sobota, 18 października 2014

Rozdział 17#: "Les Miserables: Nędznicy"

//Przeczytaj Rozdział 16#, aby wiedzieć, co się stało w poprzedniej części opowiadania :)


Nowy rozdział dodam pod warunkiem, że od dziś dojdzie conajmniej 7 nowych komentarzy.


Bradley




      Nigdy wcześniej nie sądziłem, że jedna dziewczyna sprawi, że moje życie stanie się szczęśliwe. Nie potrafiłem opisać tego uczucia inaczej - po prostu byłem szczęśliwy. Wystarczyło, że widziałem ją uśmiechniętą, wystarczyło, że popatrzyła na mnie - od razu uśmiech wkradał mi się na buzię. Miesiące, które spędziliśmy razem były prawdopodobnie najcudowniejszymi w moim życiu.
       Nasze wypady na plażę były niedoopisania. Najpierw zanurzaliśmy się morzu, a później we własnych oczach. W takich chwilach wiedziałem, że nigdy nie zapomnę koloru tych tęczówek, tego spojrzenia jakim Amy mnie obdarzała. Na plaży bawiliśmy się - graliśmy w siatkówkę albo puszczaliśmy latawce i budowaliśmy zamki z piasku, jak małe dzieci. Nie obchodziło mnie to wtedy - szczęście wręcz buzowało we mnie.
      Spotykaliśmy się w swoich domach - szybko zaprzyjaźniłem się z rodziną Amy. Nawet jej tata mnie zaakceptował. Chodziliśmy na randki do przenajróżniejszych restauracji albo korzystaliśmy z uroków Zakintos. Wypływaliśmy w rejsy wynajmowaną łódką (nauczyłem się wiosłować na kursie) i zwiedzaliśmy wyspę. Pływaliśmy do najbardziej schowanych zakamarków wyspy, takich, o których wcześniej nawet nie wiedzieliśmy.
      W między czasie nasz zespół - The Vamps, rozwijał się. Wydaliśmy kolejny singiel "Can We Dance", który cieszył się niesamowitą popularnością. Zdobywaliśmy coraz więcej fanów, a Pan Elegancki wspominał nam ostatnio o możliwości wydania płyty.
     Żyłem w raju.



Amanda



      Czas z Bradem mijał mi bardzo szybko i tak naprawdę był najlepszym czasem w moim życiu. Ani się nie obejrzałam, jak przyszedł czerwiec, a wraz z nim pora na musical. Próby mieliśmy codziennie. Ciężko pracowaliśmy, chcieliśmy wypaść jak najlepiej. Na całe szczęście sprawa z całowaniem Micheala się wyjaśniła. Co prawda nadal musiałam go pocałować, ale Brad rozumiał to i nie miał nic przeciwko. Wiedziałam, że w głębi duszy niezbyt mu się to podoba, ale zgodził się i silnie trzymał tego zdania.

      W ostatnim tygodniu szkoły, we wtorek, mieliśmy odegrać nasze przedstawienie. Brad, Vanessa, Connor, James i Tristan byli ze mną na każdej próbie, a podczas występu mieli siedzieć w pierwszym rzędzie. Dowiedziałam się również, że na widowni pojawi się krytyk, którego zadaniem będzie wyłowienie z naszej szkoły najlepszego aktora. Nie ukrywałam, że strasznie zależało mi na tym aby to właśnie mnie wybrał, co jeszcze pogłębiło moją tremę przed musicalem.
      Ale co - nie miałam wyboru. Widzowie się zebrali, sala teatralna była zapełniona po brzegi. Miałam jeszcze dużo czasu do wyjścia na scenę - moja postać pojawiała się dużo później. Kiedy razem z Mice'em, Danielem (tym samym, który był z nami na październikowym ognisku) i paroma innymi aktorami czekaliśmy na swoją kolej, słyszeliśmy tylko odgłosy dochodzące ze sceny. Byłam strasznie stremowana, tak samo jak reszta. Nic nie mówiliśmy. Wszyscy powtarzaliśmy swoje kwestie, co i tak nie robiło żadnej różnicy, ponieważ od dawna znaliśmy je na pamięć.
       Nadeszła ta chwila, kiedy miałam wyjść na scenę. Po krótkiej przerwie, przy zmianie elementów scenografii, kurtyna została odsłonięta. Razem z Johnem, który grał Jean'a Valjean'a (czyt: Żon'a Walżon'a*) , przyszywanego ojca Cosette, wyszliśmy na scenę. Kiedy zobaczyłam te wszystkie twarze patrzące prosto na mnie - oniemiałam. Zawsze bałam się śpiewania na scenie, a tym razem grałam w musicalu. Oczywiście śpiew był tu nieuniknionym elementem. Już myślałam, że nie wytrzymam, że ucieknę ze sceny i zawalę cały spektakl, lecz mój wzrok skierował się w stronę pierwszego rzędu. Ujrzałam tam Brada i Vanessę, Connora i Justine, mamę i tatę i stwierdziłam, że nie mogę ich zawieść. Odegrałam pierwszą scenę i kiedy nadszedł odpowiedni moment - schowałam się za kulisy. Mogłam głęboko odetchnąć, napić się... Lecz po ok. 5 minutach znów musiałam wyjść na scenę. Tym razem nie miałam z tym już problemu. Zaśpiewałam nienajgorzej, udało mi się to zrobić tak, jak poleciła mi wcześnie pani Wathawey.
      Po jakimś czasie nadeszła chwile na scenę z całowaniem. Wiedziałam, że będzie to dla mnie ciężki moment, lecz uniosłam jego ciężar. Nie pocałowałam Mice'a z wielkim uczuciem, lecz zrobiłam to na tyle dobrze, by oddać klimat sytuacji.
      Ostatni akt musicalu był dla mnie dużym doświadczeniem. Musiałam wymusić płacz, lecz nie taki zwyczajny, delikatny. Moje łzy miały płynąć strumieniami, a moja twarz musiała oddawać cierpienie spowodowane śmiercią Jean'a Valjeana'a. Z trudem, lecz chyba mi się udało.

      Musical skończył się szybciej niż myślałam. Na koniec rozległy się ogromne brawa. Ludzie krzyczeli i klaskali jednocześnie. Moja grupa przyjaciół - Vanessa i Vampsi, zaczęła wiwatować moje imię "Amanda! Amanda!...". Wszyscy aktorzy kłaniali się co chwila. Kurtyna zasłaniała nas i odsłaniała ponownie kilka razy. Było to cudowne uczucie.
     Kiedy już na dobre schowaliśmy się za kulisami, przybiegli do mnie moi przyjaciele. Wyściskaliśmy się, a oni zaczęli nawzajem się przekrzykiwać. Zaśmiałam się tylko i przytuliłam ich jeszcze raz.
-Amy, Amy, Amy! Słuchaj! - krzyczał Connor - Siedziałem obok tego krytyka, czy kogoś tam!
      Zrobiłam wielkie oczy i dopytałam, co dalej:
-I on cały czas mówił do jakiejś babki obok, że strasznie mu się podobasz!
-Co?! - zapytał krzycząc Brad.
-To znaczy, twoja gra aktorska - odpowiedział już ciszej Con.
-Bradziu jest zazdrosny o krytyka... - powiedział pod nosem, ale tak, że usłyszeliśmy, Tristan. Brad uderzył go lekko w brzuch.
-I co dalej? - zapytałam jeszcze.
-Nie wiem, ale on chyba chce wybrać cię jako tą aktorkę!
-O Mój Boże... - powiedziałam i złapałam się za głowę.
        Jakoś nie chciało mi się wierzyć, żeby to mogło być prawdą. Na razie postanowiłam, że nie będę brała tego do siebie, ponieważ nic jeszcze nie jest ustalone. Jednak niedługo trzymałam się tego zdania: po chwili za kulisy przybył nie kto inny, jak właśnie ten krytyk.
-Cosette! Szukam aktorki grającej Cosette! - powiedział grubym basem właściciel również nie-chudego ciała.
-TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ!!! - zaczęli wykrzykiwać chłopcy.
-Ooo, to ty! - powiedział na mój widok. Nadal miałam na sobie charakteryzację do roli Cosette - Powiedz mi, jak się nazywasz?
-Amanda Seyfried - odpowiedział za mnie Brad, który objął mnie ramieniem - Mówię panu, najlepsza dziewczyna na calutkim świecie.
       Ja zarumieniłam się tylko, uśmiechnęłam i patrzyłam wyczekująco na Pana Krytyka.
-Amanda?
-Amy, w skrócie Amy, jakby pan mógł - dodałam.
-Tak więc, Amy... Twoja gra aktorska pozytywnie mnie zaskoczyła! Pewnie wiesz już, że szukam nowych, młodych gwiazd, prawda? - przytaknęłam - I chciałbym cię powiadomić, że... to właśnie ciebie wybieram!
-Na prawdę?! - wykrzyknęłam z radości - Nieee, pan chyba żartuje!
-Nie, mówię całkiem serio - roześmiał się.
-O mamciu, dziękuję, dziękuję, dziękuję! - dodałam jeszcze i rzuciłam się krytykowi na szyję.
       W między czasie wokół nas zebrała się grupka aktorów grających w naszym musicalu. Wszyscy zaczęli klaskać, a pani Wahtaway osobiście przyszła i pogratulowała mi. Później pan Dranwood, czyli krytyk, zebrał ode mnie potrzebne dane kontaktowe. Kiedy już opuściłam garderobę i salę teatralną zostałam zaproszona przez moich przyjaciół do kawiarenki blisko szkoły.
      Zajęliśmy miejsce przy dużym stoliku starczającym akurat na 6 osób i zamówiliśmy napoje i ciasta. Wszyscy nadal mi gratulowali, ale po jakimś czasie kazałam im przestać, ponieważ nie chciałam mówić tylko o tym. Byłam strasznie szczęśliwa, to prawda, ale ile można? Rozmawialiśmy jeszcze o zespole chłopaków, zdradzili nam, że będą powoli szykować płytę. Wśród tej radości związanej z naszymi sukcesami nie zauważyliśmy rodzącego się napięcia między Connorem a Vanessą...
     Specjalnie zaprosiłam Van do siebie następnego dnia,  a Brada poprosiłam aby porozmawiał z Con'em. Kiedy w sobotę po południu zadzwonił dzwonek do drzwi, ujrzałam za nimi płaczącą przyjaciółkę. To nie wróżyło nic dobrego...

*Jean Valjean (Żąn Walżąn) - postać z Nędzików, grająca przyszywanego ojca Cosette. Właściwie jest głównym bohaterem. I tak, jego imię i nazwisko jest cudowne :D


Prawdziwa Amanda Seyfried - zdjęcie z filmu Les Miserables: Nędznicy :)




Rozdział nie jest zbyt długi, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie! ;)
Dziś dużo nawiązujemy do powieści/musicalu/filmu Les Miserables, który naprawdę polecam. Ja miałam okazję obejrzeć tylko wersję filmową, ale uważam, że jest cudowna. Gra w niej właśnie Amanda Seyfried, a piosenki które tam można usłyszeć... Polecam zapoznać się z chociażby wykonaniami Amandy ;3 Na przykład tutaj -> https://www.youtube.com/watch?v=xXiTPXh6Vlc
Ja osobiście kocham głos naszej Amy i ogólnie jestem jej wielką fanką, więc nie bez powodu to właśnie ona jest główną bohaterką naszego ff ;)

Zapraszam was po raz kolejny na Facebooka i Aska :)
Czekam na wasze 7 komentarzy! ;3



Pozdrawiam,
Marysia ♥





13 komentarzy:

  1. Genialne. Pisz dalej, miej wenę, bo muszę wiedzieć co dalej!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ludzie komentujcie!!! <3 kocham i czekam na next ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Oby następny rozdział był jak najszybciej ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, czekam na next
    xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny, z niecierpliwością czekam na kolejny! ;33

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny :D czekam aż pojawi się następny

    OdpowiedzUsuń
  7. :O dodaj jak najszybciej,bo nie mogę się doczekać *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy będzie następny?Genialne ��������

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz wiecej niż 7!! Dodaj nexta!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jakbym chciała dodać... Problem w tym, że zalałam laptopa (brawo ja) i nie mogę... Mam nadzieję, że jutro będę mogła korzystać normalnie i opublikuję c:
      Tymczasowo piszę z telefon, ale rozdział na telefonie ciężko napisać >.< Trzymajcie kciuki, kocham.was <3

      Usuń
  11. Od czterech dni powtarzam sobie, że tu w końcu wpadnę i cały czas to przekładam :) No ale w końcu jestem :D
    Fantastycznie, że Amy się dostała! Reakcje chłopaków były bezcenne :) Tacy kochani <3
    Connor i Van to mają problemy xd
    Bradzio taki... T A K I xd
    Dobrze, że on i Amy darzą siebie tą... sympatią :D
    Obserwuję i będę czytać i komentować i liczę na Twój rewanż :*
    lova-ya-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie, że udało ci się tutaj dotrzeć :D
      Zaglądałam już wcześniej do cb, jeśli dobrze pamiętam, na asku nazywasz się Risk It All, tak? :)
      Twoje ff zaciekawiło mnie od początku, owszem będę czytać :D

      Usuń