niedziela, 21 grudnia 2014

~2~ Rozdział 7#:"Gwiazdkowy Bal"

Przeczytaj ~2~ Rozdział 7#



~Brad



      Amy zerwała ze mną. To koniec.
      Ten fakt nadal do mnie nie docierał. Jak to się stało? Kiedy? Dlaczego? Przecież tworzyliśmy cudowną parę! Nie jeden mógł nam pozazdrościć. A jednak! Stało się coś, co spowodowało, że Amy postanowiła zakończyć nasz związek.
      Najgorsze było to, że nie mogłem nic z tym zrobić. Ona siedziała gdzieś na greckiej wyspie osaczona przez zakochanego w niej Dominica. A ja? W Stanach, gdzie wraz zespołem supportowałem Taylor Swift.
      Doszedłem do wniosku, że byłem nawet w stanie zostawić tą trasę. Bardziej zależało mi na Amandzie. Na tym, co budowaliśmy przez tyle lat. Chętnie rzuciłbym teraz wszystko, aby polecieć do niej i ratować uczucie. Lecz obawiałem się, że nie mogę. Że Amy podjęła tą decyzję wcześniej. Dlaczego to zrobiła?!
      Ciężko to znosiłem. Dostałem pewnych objawów depresji. Napadały mnie myśli samobójcze, lecz nie byłem aż tak lekkomyślny, aby się zabić. Mój stosunek do samobójstw był zdecydowanie negatywny: jak można samemu odebrać sobie życie?
      Zawsze zadawałem sobie to pytanie. Niestety po zerwaniu z Amy przestałem już być pewny swojej teorii, a z mojego życia, wraz z Amy, zniknęły wszelkie kolory.


     Minął kolejny rok. Z racji tego, że zbliżały się święta, został zorganizowany Gwiazdkowy Bal, na którym pojawić miało się wiele znanych i mniej znanych gwiazd. W tym naszego zespołu. Bardzo spodobał nam się ten pomysł, tak też z chęcią wpisaliśmy się na listę obecności. Wszystko zapowiadało się ciekawie: mieliśmy spotkać Taylor Swift, z którą zdążyliśmy zaprzyjaźnić się podczas jej trasy, Ed'a Sheeran'a, cały zespół One Direction, 5 seconds of summer, Katy Perry, Ariane Grande i wiele, wiele, wiele innych.
      Problem pojawił się później. Na Bal zaproszeni zostali wszyscy aktorzy grający w okrzykniętej wielkim sukcesem Mamma Mii, a co za tym idzie - również ona.
      Pomyślałem, że po prostu nie pojawię się na Balu. Zawsze mogę znaleźć jakąś wymówkę. Niestety, chłopcy ubiegli mnie i wręcz rozkazali mi iść. Nie mogłem uniknąć spotkania z... nią.
      Od jakiegoś czasu mam problem z samym wymienieniem jej imienia. Sprawia mi to zbyt duży ból. Najgorsze jest jednak to, że jej film zyskał wielką popularność. Wielkie plakaty z jej i Dominica twarzą wisiały WSZĘDZIE. Gdzie nie poszedłem - widziałem ją, czasem całującą się z chłopakiem. Zawsze odwracałem głowę, nie mogłem znieść tego widoku. Przypominałem sobie, jak to było, kiedy na miejscu Dominica - byłem ja.
      Nie, to nie na moje siły.



~Amy




      Wszyscy aktorzy grający w Mamma Mii zostali zaproszeni na Gwiazdkowy Bal. Organizatorzy stwierdzili, że nasz film zyskał wielką popularność i właśnie dlatego dostaliśmy te zaproszenia. Pojawić się tam miało wiele gwiazd, lecz tylko obecność jednej z nich wzbudziła we mnie niepewność. The Vamps. Odkąd zerwałam z nim, nie utrzymywałam już takiego kontaktu z resztą członków zespołu, jak dawniej. Nawet mój kuzyn, Connor, nie był mi tak bliski. Wiedziałam, że spotkanie z nimi na Balu będzie nieuniknione, lecz w duchu miałam nadzieję, że uda mi się ich ominąć. Zwłaszcza jego.

      Krótko po odejściu od niego, związałam się z Dominiciem. Doszłam do wniosku, że teraz kiedy już jestem sama, mogę to zrobić. Jego radość była ogromna. Też starałam się cieszyć i nawet udało mi się przekonać wszystkich wokół, że jestem szczęśliwa, choć gdzieś w głębi serca została pustka, którą do tej pory zajmował on. Dominic nie zdołał zająć jego miejsca. Czemu?! Czy naprawdę nie umiałam przejść przez to normalnie,  jak zrobiłaby to każda inna dziewczyna? Dlaczego to właśnie ja mam taki problem z zrywaniem? To normalne, że niektóre związki nie trwają wiecznie, a ja mam wrażenie, jakbym pozbyła się jakiejś nadziei… Tylko jakiej?


     Nowojorska taksówka powoli wiozła mnie i Dominica na Gwiazdkowy Bal. Vanessa i Callie, również zaproszone, jechały inną taxi. Cicho siedziałam i wsłuchiwałam się w piosenkę lecącą w radiu. Wyglądałam za okno.  Słońce prawie zaszło, po ulicach jeździło mnóstwo samochodów, niekiedy znalazł się jakiś przechodzień.
      Głośno westchnęłam. Jeszcze chwila i dotrzemy na miejsce. Tam za wszelką cenę będę chciała uniknąć spotkania ze starymi znajomymi. Nie byłabym w stanie porozmawiać z nimi szczerze po tym, jak tak po prostu ich zostawiłam. Ciekawe, bo Vanessa nie zerwała kontaktu. Próbowała nawet znowu związać się z Connorem, choć jak na razie bezskutecznie.
       Dominic zaraz po moim westchnięciu, jak na sygnał, przybliżył się do mnie, aby mnie przytulić. Zarzucił swoje ramie na moje plecy, lecz znów zrobił to za mocno, przez co było mi dość niewygodnie. Nie zwracając uwagi na jego pytanie, czy czymś się martwię, złapałam gazetę leżącą w aucie. Po raz kolejny jednym z haseł na okładce było „Brad Simpson nadal załamany rozstaniem z Amandą Seyfried”. Minął już dobry rok, lecz gazety cały czas drążyły ten temat. Jedni pisali w kółko o moim byłym związku nim, drudzy śledzili mnie i Dominica. Powoli przyzwyczajałam się do paparazzi, lecz wiadomości tego typu były dla mnie niepokojące. Źle się czułam myśląc o nim. Że niby jest załamany. Jakby był, to coś by z tym zrobił, tymczasem trasa była dla niego ważniejsza… Długo liczyłam na to, że on nagle zaskoczy mnie i, sama nie wiem, może przyjedzie do mnie, aby spróbować wszystko naprawić. Nie zjawił się.
      Oh, powinnam się uspokoić. Oczy mi zwilgotniały, a nie mogłam pozwolić sobie na płacz. Po co? Ten czas dawno minął, teraz muszę być twarda.
     
     Wysiedliśmy z samochodu tuż pod salą balową. Zaraz za nami wysiadły również moje przyjaciółki i mogliśmy wkroczyć do budynku. W drzwiach wejściowych przywitali nas eleganccy mężczyźni w eleganckich garniturach. Otworzyli nam, a naszym oczom ukazała się ogromna sala. Wszędzie wisiały łańcuchy choinkowe, w kątach pomieszczenia stały wielkie choinki, a na drugim końcu sali stał ogrooomny stół wigilijny. Wszystko wyglądało tak pięknie!
     Większość gości już przybyła. Starałam się zachować opanowany wyraz twarzy, choć cały czas obawiałam się, że spotkam zespół. Dużo się nie pomyliłam, bo chwilę po tym chłopcy stali na scenie i przygotowywali swoje instrumenty. Świetnie! OK, teraz po prostu ignoruję scenę… Razem z Dominiciem, Van i Callie skierowaliśmy się w kierunku stołu, aby zająć wyznaczone nam miejsca. Nieznajomi mi mężczyźni wskazali nam szybko krzesła, które dodatkowo oznaczone były naszymi nazwiskami. Siedzieliśmy przodem do parkietu i sceny zarazem. Świetnie! Lepszego miejsca nie mogli nam wybrać.
      Dość długo miejsca przed nami były puste. Pewnie domyślacie się już, kto miał tam usiąść. Krzesła zajęli chłopcy z zespołu – hm… kto by pomyślał?  Miałam wrażenie, że celowo nas tak usadzili.

      Callie siedziała naprzeciwko Tristana, Vanessa – Connora, ja, naszczęście nie niego, lecz Jamesa, a Dominic obok mnie. Nigdzie go nie widziałam, lecz jedynym wolnym krzesłem zostało to naprzeciw mojego chłopaka. Jeszcze bardziej „Świetnie!” - nie mógł siedzieć gdzieś indziej? 

      Po chwili jednak przyszedł. W swoim czarnym garniturze wyglądał niezwykle elegancko, tak przystojnie. Jednak w jego oczach nie było już tego, co pamiętałam. Straciły swój blask. Był w nich smutek. Czy to przeze mnie? Nie! To nie możliwe... A może jednak? 
      Udawałam, że nie patrzę na niego. Dominic był zajęty rozmową z Jamesem na temat siłowni, więc nawet nie zwracał na mnie uwagi. On natomiast oparł łokcie na stole, a dłonie złączył na karku. Wpatrywał się w swój pusty talerz, dodając co jakiś czas coś do wypowiedzi Jamesa. Wyglądał naprawdę smutno.
      Na scenie pojawiła się Dora August - kobieta odpowiedzialna za poprowadzenie balu. Złożyła nam życzenia, podziękowała licznym osobom za pomoc w przygotowaniu i pozwoliła nam jeść. A tego było sporo! Na stole leżało wszystko - od słodkich babeczek i pierników polanych lukrem, po wielgachne karpie. Co chwila podawali nam kolejne porcje jedzenia, aż w końcu stwierdziłam, że muszę przestać jeść, bo pęknę. 
      Nie mogłam znieść sąsiedztwa chłopaków. Czułam ich świdrujący wzrok pełen, jak mi się wydawało, złości, żalu. Miałam wrażenie, że obserwują mnie za każdym razem, gdy tylko odwracałam wzrok w jakąś inną stronę. Kiedy już byłam na skraju wytrzymałości, poprosiłam Vanessę, aby poszła ze mną do toalety. Co jak co, ale nawyki ze szkoły nam jeszcze zostały.
-Siedzisz taka smutna - rozchmurz się trochę, mamy Święta! - powiedziała Van.
-Jak mam być rozchmurzona, jak siedzimy w tym a nie innym miejscu - westchnęłam. 
-Oh, dałabyś spokój. Rozumiem, że ty i Brad...
-Miałaś nie wymawiać...
-Dobrze już dobrze! Ah, Amy - ty i ON - specjalnie zaakcentowała ostatnie słowo. - jesteście teraz w...hmm... specyficznej sytuacji, ale James, Connor, Tristan? Co z nimi? Oni nic ci nie zrobili!
-Vanessa, daj spokój. Dobrze wiesz, że to i tak nic nie da. 
-Znasz moje zdanie na ten temat. Nie postąpiłaś słusznie.
-Hallo, nie pamiętasz, że chcę być z Dominiciem?
-Jeśli myślisz, że wszyscy nabrali się na to, że jesteś z nim szczęśliwa, to się mylisz. Znam cię za dobrze i widzę, że tęsknisz za Bradem - powiedziała z satysfakcją.
-Miałaś nie mówić jego imienia! - jęknęłam.
-Amy, tak nie można. Durne imię nie robi różnicy.
-Chodźmy już z powrotem do tego stołu, bo mnie zaraz zdenerwujesz.

       Po powrocie czekały na nas prezenty, które zostały rozdane podczas naszej nieobecności. Obie dostałyśmy wielkie paczki, których tymczasowo nie otwierałyśmy.
      Minęła już większa część balu, a ja nadal siedziałam jak głupia i do nikogo się nie odzywałam. Co za dzień?!


~Brad




      Siedziałem prawie na przeciwko niej. Lepszego miejsca nie mogli mi znaleźć. Starałem się nie patrzeć w tamtą stronę. Na całe szczęście po pewnym czasie zostaliśmy uwolnieni z uścisku - a conajmniej tak mi się wydawało.
      Dora August oznajmiła, że teraz rozpoczną się tańce, tak też wszyscy oprócz mnie i Jamesa ruszyli na parkiet. Ona oczywiście poszła z Dominiciem, Tris wywijał z Callie, a Connor z Vanessą.
-Co za masakra - jęknąłem i wygodnie oparłem się na krześle.
-Ale nas posadzili, co? - spytał chłopak.
-Taa... - westchnąłem. - Ale nie mówmy o tym - poprosiłem.
-Spoko. Stresujesz się przed występem? - James zmienił temat.
-Tylko trochę. 

      Trochę jedliśmy, rozmawialiśmy i po jakimś czasie znów usłyszeliśmy głos Dory.
-Teraz prosimy o powrót na swoje miejsca, a za parę minut rozpocznie się taniec walca. 
      Kelnerzy podali wszystkim talerzyki do deserów i każdy mógł spróbować ciasta. Po dwudziestu minutach kolejnej udręki spowodowanej  jej bliską obecnością nieznany mi mężczyzna oznajmił:
-Każdy mężczyzna, niezależnie od tego, z kim przyszedł, poprosi teraz do tańca kobietę siedzącą naprzeciwko niego. W pewnym momencie muzyka przyspieszy i wtedy wyłonimy najlepiej tańczące pary. Oświetlimy je specjalnie - to będzie chwila dla was!
       CO?! To chyba żart. Spojrzałem na przyjaciół - Tristan od razu obiegł stół dookoła i zaprosił do tańca Carolline, Connor zrobił to samo z Vannessą, najbliżej, po drugiej stronie Jamesa siedziała wysoka, rudowłosa dziewczyna, Dominic mruknął coś do niej po czym skierował się w stronę nieznanej mi brunetki, a ja siedziałem bezradnie nadal omijając ją wzrokiem. To ona siedziała najbliżej mnie.
      "Bądź mężczyzną, Brad" - powiedział mi głos w głowie. "To tylko taniec". Powoli wstałem i obszedłem stół. Ta droga jakoś dodała mi odwagi - "A może zmieni zdanie? Muszę to sprawić tym jednym tańcem!". Postanowiłem to sobie, westchnąłem i stanąłem naprzeciwko Amandy. Tak, muszę zaprzestać niewymawiania jej imienia. Popatrzyłem w jej oczy morskiego koloru. Te same oczy, które kiedyś wpatrywały się z miłością we mnie, a nie w jakiegoś, kurczę, Dominica! Muszę to wszystko odwrócić...
      Delikatnie wyciągnąłem rękę w stronę dziewczyny. 
-Można prosić? - spytałem szeptem.
      Kąciki jej ust lekko podniosły się w górę. Oh, jakbym chciał ją teraz pocałować! Tak jak to robiłem jeszcze nie tak dawno. Amy powoli kiwnęła głową i swoją dłoń włożyła w moją



*Część rozdziału, którą za chwilę przeczytasz, jest w dużym stopniu oparta na tańcu z podanego filmiku. Jeśli chcesz czytać słuchając i zrobić to w miarę kompatybilny sposób - najpierw obejrzyj filmik, a później zacznij czytać dalej. To sprawi, że będziesz wiedziała, kiedy jest np. "przerwa w tekście" opisana przeze mnie itd. :)*

///Amy - powiedziałam Brad - powiedziałem (pochylone/zwykłe litery)////
      


      Bradley podszedł do mnie powolnym krokiem, a na jego twarzy malowały się różne emocje. Stanął obok mnie, wyciągnął lekko swoją rękę i szeptem spytał, czy może prosić. Kiwnęłam tylko głową, nie miałam siły mówić.
      Nie chciałam teraz z nim tańczyć. Nie walca, nie na tym balu, nie z NIM. Z drugiej strony czułam, że ten jeden taniec może zmienić wszystko i znów moje myśli będą rozbite. 
      Nie mogłem ukryć uśmiechu satysfakcji, pojawiającego się na mojej twarzy. Byłem dziwnie szczęśliwy samą dłonią Amy, którą trzymałem, tym, że się zgodziła. Czułem nadzieję. Dużo nadziei. A to właśnie jej było mi teraz najbardziej potrzeba.
      Brad pociągnął mnie powolnym, eleganckim ruchem do innych tańczących par. Gdy znaleźliśmy się już w tłumie, puścił moją rękę i obrócił w moją stronę. Krótki ukłon. Podałam swoją prawą rękę w jego lewą, rozprostowaliśmy je. Lewą rękę delikatnie położyłam na prawym ramieniu chłopaka, a jego prawica zacisnęła mi się w talii. 
      Moje serce zaczęło bić bardzo szybko. Spojrzałem na Amandę. Nadal była tą samą, kochaną Amy, jednak coś na pewno się zmieniło. Musiałem to odwrócić! Tańcząc zrobiłem krok w przód. Kręciliśmy się w rytm muzyki. Całkowicie skupiłem się na utrzymywaniu wzrokowego kontaktu z dziewczyną. Starałem się też, aby moje ręce się nie spociły. To byłoby krępujące...
      Krótka przerwa w tekście. Zrobiłam półobrót i zatrzymałam się stojąc tyłem do chłopaka. Teraz moja lewa dłoń spoczywała w jego lewej dłoni, a druga ręką Brada leżała na moim biodrze. Czułam jego ciepły oddech na karku. 
      W tle rozbrzmiewał tekst piosenki "All that i want is to hold you so close" (Wszystko czego pragnę, to zachować cię tak blisko). Myślę, że zgadzałem się z nimi w stu procentach. Rozpoczął się refren, muzyka przyspieszyła. W pewnym momencie puściłem ręce Amy, a ta zrobiła kilka pełnych obrotów. Znów wróciliśmy do pierwotnej pozy i dziewczyna mocno zacisnęła swoją dłoń na moim garniturze.
      Bradley zaczął śpiewać szeptem refren piosenki - "Now you're beside me and look how far we've come" (Teraz, ty przy mnie i popatrz, jak daleko zaszliśmy), lecz przerwałam mu.
-Przestań - powiedziałam mu na ucho przytulając się delikatnie. - Jeśli chcesz zdziałać coś tym tańcem, bądź cicho. Tylko mnie rozpraszasz...
      Posłuchałem prośby i głośno przełknąłem ślinę. Rozpoczął się moment, o którym wspominał prowadzący - muzyka przyspieszyła. Ku mojemu zdziwieniu, jedną z wyłonionych par byliśmy my. Ja i Amy. Jak to pięknie brzmi. Czemu nie możemy być cały czas ze sobą?
      Podczas kiedy reflektory padały prosto na mnie i Brada... Hej, jak to pięknie brzmi, prawda? Ja i Brad. Czemu nie jesteśmy razem? Chyba powinniśmy. Chwileczkę... Ano tak, zerwałam z nim. To zmienia postać rzeczy. 
      Tańczyliśmy. Co chwila obrót, przybliżenie się do siebie, obrót... Pod koniec tego przerywnika Brad podniósł mnie delikatnie z ziemi i znów zrobił parę obrotów.
      Przerywnik się kończył. Widziałem uśmiech na twarzy Amy, sam chyba też się uśmiechałem. Skoro byliśmy razem szczęśliwi, to czemu zerwaliśmy?
      Brad uśmiechał się, tak jak ja. Tylko dlaczego chwilę po tym ujrzałam ból w jego oczach? To pewnie to, o czym wspominały gazety. Cierpiał. Cierpiał, bo nie był ze mną. Dopiero teraz to zauważyłam. 
     "How could I face the faceless days if I should lose you now?" (I jak mogę stawić czoła bezimiennym dniom, jeśli mam cię stracić teraz?) - znów wsłuchałem się w słowa piosenki. Zbyt prawdziwe, pełne tego samego żalu, który wypełniał właśnie mnie. 
      Nasze twarze były bardzo blisko siebie. Już myślałam, że przypadkiem się pocałujemy, ale poczułam lekkie puknięcie w ramię. To Dominic tańczący z jakąś dziewczyną, niby niechcący wpadł na nas, lecz jednak czułam, że było to jego ostrzeżenie. No tak, byłam teraz jego, nie Brada. Czemu? Czy ja naprawdę sama się na to zgadzałam? Musiałam popełnić duży błąd w rozumowaniu, za duży.
      Już myślałem, że się pocałujemy, lecz zamiast tego Amy, jakby wystraszona czymś rozprostowała nasze ręce przez co się oddaliliśmy.
      Pozwoliłem sobie zaśpiewać końcówkę: "Let’s go on dreaming for we know we are so close.
So close, And still so far " (Więc śnijmy dalej, bo wiemy, że jesteśmy tak blisko.
Tak blisko i wciąż tak daleko). Nie mogli dobrać mniej prawdziwej piosenki?!
      Pozwoliłam sobie  wtulona w chłopaka wsłuchać się w szeptem zaśpiewane przez Brada ostatnie słowa piosenki. Zorientowałam się, że może nie idealnie, lecz trochę odzwierciedlają, to, co teraz dzieje się między nami. Niestety.



~Brad

      
     
     Taniec się skończył. Ale co to był za taniec! Jestem pewien, że najbardziej znaczący taniec w moim życiu. Zanim Amy odeszła do stołu spojrzała jeszcze raz w moje oczy. Nie wiedziałem, co miałem z nich odczytać - jej wzrok był pełen tak różnych uczuć! Chwilę po tym przytuliła mnie raz jeszcze i szybkim krokiem oddaliła się do Dominica. No tak, właśnie jego. Czemu z nim była? Nie mogła być ze mną?!

     Znalazłem szybko Cona, Jamesa i Trisa, po czym razem skierowaliśmy się za scenę. Musieliśmy się przygotować, ponieważ zaraz była nasza kolej na występ. 
-Carolline jest najlepszą dziewczyną jaką w życiu spotkałem - westchnął Tristan.
-No nieźle - skomentował to James.
-A ty Con? Co z Vanessą? Skłoniłeś ją w końcu do tego związku, czy nie? - zapytał Tris.
-Nie wiem... Może.
-A nasz Bradzio? - Tristan kontynuował wywiad.
-Daj spokój - odparłem ponuro.
-Miałeś okazję z nią zatańczyć i nic nie zrobiłeś? - zapytał Connor. 
-Kto powiedział, że nic nie zrobiłem? Po prostu nie wiem, czy to coś dało... 
-Trzymamy kciuki, stary - James poklepał mnie po plecach.
      Chwilę później zastanawialiśmy się, co zaśpiewamy.
-Chciałbym zaśpiewać Hallelujah - mruknąłem pod nosem, sądząc, że chłopcy to zignorują.
-Dobry pomysł, masz do tego odpowiedni nastrój - zachichotał Tristan.
-Dzięki - odparłem z ironią.
-To niech James tylko zagra na gitarze, a my z Trisem wejdziemy później, co? - zaproponował Con.
-O wiem! - wykrzyknął nagle Tris i wyszeptał coś chłopakom na ucho. - A potem zaśpiewamy Cecilię, ok?
       Przytaknęliśmy. Nie czekaliśmy długo, jak zawołano nas na scenę.



~Amy


      Moje uczucia po tańcu z Bradem były strasznie mieszane. Zdałam sobie sprawę z tego, że nadal byłam w nim zakochana. Że przy nim czuję się dobrze, szczęśliwie. Ten taniec był... ciężko to nazwać. Plątanina uczuć, myśli. Nie wiedziałam, co sądzić o tym wszystkim. Tak jak jeszcze przed dwoma godzinami nie chciałam go spotkać, wręcz bałam się spotkania, tak teraz bardzo tego pragnęłam. Chciałam, żeby znowu tu ze mną był, żeby ten taniec trwał wiecznie.
      Nagle Bradley i James pojawili się na scenie. James złapał swoją gitarę i oboje usiedli na taboretach ustawionych na scenie.
      Usiadłyśmy z Callie i Van na krzesłach ustawionych bliżej sceny, a Dominic poszedł coś zjeść. Brad zdjął swój garnitur, więc siedział w białej koszuli z krótkim rękawem i luźno zawieszonym czarnym krawatem. Jego fryzura trochę się zmieniła i część grzywki opadała na czoło chłopaka. Usiadł w typowej dla siebie pozie, którą dobrze pamiętałam - kolana złączone blisko, lecz stopy rozstawione daleko od siebie. Lekko się pochylił, złączył swoje dłonie, które położył na nogach i patrząc gdzieś w bok na podłogę, oczekiwał aż James zacznie grać.
      Nie wiem, co sprawiło, że przyglądałam mu się bardziej niż zwykle. Może potrzebowałam dopatrzeć czegoś, co zmieniłoby moją decyzję sprzed roku.

*Po włączeniu piosenki przeczekaj aż umilkną szumy. Zacznij czytać, gdy usłyszysz gitarę. To sprawi, że tekst i muzyka będą współgrały tak, jak zaplanowałam*

      Usłyszałam dźwięki gitary Jamesa. Od razu poznałam, że to ta przepiękna piosenka - Hallelujah. Po chwili Brad zaczął śpiewać - jego głos z lekką chrypą również wyrażał smutek, można było to wyczuć. Początkowo śpiewał dość cicho, wpatrywał się w swoje dłonie, od czasu do czasu rzucając krótkie spojrzenia gdzieś na widownie. Zupełnie jak nieśmiały, amatorski wokalista. Czy coś mu się stało?
       Vanessa westchnęła. Zawsze podziwiała głos Brada, uwielbiała go. A Hallelujah to jedna z jej ulubionych piosenek.
      Przy "The fourth, the fifth" unosił lekko lewą, wyprostowaną dłoń, po czym uderzał nią w nogi.
      Pod koniec zwrotki, kiedy śpiewał trochę wyżej, Bradley złapał mikrofon stojący przed nim, lecz nadal nie patrzył w stronę słuchaczy. Każde wyśpiewane przez niego "Hallelujah" było pełne bólu i rozpaczy. Czy naprawdę to ja go sprawiałam?
      Dopiero w drugiej zwrotce rozluźnił się trochę, a przy krótkim refrenie nawet patrzył w naszą stronę. Chwile błądził wzrokiem po widowni, lecz gdy znalazł mnie... no i dziewczyny... odwrócił go szybko z powrotem na swoje ręce. Wyglądał jak bardzo nieśmiały, nastoletni chłopiec. Taki bezbronny, jakby wszystko dokoła mu współczuło. A czego? Naszego rozstania. Wszyscy na sali wiedzieli, że z nim zerwałam i zaraz po tym związałam z Dominiciem. Pewnie byli na mnie źli. Nie dziwię im się, bo gdy tak zerkałam na Bradley'a czułam, że zrobiłam coś okropnego, zostawiając go. W tamtym momencie żywiłam wielką nadzieję, że da się to wszystko odwrócić. Czemu byłam tak głupia i z nim zerwałam? On nic nie zrobił, nie był winien. Jedyne czego od niego wtedy wymagałam to, aby był przy mnie. I z tym był problem. Brakowało mi go... Ale nie! Nie powinnam się teraz tłumaczyć. Skupiłam się na słowach piosenki, na głosie Bradley'a, na jego ruchach. Po prostu - na nim.
      Drugi refren. Znów wołał "Hallelujah" jakby prosił o cud. Nie mogłam znieść myśli, że cierpi przeze mnie. Przecież nie chciałam tego!
      I trzecia zwrotka. Teraz spoglądał gdzieś w okna na końcu sali. James patrzył na Brada spokojnym wzrokiem, miałam wrażenie, że szeptał coś do niego. Może chciał go uspokoić, sama nie wiem. Brad wydawał się być wystraszony.      

Baby I have been here before                 (Skarbie, byłem tu wcześniej)
I know this room, I've walked this floor (Znam ten pokój, chodziłem po tej podłodze)
I used to live alone before I knew you.   (Żyłem samotnie nim cię poznałem)
I've seen your flag on the marble arch  (Widziałem twoją flagę na tym marmurowym sklepieniu)
Love is not a victory march                      (Miłość to nie zwycięski marsz)
It's a cold and it's a broken Hallelujah  (To zimne i niepewne Alleluja)
      
      Przełamał się. Zaśpiewał to tak, że każdy dostał ciarek. Mnie samą przeszedł lekki dreszcz, lecz to nie tylko jego głos go spowodował. Podczas "Love is not a victory march" spojrzał prosto na mnie. Jakimś cudem z tej odległości jego wzrok wbił się prosto w moje oczy. Poczułam łzy płynące po moim policzku. Tym razem "Hallelujah" pociągnął trochę inaczej, skierował oczy ku niebu, a ręką przeczesał włosy.
-Amy, spokojnie. To tylko piosenka - usłyszałam szept Carolline.
      Starałam się oddychać spokojnie, lecz moje usta same bezdźwięcznie wymawiały "Hallelujah" w refrenie.
      Bradley znów zaczął błądzić wzrokiem po sali balowej. Trząsł się lekko, widziałam to. Nie mogłam jednak znieść tego widoku. Byłam pewna, że on daje sobie radę beze mnie, że skupił się na muzyce, fankach, jak James po wyjeździe Ashley. Nie sądziłam, że przejął się jakoś bardzo, przecież nawet nie zareagował na moją wiadomość! Nic nie odpisał, nie dzwonił nie prosił. Dlaczego?
      "Bo cię kocha i chce, żebyś była szczęśliwa" - usłyszałam głos w głowie. Może to i prawda... Ale w takim razie... Jak można pokochać kogoś takiego, jak ja? Kogoś, kto nawet nie był w stanie wytrzymać roku i zerwać tylko dlatego, że się długo nie widziało swojego partnera. Byłam okropna. Zła, wredna, samolubna. Nie chciałam taka być, ale to prawda. Pomyślałam tylko o sobie, o tym, że nie wytrzymywałam rozłąki, o tym, że podobał mi się Dominic. Nie zastanowiłam się nad tym, co poczuje Brad. Czy zranię go, czy nie. Egoizm. Czysty egoizm. 
  
      Sama też trochę się trzęsłam. Nie mogłam pozwolić sobie na więcej niż te trzy łzy spływające po moim poliku wcześniej. Za dużo ludzi, za dużo paparazzi.
-Amy... Czy teraz już wiesz, co mu zrobiłaś? - łagodnie spytała Vanessa. 
-Niestety, tak - westchnęłam.

      Nagle na scenę wbiegł Connor z gitarą, a Tristan zaczął uderzać w perkusję. Connor wydarł się "Here we go!" przeciągając długo "o", a James zaczął mu wtórować. Oboje skakali po scenie i podnieśli Brada z krzesła. Ten lekko się uśmiechnął i podbiegł do innego mikrofonu, stojącego na środku sceny. Zaczęli śpiewać Oh Cecilia. Wszyscy się śmiali, bo chłopcy wyrabiali śmieszne rzeczy na scenie. Nawet Brad się rozchmurzył, a ja uspokoiłam. Widownia wstała i zaczęła klaskać w rytm piosenki.  
       Co ciekawe, w refrenie Connor i James, zamiast zaśpiewać "Oh Cecilia" zaśpiewali "Oh Amanda", a dalej zmieniali "my" na "his" ("moje" na "jego"), tak jakby śpiewali o mnie i Bradzie. Ten obdarzył ich oburzonym spojrzeniem, natomiast Callie i Van zaczęły głośno się śmiać. Również nie mogłam się powstrzymać i zachichotałam.
       Bradley zignorował zmiany w tekście, jakich dokonali jego koledzy i zeskoczył ze sceny. Śpiewając biegał i skakał pośród widowni. Pewnie nawet nie zauważył, jak przebiegł tuż przede mną i dziewczynami. W kolejnym refrenie chłopcy znów zmienili tekst piosenki na "Oh Amanda", lecz tym razem zamiast oburzonym spojrzeniem, Brad obdarzył ich mocnym kopniakiem. Connor wycharczał do mikrofonu "You're breaking my leg!" (Łamiesz moją nogę), a widownia znowu się roześmiała. The Vamps robili świetne show. 

     Kiedy piosenka się skończyła, Brad zmęczony bieganiem i skakaniem powiedział:
-Przepraszam was bardzo. Chłopcy chyba zapomnieli tekstu - po czym wytknął nam język. - A teraz czas na coś świąąąątecznegooo! - znowu przeciągał litery, tak jak uwielbiał.
     Zaśpiewali nam We Wish You a Merry Christmas, a pod koniec piosenki Connor zaczął się wydzierać przez co wywołał kolejną salwę śmiechu.

     Zespół zszedł ze sceny. Uśmiechałam się pod nosem, choć sama nie wiedziałam dlaczego. Musiałam porozmawiać z Bradem. Przeprosić, pogodzić się. A co dalej? To już był problem.



~Brad



      Zeszliśmy ze sceny, nasz czas na występ się skończył. Złapaliśmy butelki z wodą i opadliśmy na kanapę.
-Jesteście skończonymi idiotami - powiedziałem.
-Co chcesz? Niech dziewczyna zdaje sobie sprawę, że "she's breaking your heart" (ona łamie twoje serce) - Tristan zaśpiewał cytat z piosenki.
-Ha, ha, ha, bardzo zabawne. Teraz wszystkie gazety będą trąbić o tym - jęknąłem.
-Już trąbią - mruknął James.
-W jednej czytałem, że Amy zerwała z tobą, bo stwierdziła, że jesteś gejem i wolisz umawiać się z Trisem - roześmiał się Connor.
-ŻE CO?! - zdziwiłem się, ale też zachichotałem.
      Ciekawych rzeczy się dowiedziałem, a co. Naprawdę ludzie pisali coś takiego?

      Postanowiłem, że porozmawiam z Amy. Poważnie. Oby mi się udało, musiałem to zrobić jak najszybciej. Trzymajcie kciuki, vampettes.





Badum, tsss... Notka krótka, bo zaraz uciekam na zbiórkę do szkolnych Jasełek, a chcę wam przed tym opublikować rozdział :p

Napiszcie, co sądzicie o takich pseudo-musicalach, gdy jest trochę piosenek. Obawiam się, że to nie wyszło tak jak chciałam, bo czytacie w różnym tempie na pewno, ale czemu by nie spróbować? :D

Amy już nie jest taka pewna, Brad natomiast nabrał pewności siebie. Pewnie liczycie na to, że do siebie wrócą... No cóż, jeszcze was trochę z tym przetrzymam ^.^

Mam nadzieję, że podoba wam się rozdział. Jest to jeden z tych, które planowałam od dawna, więc starałam się, aby był naprawdę dobry c: Doceńcie moją pracę i komentujcie, proszę ♥

Pozdrawiam,
Marysia ♥

10 komentarzy = Rozdział 8#
PS Nie jestem pewna kiedy będzie next, bo jadę do babci na święta i nie będę miała internetu dość długo. Mam nadzieję, że dam radę max za tydzień c;

8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział *.* myślę że to dobry pomysł z tymi pseudo-musicalami :D ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytając twój rozdział co chwilę się uśmiechałam. Nadal tak jest :) Jako twoja wierna fanka już nie mogę doczekać się next'a. <3 Zosix

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobają mi się te pseudo musicale ;)
    Ten taniec.. Boze. Takich dreszczy to ja dawno nie mialam ;-; wroca do siebie.. Wiem to!! ;3 next poprosze jak najszybciej ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprwadę.... super. Szczególnie taniec Amy i Brada. Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :D Twój blog został nominowany do Liebster Award :D Zajrzyj do zakładki "Liebster Awards" <3 http://laced-pl-tlumaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Płakałam na scenie ich tańca. Baa.. ja ryczałam w tamtym momencie. Strasznie dużo uczuć, dużo bólu. Idealnie opisałaś to jak w może czuć się Bradley. Idealnie. Czekam na kolejny. Pozdrawiam Youronara x

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie piszes a ja zapraszam cię na mojego bloga z grafiką : http://mysweetgraphic.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  8. Oh Amanda xD hahah ;D dobre ♥♥♥ kocham, czekam na next i już nie mogę się doczekać ;3

    OdpowiedzUsuń