czwartek, 23 października 2014

Rozdział 18#: "Nie znam bardziej pasującej do siebie, oprócz nas, pary"

//Przeczytaj Rozdział 17#, aby wiedzieć, co się stało w poprzedniej części opowiadania :)


Nowy rozdział dodam pod warunkiem, że od dziś dojdzie conajmniej 10 nowych komentarzy.

Amanda
     
      

-Boże, Amyyy! - wykrzyknęła z płaczem Vanessa.
-Już, spokojnie, idziemy do pokoju. Zaraz mi wszystko opowiesz - odpowiedziałam przyjaciółce skierowałam ją do siebie.
      Po drodze wstąpiłam jeszcze do kuchni skąd wzięłam czekoladowy jogurt. Czekolada zawsze pomaga, a dziewczyny wiedzą o tym najlepiej.
-Nie płaczemy tylko idziemy, no już, Van! - powiedziałam w międzyczasie.
       Mamie, która spojrzała na mnie zdziwiona odmachałam tylko ręką, na znak, żeby o nic nie pytała. Kiedy  z Vanessą weszłyśmy już do pokoju i usiadłyśmy na łóżku, zapytałam:
-O co chodzi? Opowiadaj.
- Bo... Bo Connor - wyjąkała.
-Co z nim? - zapytałam spokojnie, lecz w głębi duszy przeraziłam się.
-Zer ... Zer...
-NIE! - nie dowierzałam.
-Ta-aaak! - odpowiedziała Vanessa i wybuchnęła jeszcze, większym płaczem.
         Pozwoliłam popłakać jej przez chwilę, po czym zapytałam:
-Ale... Dlaczego?
         Przyjaciółka lekko się uspokoiła i odpowiedziała:
-Pokłóciliśmy się - pociągnięcie nosem - Bo.. Bo powiedziałam.mu, że nigdy mnie nigdzie nie zaprasza... I że zawsze to ja wszystko organizuję!
-A on co?
-Zarzucił, że za wiele od niego wymagam! A później stwierdził, że jeśli coś mi się nie podoba, to.mo-możemy z tym skończyyyć!
         I znów płacz.
-Durny Connor. Pogadam z nim, Van, spokojnie - zapewniłam.
-Ale co to da...? - smutno odparła Vanessa.
-Oj, uwierz mi, że potrafię przemówić temu tępakowi do rozumu - powiedziałam z nutą złości na kuzyna.



Bradley



      W sobotę zaprosiłem do siebie Connora aby porozmawiać z nim w sprawie jego związku z Vanessą. Obiecałem to Amandzie, więc nie mogłem jej zawieść. Normalnie nie zgodziłbym się na to, ale jej urok działał na mnie hipnotyzująco. Nie potrafiłem odmówić.
      Kiedy w sobotę po południ zadzwonił dzwonek do drzwi, ujrzałem za nimi zdenerowanego przyjaciela. To nie wróżyło nic dobrego...* Otworzyłem kumplowi, po czym zaprosiłem do swojego pokoju. Posadziłem go na fotelu, sam usiadłem obok na krześle.
-Tu masz popcorn - wskazałem na miskę stojącą na biurku przed nami - I jedziesz: co jest z wami?
-Zerwaliśmy - odpowiedział sucho Connor.
      Uniosłem brwi do góry i wziąłem garść popcornu.
-Czemu? - zapytałem po chwili.
-Pomyślałbyś? - odparł po namyśle - Przyczepiła się, że niby nie chcę z nią nigdzie wychodzić - i lekko się zaśmiał.
-I to wszystko? - dopytywałem.
-No... Dodała, że to niby ona wszystko organizuje itd...
-I co jej powiedziałeś?
-Że za dużo ode mnie wymaga.
-Nie mogłeś znaleźć lepszego wytłumaczenia, co nie?
-Brad... Dobrze wiesz, że nie mam doświadczenia w tych sprawach. Zdenerwowałem się i wystraszyłem, że ze mną zerwie, chciałem się jakoś obronić, powiedzieć cokolwiek i...
-Dobra, spokojnie, rozumiem - wtrąciłem - Tylko dlatego zerwaliście?
-Powiedziałem jeszcze - tu wziął głęboki oddech - że jak coś jej się nie podoba, to możemy z tym skończyć.
      Ostatnie zdanie powiedział ledwo dosłyszalnym szeptem. Biedny Connor. Nagle zdałem sobie sprawę, że kiedyś podobna sytuacja może spotkać mnie i Amy, a tego za nich nie chciałem. Za nic na świecie. Zamyśliłem się, lecz po chwili wróciłem do tematu:
-Myślę, że można to wszystko jeszcze naprawić - zakomunikowałem.
-A ja sądzę, że Vanessa - po wypowiedzeniu imienia dziewczyny zrobił krótką przerwę - że obrazi się i nie będzie chciała...
-E tam, głupoty gadasz. Poznałem ją już na tyle i na pewno będzie chciała do ciebie wrócić - powiedziałem z uśmiechem, lecz nic to nie dało:
-Brad, znam ją prawie całe życie... Jak się już na coś obraziła, ciężko było ją od tej myśli odciągnąć, uwierz mi.
      Jeszcze przez parę minut kłóciliśmy się o to, kto ma rację. W końcu wygrałem i postanowiliśmy, że Connor poprosi Vanessę o wybaczenie i wrócą do siebie.

      Wieczorem, kiedy siedziałem w domu bawiąc się z Jesse, zadzwonił telefon. Po dzwonku poznałem, że dzwoni Amy.
-Heeej - powiedziałem do słuchawki.
-Hello - odparła dziewczyna i od razu przeszła do rzeczy - Rozmawiałeś już z Con'em?
-Rozmawiałem - odpowiedziałem krótko. Chciałem, żeby dopytywała o szczegóły, kochałem kiedy cokolwiek mówiła.
-I cooo?
-I po mojej dłuższej namowie, stwierdził, że spróbuje ją przeprosić. On chce, żeby się znowu zeszli.
-Mamciu, może być trudno... Van bywa uparta. Co jeśli okaże się, że ona nie chce?
-Słyszałem to już dzisiaj od Connora - westchnąłem - Damy radę... Ale jak reakcje Vanessy, co?
-Kiedy do mnie przyszła, była totalnie załamana... Ale polepszyło jej się po jakimś czasie - odpowiedziała.
-Mhm... Wiesz co? Rozłączam się, poczekaj chwilę.
        Zakończyłem rozmowę, a telefon schowałem do kieszeni. Złapałem deskorolkę i szybko ruszyłem w kierunku domu Amy. Chciałem jej zrobić niespodziankę, dlatego nie zdradzałem swoich planów. Dojechałem dość szybko - do tej pory zdążyłem nauczyć się najlepszych skrótów z portu do posesji dziewczyny. Na miejscu zerknąłem na okno sypialni państwa Seyfried - rolety zasłonięte. Cudownie, mogłem wszcząć mój pomysł w życie. Deskorolkę zostawiłem pod krzakiem w ogrodzie, a sam zacząłem wspinać się na drzewo tam rosnące. Dotarłem na gałąź na wysokości okna Amandy po czym delikatnie zapukałem w szybę. Zauważyłem, że dziewczyna automatycznie spojrzała w moją stronę, a kiedy mnie zobaczyła, roześmiała się.
-Co ty tutaj robisz, głuptasie? - zapytała kiedy wszedłem już do środka.
-Pewnie mam sobie pójść, prawda? - powiedziałem i zrobiłem smutną minę.
-Chyba żartujesz - odpowiedziała i kazała mi usiąść na łóżku - Zaraz wracam, przyniosę coś do zjedzenia.
         Położyłem się na łóżku zostawiając nogi na ziemi. Zauważyłem włączony telefon dziewczyny. Wpadł mi do głowy kolejny ciekawy pomysł. W IPhonie Amandy włączyłem twittera i jako profilowe ustawiłem jedno z naszych wspólnych "selfie". Na zdjęciu dawałem jej buziaka w policzek - pasowało idealnie. Później wysłałem z jej konta kilka tweetów o treści typu "z moim miśkiem @thevampsbrad" i dodałem inne zdjęcia. Z własnego konta tweetnąłem jeszcze odpowiedzi na te tweety, typu "to nie photoshop ^.^". Stwierdziłem, że będzie to najlepsze rozwiązanie na ujawnienie naszego związku - nie chciałem ukrywać tego faktu przed fankami.
      Nagle drzwi od pokoju się otworzyły a ja automatycznie odrzuciłem telefon dziewczyny.
-Coś się stało? - zapytała podejrzliwie i położyła talerze z kanapkami na stoliku obok łóżka.
-Nic, dlaczego pytasz? - uśmiechnąłem się.
-To czemu odkładałeś przed chwilą mój telefon, co? - zapytała i usiadła obok mnie.
-Robiłem sobie selfie, żebyś mogła ustawić sobie na tapetę - odpowiedziałem zupełnie poważnie przez co dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
-Dobra, możesz przestać. Dobrze wiem, że miałam włączonego twittera - powiedziała i włączyła aplikację. Po chwili zakrztusiła się kanapką - Mogę wiedzieć, skąd przybyło mi jakieś 30 tysięcy obserwatorów?!
-Wejdź na swoje konto - odparłem i roześmiałem się.
      Przyglądałem się tylko jej twarzy i reakcją na to, co widziała. Amy odłożyła telefon i popatrzyła na mnie:
-Jesteś pewien, że to był dobry pomysł oznajmiać to wszystkim waszym fanom? - zapytała i pogłaskała mnie po głowie.
-A mają żyć w niepewności?
      Po tym pocałowałem ją, a kiedy coraz bardziej się w to angażowaliśmy, ktoś oczywiście nam przeszkodził. Mama Amy weszła do pokoju z tacą, na której stały kubki z herbatą. Od razu odskoczyliśmy od siebie.
-Mam herbatę dla was - zakomunikowała nas pani Viola udając, że nic nie widziała.
-Powoli mam dość tych herbatek... Cudowne wyczucie, jak zawsze - powiedziała Amy i opadła na łóżko zakrywając twarz dłońmi.
-Dobrze, już dobrze... Nie przeszkadzam wam - pani Seyfried wyszła.

-Co robimy z Connessą? - zapytała mnie dziewczyna po paru minutach.
-Bo ja wiem - odparłem - Zrobimy Con'a na bóstwo, potajemnie umówimy ich w jakimś romantycznym miejscu i już.
-Wiesz, że to nawet nie taki byle jaki pomysł?
-Wszystkie moje pomysły są dobre - odpowiedziałem i zrobiłem minę a la James Bond.
-Akurat z tym się nie zgodzę - zaśmiała się Amanda.
       Dużo więcej nie było nam trzeba - ułożyliśmy konkretny plan na następny dzień aby Connor mógł wrócić do Vanessy. I Vanessa do Connora, oczywiście. Półblondyna mieliśmy zrobić na bóstwo i umówić ich do jakiejś ekstrawaganckiej restauracji. Ja zająć miałem się Conem, a Amy Vanessą. Kiedy już wszystko ustaliliśmy i szykowałem się do wyjścia, Amanda zatrzymała mnie i powiedziała:
-Brad, poczekaj chwilę... - złapała mnie za rękę i usiedliśmy na łóżku.
      Popatrzyłem na nią wyczekująco.
-Myślisz, że... że spotka nas kiedyś coś podobnego? - zapytała i od razu zrozumiałem, że chodzi o sytuację Conessy.
-Co, nie! Dlaczego pytasz? - zdziwiłem się.
-Nie wiem, ale boję się, że to wszystko, całe to szczęście, może się kiedyś skończyć - wyznała półszeptem.
-Oj, Amuś, nie trzeba się tym martwić teraz! Co będzie to będzie i nie wyobrażam sobie, żebym mógł być z kimkolwiek innym niż ty! - odparłem i przytuliłem ją - No, ja już muszę uciekać.
-Wyjdziesz oknem czy drzwiami? - zapytała jeszcze ze śmiechem.
-Tym razem chyba drzwiami.


*Nawiązanie do końcówki poprzedniego rozdziału.



Amanda



       Następnego dnia znów zaprosiłam Vanessę do siebie. Tym razem jej humor był w dużo lepszym stanie. Właściwie w aż za dobrym, ponieważ dowiedziałam się, że "da popalić Connorowi i za nic do niego nie wróci". Bałam się o moje i Brada plany, lecz miałam jeszcze lekką nadzieję.
-Van, słuchaj - zaczęłam - Brad rozmawiał z Connorem i...
-Nie chcę więcej słyszeć tego imienia! - zaprotestowała Vanessa.
-Oh, Van, daj mi powiedzieć! Connor jest strasznie zły na siebie i twierdzi, że zbyt pochopnie pojął tą decyzję.
-Mógł myśleć, kiedy to mówił... - powiedziała z wyrzutem.
-Oh, już przestań! Dobrze wiesz, że był to dla niego pierwszy taki poważny związek! - wyznałam, lecz wcale nie byłam taka pewna, że Van to wie...
-Coo? - zapytała i z przerażeniem złapała się za głowę. Usiadła.
-Tylko mi nie mów, że nie wiedziałaś.
-Nieważne! Teraz to i tak nie ma znaczenia!
-Oj, myślę, że niedługo zmienisz zdanie - dodałam z nutą tajemniczości.
-O co ci chodzi? - podejrzliwie zapytała Vanessa.
      Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej obcisłą czerwoną sukienkę, po czym rzuciłam ją na łóżko w stronę przyjaciółki.
-Co to ma być, Amy?!
-Nie gadaj, tylko zakładaj - odparłam przelotnie - Idziecie na randkę do Werony, masz wyglądać jak bóstwo.
-Nie rozumiem, po co mamy tam iść? - zapytała Vanessa.
-Jak to po co? Macie do siebie wrócić. Ubrałaś się już? - Van przytaknęła - No to jedziemy z makijażem i fryzurą.
       Kiedy już skończyłam, byłam wniebowzięta. Vanessa wyglądała właśnie tak, jak miała wyglądać - jak na moje możliwości. Najbardziej zadowolona byłam z włosów, które ułożyłam tak, jak Van jeszcze uczesana nie była (*coś w rodzaju zdjęcia pod rozdziałem*). Czerwona sukienka pasowała do niej idealnie. Już gotowe wyszłyśmy do centrum. Odprowadziłam Vanessę do mostku - Werona, czyli restauracja, znajdowała się na malutkiej wysepce (jeszcze mniejszej od Zakintos!). Na nią prowadził długi most i to przed nim zostałam. Tam też czekał na mnie Bradley, który odprowadził Connora tuż pod restaurację, ale przyszedł tutaj. Pełna obaw Vanessa poszła w kierunku restauracji. Obawiałam się, co z tego wyjdzie i wyznałam to Bradowi.
-Nie znam bardziej pasującej do siebie, oprócz nas i ich, pary. Uwierz, na pewno będzie dobrze - odpowiedział.




A oto i nowy rozdział!
Po dłuższej przerwie, którą już wyjaśniam, udało mi się go dodać! :D
A mianowicie: zalałam laptopa. Tak, po prostu herbatą. I właśnie dlatego nie mogłam napisać. Kiedy komputer był już w w miarę dobrym stanie, wysuszył się itd. wzięłam się za pisanie rozdziału. Miałam jednak mało czasu i skończyłam go dopiero teraz. Mam nadzieję, że mi wybaczycie te dwa dni zwłoki ;)

Wracając do samego rozdziału - co o tym sądzicie? Myślicie, że wrócą do siebie? A jeśli tak to od razu, czy może dopiero później? ;)
Piszcie w komentarzach c:

Aporos - chciałabym wam strasznie podziękować! Pod ostatnim rozdziałem napisaliście aż 11 komentarzy! Wow, to jest rekord :3 I dlatego zdecydowałam się podnieść poprzeczkę i tym razem:

Nowy rozdział dodam pod warunkiem, że od dziś dojdzie conajmniej 10 nowych komentarzy.

Myślę, że dacie radę je napisać ;)
 Pozdrawiam,
Marysia ♥

11 komentarzy:

  1. Nie obraź się, bo to nie ma być "hejt", ale ten rozdział jest strasznie przesłodzony :) Wątpię, żeby w prawdziwym życiu Brad połączył imię Connora i Van xd Z kolei strasznie spodobał mi się fragment z wkradnięciem się na tt Amy przez Brada :) To było zabawne i urocze z jego strony :> No i oczywiście jego słowa pod koniec rozdziału :)
    Wszystko zaczyna się powoli kleić, układać i w ogóle :)
    Wszystko pięknie i różowo no i teraz pytanie: Co złego za niedługo się stanie?
    Bo zawsze po słońcu nadchodzą czarne chmury wraz z deszczem :)
    Pozostaje mi czekać ;* Zapraszam na nowy rozdział <3
    http://love-ya-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, wiem, trochę przesadziłam z połączeniem ich imion, ale już trudno :D
    Jeśli chodzi o to, co złego się stanie, no to cóż... Nie mogę nic zdradzić ;) Pamiętajmy tylko, że powoli zbliżamy się do końca części I ! :)
    I już biorę się za czytanie twojego rozdziału :D
    Dzięki za komentarz ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział.To co zrobił Brad na Twitterze Amy było słodkie *.* Oby Con i Vanessa byli znowu razem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny! Czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej. Też bym chciała żeby Brad tak mi się wkradł na TT. zazdro Amy znowu. ;c Nie mogę się doczekać kolejnego :33

    OdpowiedzUsuń
  6. AAAAAA!!! Brad i Amy tacy cudowni! Takich przyjaciół chciałby nie jeden człowiek ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Eh.. Jak ja nie lubie tego, że "po słońcu przychodzi burza" ... Ale nie mogę się doczekać nexta!! :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Najlepsze było, jak Brad wkradł się na tt Amy :D Genialne

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz już 10 komentarzy..Więc proszeee dodaj jak najszybciej nexta *.* A pozatym świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń