dodawało mu takiej... maniery. Dziwnie się czułam kiedy musiałam śpiewać swoje kwestie. Bałam się, że coś mi w nich nie wyjdzie. Na szczęście wszystko poszło dość dobrze.
Później postanowiliśmy przećwiczyć tzw. scenę "przy bramie"*. Wyszliśmy na dwór, ponieważ się rozpogodziło. Skorzystaliśmy z tego, że na podwórko Micheal'a wchodziło się właśnie taką dużą bramą. Mice, jako Marius (ew. Mariusz, ale od teraz będę używać wersji francuskiej/angielskiej) wyszedł za nią, a ja miałam powoli zbliżać się w jego kierunku. Szłam powoli, nucąc piosenkę z musicalu pt. "A heart full of love".
Kiedy znalazłam się już przy bramie, tak jak napisane było w didaskaliach** zbliżyłam twarz do twarzy Mice'a. Poczułam się dziwnie. Miałam wrażenie, jakbym za chwilę miała go pocałować, a przecież nie chciałam tego robić. Ale co z tego? Już po chwili Mice dotknął nosem mojego nosa. Właściwie, miałam protestować, ale kto by o tym myślał w takiej chwili? Chłopak pocałował mnie najpierw delikatnie w policzek, a zaraz po tym mocniej w usta. Nawet objęłam jego twarz ręką, lecz coś sprawiło, że opanowałam się. Powoli odsunęłam Micheal'a od siebie. To nie było w porządku. Dopiero co całowałam Bradley'a. Nie mogłam tak po prostu zamieniać go na Mice'a. Odepchnęłam chłopaka jednym palcem i popatrzyłam prosto w jego oczy. Musiałam zamrugać, ponieważ zamiast bardzo ciemnych, brązowych oczu Mice'a ujrzałam czekoladowe tęczówki Brada. Zaraz na szczęście wszystko wróciło na miejsce.
-Mice, nie... Ja nie mogę... - wzięłam głęboki oddech i próbowałam wyjaśnić.
-Dobra, rozumiem - odparł chłopak, chociaż nie do końca byłem pewna, czy mówi prawdę.
Ćwiczyliśmy jeszcze przez 10 minut po czym udałam, że dostałam sms'a i koniecznie muszę wracać do domu. Nie mogłam znieść tej dziwnej atmosfery między nami.
Po co on mnie całował?! Będę miała teraz wyrzuty sumienia, co zrobiłam itd. Żywiłam jeszcze nadzieję, że nikt nie widział tej mojej chwili słabości. Jeszcze by się coś z tego narobiło, a to nie byłoby w porządku.
*Jeśli ktoś oglądał filmową wersję Nędzników -> scena podczas piosenki "A heart full of love", wtedy gdy Eponine przyprowadza Mariusza pod dom Cosette :)
** Gdyby ktoś nie wiedział to -> didaskalia= wskazówki dla aktorów pisane między kwestiami w różnych dramatach itd.
Bradley
Po weekendzie w poniedziałek, czekałem przed szkołą na Tristana. Miałem go odprowadzić i przy okazji skoczylibyśmy do McDonalda albo gdzieś indziej. Usiadłem sobie na ławce i rozmyślałem. Kończyłem lekcje godzinę wcześniej niż Tris tak też miałem dużo czasu.
Minęło ok. 15 minut, kiedy w drzwiach szkoły zobaczyłem Ashley. Od paru miesięcy miałem spokój, ponieważ odczepiła się ode mnie. Usiadła obok i niby od niechcenia zapytała:
-Jutro mamy kartkówkę z matmy?
-Mhm... - odparłem.
-Dobra, nie będę udawać. Dobrze wiesz, że mnie to nie obchodzi - powiedziała stanowczo i popatrzyła na mnie.
Uniosłem lekko brwi i czekałem na jakieś wyjaśnienia.
-Słyszałeś już najnowsze plotki? O Amandzie i Mice'u Jutry'u? - zaintrygowała mnie.
-Jeszcze nie, o co chodzi?
-Dora opowiadała mi, że jakaś jej psiapsióła widziała, jak się całują.
-CO?! Znasz jakieś szczegóły? - nie zdołałem ukryć zdumienia.
-Haha, widzę, że się przejąłeś - odparła - Dokładnie nie wiem, stali podobno pod domem Micheal'a i akurat tamtędy przechodziła ta dziewczyna. Nie trudno zauważyć jak ktoś się całuje.
-O kurczę... - westchnąłem i przeczesałem włosy ręką.
-Ja lecę, tak chciałam ci przekazać to na wszelki wypadek - powiedziała i odeszła zostawiając mnie samego z ponurymi myślami.
Czyli jednak z nim przegrałem. Amy wybrała Mice'a. Ja już byłem nieważny. Starałem się, zmieniłem - wszystko na nic. Może miałem jeszcze nadzieję? Nie... Co tu siebie oszukiwać? Micheal pasował do niej dużo bardziej niż ja. Niestety.
Usłyszałem dzwonek na przerwę i po chwili ze szkoły wylali się uczniowie. Tristana znalazłem szybko - odznaczał się wysokością.
-Siemasz, stary - przywitał się ze mną.
-Cześć - odparłem trochę bez uczucia. Nadal byłem przybity wiadomością od Ashley.
-Idziemy do Mc'a czy KFC?
-Gdzie wolisz...
-To idziemy do Mc'a - zadecydował blondyn - Ale co ty taki zdołowany? O kurczę chyba wiem...
-Mhm...
-Chodzi o Amy i...
-Tak! Nie musisz mi tego znowu uświadamiać - odpowiedziałem zirytowany.
-Dobra, stary... Ale wiesz, że to tylko durne plotki? - dodał Tris. Nie, do tej pory o tym nie pomyślałem. Czyli może jednak to nie prawda?
-Może i masz racje... - westchnąłem.
-No pewnie, że mam! Amy nie jest taką... no wiesz.
-Pogadam z nią może - pomyślałem na głos - Ale teraz idziemy do KFC!
-Chciałeś powiedzieć, do Mc'a.
-Nie, nie... Idziemy do KFC.
-Brad, sam dopiero mówiłeś...
-Ale nie chcę iść do McDonalda. Ja wolę KFC.
-Idziemy do Mc'a...
Kłóciliśmy się jeszcze przez chwilę po czym już uległem i poszliśmy do Mc'a. Później odprowadziłem kumpla pod dom i zawróciłem w stronę portu. Postanowiłem jednak, że już teraz odwiedzę Amandę. Po drodze dużo myślałem, o tym, czego się dowiedziałem. Jeśli to nie prawda, to pewnie głupio wypadnę przed dziewczyną. Jeśli jednak naprawdę oni się... całowali... Ciężko mi będzie pogodzić się z tą myślą.
Doszedłem do domu Amy. Stojąc przed bramą jeszcze raz przemyślałem, co mam powiedzieć. Zadzwoniłem do domofonu. Otworzyłem furtkę i skierowałem się w stronę drzwi. Po raz pierwszy w życiu, tak stresowałem się przed rozmową z dziewczyną. Chyba naprawdę mi na niej zależało...
Zapukałem jeszcze do drzwi - otworzył mi tata Amandy. Popatrzył na mnie zdziwiony i mruknął coś o tym, że mam wejść. Według jego wskazówek skierowałem się do pokoju Amy. Po drodze spotkałem Justie, przywitałem się z nią. Lekko uchyliłem drzwi od pokoju dziewczyny, na chwilę się zatrzymałem i po chwili wszedłem do środka. Amy siedziała na łóżku i notowała coś w jakimś zeszycie.
-Heeej... - powiedziałem cicho.
Dziewczyna podniosła wzrok znad kartki, po czym odłożyła zeszyt i wstała.
-Cześć - odparła krótko - Co tutaj robisz?
-Aaa... Tak przyszedłem pogadać - stwierdziłem, że muszę powoli rozwinąć temat.
Amy z powrotem usiadła po turecku na łóżku, a ja uczyniłem to samo. Patrzyłem na nią, lecz ta unikała mojego wzroku. Ewidentnie chciała coś ukryć. Obawiałem się, że wiedziałem co.
Odchrząknąłem:
-I jak poszła próba? - zapytałem.
-Myślę, że dobrze... - odparła dziewczyna wymijająco.
-Oh, naprawdę? - powiedziałem z lekką nutą ironii.
Trochę wystraszyłem tym Amandę. Spłoszyła się nieco i nie wiedziała, co odpowiedzieć.
-Brad, o co ci chodzi?
-Wiesz... Różne rzeczy mówią w szkole.
-Na przykład...? - nadal niepewnie spytała.
-Amy, czy wy.. czy wy się - wziąłem głęboki oddech i prawie bezgłośnie wypowiedziałem - całowaliście?
Popatrzyłem prosto w oczy dziewczyny. Utonąłem w cudownych zielono-szarych tęczówkach. Wzrok Amy wyrażał jednocześnie przeprosiny, jak i tą niepewność, którą wprowadzała nasza relacja. Oboje nie wiedzieliśmy, o co tak naprawdę nam chodzi.
-Ta-ak... - wyszeptała jeszcze po czym rzuciła się w moje ramiona.
Przytuliłem ją i delikatnie gładziłem po plecach. Słyszałem tylko jej delikatne łkanie. Szczerze mówiąc, nie zdziwiła mnie odpowiedź Amy. Zamiast być zły na nią, byłem zły na siebie. Przecież to ja wywarłem na niej tą presję i teraz dziewczyna nie mogła odczytać własnych uczuć.
Amanda
Brad przytulił mnie i delikatnie gładził po plecach. To, co było między nami wywierało na mnie pewną presję i tym razem już nie wytrzymałam. Zaczęłam cicho płakać. Na szczęście po chwili się opanowałam. Podniosłam zapłakaną twarz z ramienia chłopaka i znów na niego popatrzyłam.
-Dlaczego to musi się tak kończyć? - zapytałam szeptem.
Bradley otarł wierzchem dłoni mój policzek i cmoknął mnie delikatnie w nos.
-No już... Będzie dobrze... - powiedział.
-Nie, Brad... Czemu miałoby być dobrze? - odepchnęłam lekko jego rękę.
Siedzieliśmy naprzeciwko siebie bez słowa. Czemu tak często zapadały między nami chwile milczenia?
Chciałam przeczesać moje włosy ręką, lecz podczas tego gestu poczułam, jak spada mi coś z ręki. Błękitna wstążka. Jakimś cudem odwiązała się i w tamtym momencie leżała między mną a Bradleyem. Popatrzyliśmy najpierw na nią, a potem na siebie. Nasze twarze zbliżyły się, a kiedy nosy się styknęły uśmiechnęłam się. Najpierw pocałowaliśmy się delikatnie, lecz po chwili złapałam szyję i włosy Brada, a on objął mnie w talii. Nie na tym koniec - minęło parę sekund, jak moje nogi oplotły ciało chłopaka. Delikatne pocałunki zmieniły się w te namiętne. Brad opadł do tyłu, znów znalazłam się tuż nad nim. I wszystko skończyłoby się dobrze, gdybyśmy w porę usłyszeli nadchodzące kroki...
Amanda ♥
To już trzynasty rozdział! ;3
Kończyłam go o 1 w nocy, mam nadzieję, że nie porobiłam przez to błędów :p
Prosiłam was ostatnio o 5 komentarzy... I udało się ;D Dziękuję wam bardzo ;3
|
A co powiecie o fabule? ^.-
Dodaję coraz więcej takich scen... Rozumiecie ;D Ale staram się je ograniczać, bo jeszcze coś dziwnego wyjdzie z naszego ff, a tego nie chcemy xP
Tym razem powtórzymy procedurę z poprzedniego rozdziału:
Nowy rozdział dodam pod warunkiem, że od dziś dojdzie conajmniej 5 nowych komentarzy.
Mam nadzieję, że skłoni was to trochę do komentowania :p
Pozdrawiam,
Marysia ♥
to było świetne pisz dalej czekam na nexta i napisz książke
OdpowiedzUsuń*.* OMG!! Słitaśne... Dalej, ja chcem dalej!!
OdpowiedzUsuńNo nareszcie coś się poważnego między nimi dzieje! Nie mogę się doczekać nexta! xoxo
OdpowiedzUsuńOooowwww jak słodko <3 Bramy rządzi!!!! czekam na next i życzę weny,chęci i czasu <3
OdpowiedzUsuńsłodko*o*
OdpowiedzUsuńprzeczytałam wczoraj twoje ff i zauważyłam sporą poprawę twojego stylu, z każdym rozdziałem piszesz!;)
Gratuluję i czekam na kolejny
P.S: Scena pod koniec aww*o* Też tak chce!;(
Ooo, dziękuję ;D Staram się pisać coraz lepiej, więc miło czytać takie komentarze :)
UsuńA scena pod koniec... Sama bym tak chciała, heh ;d No ale co, poczekamy, zobaczymy :p
PS Już jutro nowy rozdział! ^.^
twoie opowiadania som fantastycne i cikawe
OdpowiedzUsuń