Nowy rozdział dodam pod warunkiem, że od dziś dojdzie conajmniej 7 nowych komentarzy.
Amanda
Ale czy miałam się zgodzić?
Tak. To było właśnie to, czego chciałam w tamtym momencie. Pragnęłam znów zatopić rękę w jego przecudownych lokach, ustami dotknąć jego cudownych ust... Pragnęłam aby znów objął mnie swoją wspaniałą ręką, a drugą gładził po twarzy...
-Ta-a-k... Tak, Brad, tak! - wykrzyknęłam, a Brad wskoczył przez okno do mojego pokoju.
Rzucił się na podłogę. Złapałam jego twarz i namiętnie pocałowałam, co sprawiło, że oboje usiedliśmy pod oknem. Ja na jego kolanach, a on znów mnie objął... Pocałunki oddawaliśmy przez parę chwil. W pewnym momencie przestałam i odsunęłam się od jego głowy. Zaśmiałam się i chłopak zrobił to samo. Nadal siedziałam na nim i tym razem mocno wtuliłam głowę w jego ramiona. Siedzieliśmy tam kilka minut po czym powoli wstałam oraz poleciłam Bradleyowi zrobić to samo.
Westchnęłam i cicho powiedziałam:
-Brad... - ten złapał lekko moją twarz i pocałował w czoło:
-Nawet nie wiesz, jak się cieszę - wyszeptał.
* * *
Tydzień później podczas obiadu u Brada, na który zostałam zaproszona, nareszcie mogłam lepiej poznać jego mamę. Siedzieliśmy przy niewielkim stoliku w takiej też kuchni i jedliśmy podany przez nią rosół.
-Wow, najsmaczniejszy rosół jaki jadłam - wyznałam szczerze.
Brad tylko się uśmiechnął. Dobrze wiedziałam, że troszeczkę obawiał się tego spotkania - nie wiedział, czy razem z jego mamą zaakceptujemy siebie nawzajem.
-Oh, to naprawdę miłe z twojej strony, kochana - odpowiedziała kobieta.
Angelina Simpson, bo tak się nazywała, była bardzo podobna do swojego syna. Choć właściwie, to on był podobny do niej. Jej ciemne włosy opadały gęstymi falami na ramiona; jej oczy identycznego koloru co Brada - wyrażały miłość i dobroć, lecz można było wyczuć w nich również dawne cierpienie. Pamiętałam, co opowiadał mi Bradley - jego tata, a mąż pani Angeliny, zmarł kiedy chłopak miał 5 lat. Mieszkali wtedy we troje w Grecji. Przeprowadzili się na Zakintos, ponieważ stąd pochodziła ich rodzina i tutaj mieszkała bliska ciocia mamy Brada. Wracając do samej Angeliny - nie należała do najchudszych, a mi osobiście przypominała typową gosposię. Od razu ją polubiłam.
Po skończeniu obiadu, Brad zaproponował abyśmy poszli do pokoju. Sam już odszedł, a ja za prośbą mamy chłopaka na chwilę zostałam w kuchni.
-Amando... - zaczęła, ale od razu jej przerwałam:
-Amy, niech mi pani mówi Amy, dobrze? - uśmiechnęłam się.
-Dobrze - odpowiedziała mi tym samym - Więc, Amy, chciałabym abyś wiedziała, że... Brad jest specyficznym chłopakiem. I myślę, że ty zadziałałaś na niego bardzo... bardzo mocno. Nigdy nie czuł czegoś takiego do dziewczyny, jestem tego pewna... Mam nadzieję, że wiesz, co dalej z tym zrobić - wyznała.
Podziękowałam p. Angelinie i poszłam do pokoju Bradley'a. Ten siedział na łóżku i przeglądał jakieś kartki. Kiedy weszłam uśmiechnął się i zaprosił abym usiadła obok.
-Co tam?
-Aaa nic... Tak pytała - odpowiedziałam wymijająco - To wspaniała kobieta.
-Mhm... - nie wnikał w szczegóły Brad - Sprawdzisz?
Podał mi kartki, na których, jak się okazało, zapisany był tekst piosenki. Zaintrygowana przeczytałam go, po czym zwróciłam się do chłopaka:
-Jest świetny... Sam go pisałeś?
-Większość tak, ale chłopcy mi trochę pomogli... Podoba ci się?
-No jasne - odpowiedziałam z uśmiechem - Tylko, czy mi się wydaję, czy ona...
-Opisuje nas? - przerwał mi Brad i dodał - Owszem.
-Oj, ty głuptasie... - zaśmiałam się i poczochrałam jego czuprynę, a zaraz po tym pocałowałam.
-Jesteś gotowa na koncert Lawson? - zapytał mnie chłopak.
-Myślę, że tak... Nie mogę się doczekać.
-Iii... Wiesz już z kim idziesz? - próbował dociec.
-A jak sądzisz, co?
-No oczywiście, że ze mną, prawda? - zaśmiał się - Jeśli oczywiście chcesz...
-A jak myślałeś? Wiadomo, że pójdę z tobą. Wzięłabym Vanessę, ale ona i tak ich nie słucha, poza tym uparła się, że będzie się uczyć do jakiegoś sprawdzianu...
Pogadaliśmy jeszcze trochę, a później wyszliśmy na miasto. Poszliśmy do KFC, tak jak upierał się Brad, a później chłopak odprowadził mnie do domu. Tam znów pocałowaliśmy się, tym razem na pożegnanie. Niestety, nie uszło to uwadze mojej mamy. Kiedy weszłam do domu od razu zaczęła mnie wypytywać:
-Amy, chodź tu na chwilę... - poprosiła z salonu, gdzie właśnie robiła sobie manicure.
-Taaak?
-Czy mi się zdawało, czy to był Bradley...? - snuła przypuszczenia.
-Tak, masz rację - przyznałam.
-I co, jednak ze sobą chodzicie? - zapytała z nutą satysfakcji - Mówiłam, że tak będzie!
-Oj, mamo... Lecę już do pokoju, dobrze?
-Eh, no idź, idź... - westchnęła.
1 Marca. Już jutro koncert Lawson. Strasznie nie mogłam doczekać się tego dnia, a teraz obawiałam się, że coś nie wyjdzie i nie będę mogła pojechać. Wiedziałam, że żeby ich spotkać musiałabym wyjechać na koncert dużo wcześniej i dlatego postanowiłam wyjechać już dziś.
Brad czekał na mnie w parku. Przytuliliśmy się na przywitanie i ruszyliśmy w stronę portu. Musieliśmy płynąć statkiem aby dostać się do Grecji, gdzie miał się odbyć koncert. Minusem mieszkania na wyspie było właśnie przemieszczanie się. Wszędzie trzeba było płynąć statkiem. Mimo to lubiłam takie podróże. Uczuć, które towarzyszyły mi podczas tych 10 minut, kiedy nie widać było lądu, nie dało się opisać. Słońce odbijające się od morza mieniącego się niezliczonymi kolorami turkusu i błękitu... I to bezchmurne niebo...
Stałam przy barierce statku i podziwiałam rozbijające się o burtę fale. Brad, który wcześniej zwiedził cały statek w poszukiwaniu bufetu (nie potrafił wytrzymać godziny bez zjedzenia czegokolwiek), teraz podszedł do mnie i objął w pasie.
-I jak? Podekscytowana, co? - zapytał.
-Tak... Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że ich spotkam - odparłam.
-Hej, hej, hej, bo jeszcze będę zazdrosny - dodał i dał mi buziaka w policzek.
Usiedliśmy przy stoliku i zjedliśmy przyniesione przez chłopaka lody. Dalsza część rejsu minęła nam dość szybko. Z Arkoudii (greckie miasto na wschodzie kraju) pociągiem pojechaliśmy do Aten. Tam mieliśmy zarezerwowane miejsca w hotelu blisko hali, na której następnego dnia pojawić miał się zespół. Podróż pociągiem trwała naprawdę długo - a to rozmawialiśmy, a to słuchaliśmy muzyki, czasem czytałam książkę i w końcu dojechaliśmy do Aten. Było już strasznie ciemno i późno. Brad złapał moją torbę z rzeczami i ruszyliśmy w kierunku przystanku autobusowego. Czekaliśmy chwilę po czym przyjechał autobus. Dziwnie się czułam w tak dużym mieście - Zakintos nie należało do wielkich cywilizacji. Zaspana i nieprzytomna od razu rzuciłam się na łóżko, kiedy już dotarliśmy do hotelu. Nasz pokój był dwuosobowy i na szczęście mieścił dwa łóżka. To byłoby naprawdę dziwne, gdybym spała z Bradem! Tak, to prawda, jesteśmy teraz razem, ale bez przesady... Nie powinniśmy robić takich rzeczy.
Wracając, ok. godziny 22 położyliśmy się spać. Nasze łóżka stały przy dwóch przeciwległych ścianach i oddzielał nas jakiś metrowy fragment podłogi. Leżąc patrzyłam w stronę Bradley'a, a on na mnie.
-Brad? - wyszeptałam.
-Hm?
-A co jeśli ich nie spotkamy...? - niepokoiłam się.
-Spotkamy ich, spokojnie - odpowiedział i mimo panującej ciemności zauważyłam, że puścił oko.
-Dobranoc - powiedziałam jeszcze ciszej.
-Dobranoc.
Odwróciłam się w kierunku ściany, lecz długo nie mogłam zasnąć. Słyszałam też szmer kołdry, co oznaczało, że Brad również się wiercił. Nie wiedziałam ile czasu minęło, kiedy usiadłam na łóżku i głośno oznajmiłam, że nie mogę spać. Brad również usadowił się i oparł o ścianę, a ja wstałam i dosiadłam się do niego. Oparłam głowę na ramieniu chłopaka, a ten objął mnie jedną ręką.
-Nigdy nie byłam na ich koncercie... - wyznałam, a ten przejechał ręką po moich włosach - Wiesz, że spełniają się teraz moje marzenia? - dodałam.
-Widać to po tobie, Amy - odparł Brad.
-Jadę na koncert mojego ulubionego zespołu, a przy sobie mam najwspanialszego chłopaka na świecie - uśmiechnęłam się.
Brad nie odpowiedział tylko uśmiechnął się i mocniej mnie przytulił.
-Amuś, idziemy spać? - zapytał uroczo - Musisz się wyspać, żeby szaleć jutro pod sceną.
-Nie wiem, czy zasnę... - odpowiedziałam.
-Oj zaśniesz, zaśniesz.
Chłopak położył się na swoim łóżku, a ja zrobiłam to samo. Leżałam tyłem do niego, a Brad objął mnie w pasie. Zorientowałam się, że po chwili zasnął, bo czuć było jego powolne oddychanie. Uśpiona bliską obecnością Bradley'a spałam jak kamień do samego rana. Jednak kiedy już się obudziłam ocknęłam się trochę - dopiero do mnie dotarło, do czego mogło dojść. Wystraszyłam się, lecz po chwili uspokoiłam, ponieważ Brad jeszcze mocniej mnie przytulił i właściwie nie pozwolił wstać. Później już nie spałam, a gdy zadzwonił mój budzik wstałam z łóżka i rozpoczęłam przygotowywanie się.
Po zjedzeniu obfitego śniadania i naszykowaniu się, mogliśmy wyruszyć na koncert. Chciałam zająć jak najlepsze miejsce - zaraz pod sceną. Wiedziałam jednak, że miałam na to nikłe szanse i dlatego starałam się dotrzeć na miejsce jak najszybciej. Moje obawy były jednak zbędne - na hali nie było jeszcze tak wielu osób, lecz musiałam przyznać, że do występu Lawson zostało jeszcze ponad 5 godzin. W tym czasie zagadałam do paru innych fanek, czytałam książkę, którą specjalnie wzięłam, rozmawiałam z Bradem... Kilka dziewczyn rozpoznało go jako wokalistę The Vamps. Zrobiły sobie zdjęcia, wzięły autografy... Na mnie patrzyły dziwnie, ale zignorowałam to - dziś miało mieć miejsce jedno z najważniejszych wydarzeń w moim życiu.
I stało się. Andy (wokalista), Joel (gitarzysta), Ryan (basista) i Adam (perkusista) wybiegli na scenę i przywitali się z nami. Wszystkie razem z innymi fankami wpadłyśmy w szał - zaczęłyśmy piszczeć i krzyczeć... Najpierw Lawson zaśpiewali parę mniej znanych piosenek, później przeszli do singli, m.in. Brokenhearted, Taking Over Me i inne... Czas mijał mi niesamowicie szybko... Nawet się nie obejrzałam, jak Andy ogłosił, że teraz, jako ostatnią piosenkę, zaśpiewają Juliet. Wtedy Brad wziął mnie na barana, przez co znajdowałam się wyżej niż większość fanek. Wyjęłam swój plakat z napisem " I can be your Juliet", który nawiązywał do właśnie tej piosenki. Podczas ostatniego refrenu Andy zbiegł kawałek ze sceny i doszedł do barierek, za którymi staliśmy. Mogłam go przytulić, dostałam od niego całusa... Byłam tak strasznie podekscytowana tym wszystkim, że w pewnym momencie prawie zemdlałam - na szczęście Brad złapał mnie i nic mi się nie stało.
-Nic ci nie jest?! - próbował przekrzyczeć hałas na hali.
-Nie, jest dobrze!
Stwierdziłam, że na darmo dalsze krzyczenie, ponieważ i tak nic nie było słychać. Lawson długo się żegnali aż w końcu zeszli ze sceny aby rozdać autografy tym, którzy jeszcze ich nie dostali.
Po skończeniu obiadu, Brad zaproponował abyśmy poszli do pokoju. Sam już odszedł, a ja za prośbą mamy chłopaka na chwilę zostałam w kuchni.
-Amando... - zaczęła, ale od razu jej przerwałam:
-Amy, niech mi pani mówi Amy, dobrze? - uśmiechnęłam się.
-Dobrze - odpowiedziała mi tym samym - Więc, Amy, chciałabym abyś wiedziała, że... Brad jest specyficznym chłopakiem. I myślę, że ty zadziałałaś na niego bardzo... bardzo mocno. Nigdy nie czuł czegoś takiego do dziewczyny, jestem tego pewna... Mam nadzieję, że wiesz, co dalej z tym zrobić - wyznała.
Podziękowałam p. Angelinie i poszłam do pokoju Bradley'a. Ten siedział na łóżku i przeglądał jakieś kartki. Kiedy weszłam uśmiechnął się i zaprosił abym usiadła obok.
-Co tam?
-Aaa nic... Tak pytała - odpowiedziałam wymijająco - To wspaniała kobieta.
-Mhm... - nie wnikał w szczegóły Brad - Sprawdzisz?
Podał mi kartki, na których, jak się okazało, zapisany był tekst piosenki. Zaintrygowana przeczytałam go, po czym zwróciłam się do chłopaka:
-Jest świetny... Sam go pisałeś?
-Większość tak, ale chłopcy mi trochę pomogli... Podoba ci się?
-No jasne - odpowiedziałam z uśmiechem - Tylko, czy mi się wydaję, czy ona...
-Opisuje nas? - przerwał mi Brad i dodał - Owszem.
-Oj, ty głuptasie... - zaśmiałam się i poczochrałam jego czuprynę, a zaraz po tym pocałowałam.
-Jesteś gotowa na koncert Lawson? - zapytał mnie chłopak.
-Myślę, że tak... Nie mogę się doczekać.
-Iii... Wiesz już z kim idziesz? - próbował dociec.
-A jak sądzisz, co?
-No oczywiście, że ze mną, prawda? - zaśmiał się - Jeśli oczywiście chcesz...
-A jak myślałeś? Wiadomo, że pójdę z tobą. Wzięłabym Vanessę, ale ona i tak ich nie słucha, poza tym uparła się, że będzie się uczyć do jakiegoś sprawdzianu...
Pogadaliśmy jeszcze trochę, a później wyszliśmy na miasto. Poszliśmy do KFC, tak jak upierał się Brad, a później chłopak odprowadził mnie do domu. Tam znów pocałowaliśmy się, tym razem na pożegnanie. Niestety, nie uszło to uwadze mojej mamy. Kiedy weszłam do domu od razu zaczęła mnie wypytywać:
-Amy, chodź tu na chwilę... - poprosiła z salonu, gdzie właśnie robiła sobie manicure.
-Taaak?
-Czy mi się zdawało, czy to był Bradley...? - snuła przypuszczenia.
-Tak, masz rację - przyznałam.
-I co, jednak ze sobą chodzicie? - zapytała z nutą satysfakcji - Mówiłam, że tak będzie!
-Oj, mamo... Lecę już do pokoju, dobrze?
-Eh, no idź, idź... - westchnęła.
1 Marca. Już jutro koncert Lawson. Strasznie nie mogłam doczekać się tego dnia, a teraz obawiałam się, że coś nie wyjdzie i nie będę mogła pojechać. Wiedziałam, że żeby ich spotkać musiałabym wyjechać na koncert dużo wcześniej i dlatego postanowiłam wyjechać już dziś.
Brad czekał na mnie w parku. Przytuliliśmy się na przywitanie i ruszyliśmy w stronę portu. Musieliśmy płynąć statkiem aby dostać się do Grecji, gdzie miał się odbyć koncert. Minusem mieszkania na wyspie było właśnie przemieszczanie się. Wszędzie trzeba było płynąć statkiem. Mimo to lubiłam takie podróże. Uczuć, które towarzyszyły mi podczas tych 10 minut, kiedy nie widać było lądu, nie dało się opisać. Słońce odbijające się od morza mieniącego się niezliczonymi kolorami turkusu i błękitu... I to bezchmurne niebo...
Stałam przy barierce statku i podziwiałam rozbijające się o burtę fale. Brad, który wcześniej zwiedził cały statek w poszukiwaniu bufetu (nie potrafił wytrzymać godziny bez zjedzenia czegokolwiek), teraz podszedł do mnie i objął w pasie.
-I jak? Podekscytowana, co? - zapytał.
-Tak... Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że ich spotkam - odparłam.
-Hej, hej, hej, bo jeszcze będę zazdrosny - dodał i dał mi buziaka w policzek.
Usiedliśmy przy stoliku i zjedliśmy przyniesione przez chłopaka lody. Dalsza część rejsu minęła nam dość szybko. Z Arkoudii (greckie miasto na wschodzie kraju) pociągiem pojechaliśmy do Aten. Tam mieliśmy zarezerwowane miejsca w hotelu blisko hali, na której następnego dnia pojawić miał się zespół. Podróż pociągiem trwała naprawdę długo - a to rozmawialiśmy, a to słuchaliśmy muzyki, czasem czytałam książkę i w końcu dojechaliśmy do Aten. Było już strasznie ciemno i późno. Brad złapał moją torbę z rzeczami i ruszyliśmy w kierunku przystanku autobusowego. Czekaliśmy chwilę po czym przyjechał autobus. Dziwnie się czułam w tak dużym mieście - Zakintos nie należało do wielkich cywilizacji. Zaspana i nieprzytomna od razu rzuciłam się na łóżko, kiedy już dotarliśmy do hotelu. Nasz pokój był dwuosobowy i na szczęście mieścił dwa łóżka. To byłoby naprawdę dziwne, gdybym spała z Bradem! Tak, to prawda, jesteśmy teraz razem, ale bez przesady... Nie powinniśmy robić takich rzeczy.
Wracając, ok. godziny 22 położyliśmy się spać. Nasze łóżka stały przy dwóch przeciwległych ścianach i oddzielał nas jakiś metrowy fragment podłogi. Leżąc patrzyłam w stronę Bradley'a, a on na mnie.
-Brad? - wyszeptałam.
-Hm?
-A co jeśli ich nie spotkamy...? - niepokoiłam się.
-Spotkamy ich, spokojnie - odpowiedział i mimo panującej ciemności zauważyłam, że puścił oko.
-Dobranoc - powiedziałam jeszcze ciszej.
-Dobranoc.
Odwróciłam się w kierunku ściany, lecz długo nie mogłam zasnąć. Słyszałam też szmer kołdry, co oznaczało, że Brad również się wiercił. Nie wiedziałam ile czasu minęło, kiedy usiadłam na łóżku i głośno oznajmiłam, że nie mogę spać. Brad również usadowił się i oparł o ścianę, a ja wstałam i dosiadłam się do niego. Oparłam głowę na ramieniu chłopaka, a ten objął mnie jedną ręką.
-Nigdy nie byłam na ich koncercie... - wyznałam, a ten przejechał ręką po moich włosach - Wiesz, że spełniają się teraz moje marzenia? - dodałam.
-Widać to po tobie, Amy - odparł Brad.
-Jadę na koncert mojego ulubionego zespołu, a przy sobie mam najwspanialszego chłopaka na świecie - uśmiechnęłam się.
Brad nie odpowiedział tylko uśmiechnął się i mocniej mnie przytulił.
-Amuś, idziemy spać? - zapytał uroczo - Musisz się wyspać, żeby szaleć jutro pod sceną.
-Nie wiem, czy zasnę... - odpowiedziałam.
-Oj zaśniesz, zaśniesz.
Chłopak położył się na swoim łóżku, a ja zrobiłam to samo. Leżałam tyłem do niego, a Brad objął mnie w pasie. Zorientowałam się, że po chwili zasnął, bo czuć było jego powolne oddychanie. Uśpiona bliską obecnością Bradley'a spałam jak kamień do samego rana. Jednak kiedy już się obudziłam ocknęłam się trochę - dopiero do mnie dotarło, do czego mogło dojść. Wystraszyłam się, lecz po chwili uspokoiłam, ponieważ Brad jeszcze mocniej mnie przytulił i właściwie nie pozwolił wstać. Później już nie spałam, a gdy zadzwonił mój budzik wstałam z łóżka i rozpoczęłam przygotowywanie się.
Po zjedzeniu obfitego śniadania i naszykowaniu się, mogliśmy wyruszyć na koncert. Chciałam zająć jak najlepsze miejsce - zaraz pod sceną. Wiedziałam jednak, że miałam na to nikłe szanse i dlatego starałam się dotrzeć na miejsce jak najszybciej. Moje obawy były jednak zbędne - na hali nie było jeszcze tak wielu osób, lecz musiałam przyznać, że do występu Lawson zostało jeszcze ponad 5 godzin. W tym czasie zagadałam do paru innych fanek, czytałam książkę, którą specjalnie wzięłam, rozmawiałam z Bradem... Kilka dziewczyn rozpoznało go jako wokalistę The Vamps. Zrobiły sobie zdjęcia, wzięły autografy... Na mnie patrzyły dziwnie, ale zignorowałam to - dziś miało mieć miejsce jedno z najważniejszych wydarzeń w moim życiu.
I stało się. Andy (wokalista), Joel (gitarzysta), Ryan (basista) i Adam (perkusista) wybiegli na scenę i przywitali się z nami. Wszystkie razem z innymi fankami wpadłyśmy w szał - zaczęłyśmy piszczeć i krzyczeć... Najpierw Lawson zaśpiewali parę mniej znanych piosenek, później przeszli do singli, m.in. Brokenhearted, Taking Over Me i inne... Czas mijał mi niesamowicie szybko... Nawet się nie obejrzałam, jak Andy ogłosił, że teraz, jako ostatnią piosenkę, zaśpiewają Juliet. Wtedy Brad wziął mnie na barana, przez co znajdowałam się wyżej niż większość fanek. Wyjęłam swój plakat z napisem " I can be your Juliet", który nawiązywał do właśnie tej piosenki. Podczas ostatniego refrenu Andy zbiegł kawałek ze sceny i doszedł do barierek, za którymi staliśmy. Mogłam go przytulić, dostałam od niego całusa... Byłam tak strasznie podekscytowana tym wszystkim, że w pewnym momencie prawie zemdlałam - na szczęście Brad złapał mnie i nic mi się nie stało.
-Nic ci nie jest?! - próbował przekrzyczeć hałas na hali.
-Nie, jest dobrze!
Stwierdziłam, że na darmo dalsze krzyczenie, ponieważ i tak nic nie było słychać. Lawson długo się żegnali aż w końcu zeszli ze sceny aby rozdać autografy tym, którzy jeszcze ich nie dostali.
***
Po powrocie do domu długo wspominałam jeszcze ten koncert. Opowiadałam o nim wszystkim, z którymi rozmawiałam, ponieważ nie myślałam o niczym innym. Z Bradem nie mieliśmy praktycznie żadnych problemów... Często chodziliśmy na randki, przytulaliśmy się, całowaliśmy...
Rok szkolny mijał nam coraz szybciej, a przygotowania do musicalu odbywały się coraz częściej... Już niedługo odbędzie się przedstawienie, a ja nie mogłam się go doczekać.
Witajcie w Rozdziale 16! ^.^
Postarałam się i jest trochę dłuższy niż zwykle ;3
Co sądzicie o związku Bramy? Myślicie, że będzie im się teraz kolorowo żyło? :D
Dziś chciałabym was jeszcze poinformować o różnych sprawach organizacyjnych. Mianowicie - myślę, że możecie już wiedzieć, że pierwsza część naszego fanfiction niedługo się skończy. Podejrzewam, że dojdziemy do ok. 22 rozdziałów, chyba, że coś mi jeszcze wpadnie do głowy. Lecz nie martwcie się - od samego początku mam w planach część drugą, która będzie równie, a może nawet bardziej obfita w wydarzenia ;) Więcej spoilerów wam nie daję, nie chcę psuć niespodzianek ^.^
Liczę na to, że i tym razem uda wam się dobić do 7 komentarzy ;)
Tym razem się troszkę zawiodłam, bo było tylko 6, ale nie będę taka i opublikuję :p
Co nie oznacza, że nie macie komentować więcej! :D
Zapraszam was na Facebook'a i Aska, jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś o mnie itp. Pamiętajcie, że Facebookowi mają lepiej, ale tą akcję rozpocznę, kiedy zaczniecie się tam udzielać :p Więcej informacji na stronie.
Linki macie na pasku menu, gdybyście nie zauważyli ;)
Pozdrawiam,
Marysia ♥
supi rozdział :*
OdpowiedzUsuńJeeejku są razem..<3 Lawson zazdroszczę i to jeszcze z takim chłopakiem. *----*
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, Amy to prawdziwa szczęściara! ;3
Piękne *.*
OdpowiedzUsuńJejusiusiu <3 kocffaam to bloga <3 pisz wiencej bo niemam co cytac <#333333
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, czekam na next
OdpowiedzUsuńxx
Cudowne!
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoją wyobraźnię!!! ;3
OdpowiedzUsuń