wtorek, 30 września 2014

Rozdział 12#: "Może powinienem sobie odpuścić?"

//Przeczytaj Rozdział 11#, aby wiedzieć, co się stało w poprzedniej części opowiadania :)

WAŻNE INFO POD ROZDZIAŁEM! :)

Amanda



      Kiedy dowiedziałam się, że zostałam Cosette byłam bardzo szczęśliwa. Co prawda, wcale się nie zdziwiłam - pani Wathaway zapewniała mnie, że dostanę tą rolę.
      Staliśmy przy tablicy ogłoszeń, gdy nagle objęły mnie jakieś mocno umięśnione ręce.
-Witaj, Cosette - powiedział właściciel muskułów.
      Wyswobodziłam się z uścisku oraz obróciłam, by zobaczyć kto do mnie mówił. Moim oczom ukazał się strasznie przystojny chłopak.
-Micheal, prawda? - zapytałam, a chłopak przytaknął.
      Micheal Jutry - kolejna legenda Zakintos. Różnił się od Brada tym, że umawiał się tylko z niektórymi. Nie każda doznawała tego zaszczytu. Wysportowany, utalentowany - muzycznie i aktorsko, a także zabawny, flirciarski i opiekuńczy - to tylko niektóre z jego zalet.
      Kiedy uświadomiłam sobie, że to on zagra Mariusza moje zachwycenie jeszcze wzrosło. Miałam całować Mice'a! Zapomniałam wtedy o Bradzie i naszej relacji. Dopiero po szkole, kiedy spotkałyśmy się u Vanessy, ta przypominała mi o tym.
-Co powiesz o Michealu? - zapytała.
-A co mam mówić? Jest boski! - odparłam nadal zaczarowana - I pomyśleć, że zagra mojego chłopaka... - rozmarzyłam się.
      Przyjaciółka popatrzyła na mnie z pewnym niepokojem.
-A co z Bradem?
-Jakim Bradem? Aaa... - nie załapałam na początku. Myśl o musicalu i Michealu zajęła całą moją głowę - Nic z Bradem. Przyjaźnimy się, tak?
-No nie wiem, Amy... Ja np. przyjaźnię się z Jamesem, czy Trisem i nie całujemy się w świetle księżyca, tak jak wam się zdarza.
      Dopiero po chwili dotarł do mnie sens tych słów.
-Ale... Tak naprawdę on nigdy nie wyznał czy coś do mnie czuje - powiedziałam z przekonaniem, lecz po chwili dodałam - A może jednak...?
-Właśnie. Sama mi ostatnio opowiadałaś, co się stało po koncercie.
-O mamciu - oprzytomniałam nagle.
-Tak... Podejrzewam, że Brad się załamał, jak dowiedział się, że Mariusza zagra Micheal. Ty też miałaś niezłą minę jak spojrzałaś na tego aktorzynę.
-Myślisz, że powinnam to obgadać z Bradem?
-Mhm...
-A co z Michealem?
-Oj Amy, zdecyduj się! Chcesz Bradley'a, czy Micheala? - próbowała zapanować nade mną.
-Muszę chyba... Nie. Chyba Brada. Ale skąd mam wiedzieć, co wyniknie z tego musicalu. Będę musiała całować się z Mice'iem!
-Aktorki już tak mają, Amy. I ty dobrze o tym wiesz.
-Masz rację... - przyznałam.

      Nagle do pokoju wparował Billy. Usiadł obok mnie na łóżku Vanessy.
-Czeeeść Amy - przywitał sie dziewięciolatek -Ja chciałem cię spytać o... o... Vanessa!
-Tak Billy?
-No mogłabyś no... no... - jąkał się, a mi i Van chciało się śmiać.
-Spokojnie - odparła - Zobacz, ja czytam książkę. Możecie rozmawiać.
      Chłopiec spojrzał niepewnie na siostrę po czym zwrócił się do mnie:
-Poszłabyś ze mną do kina?
-Oj, Billy...
-No wiesz, na jakiś romantyczny film... Piękną i Bestię odnowili - powiedział z zapałem.
      Vanessa zasłoniła się książką, żebyśmy nie widzieli jak wybucha śmiechem.
-Posłuchaj, Billy... Jesteś ode mnie młodszy o jakieś siedem lat. Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł - próbowałam wyjaśnić.
      Billy popatrzył na mnie smutnym wzrokiem.
-Wiedziałem, że tak będzie, wiedziałem! - wykrzyknął spontanicznie i wybiegł z pokoju. Po chwili dało się słyszeć cichy płacz.
-No i co mu zrobiłaś? - zapytała mnie Van, odłożyła książkę i poszła za bratem.

      Ale co ja mogłam zrobić? Miałam umówić się na randkę z dziewięciolatkiem? Billy był miłym chłopcem, ale właśnie... Chłopcem. Swoją drogą, Vanessa obiecywała, że z nim pogada...
      Po chwili moja przyjaciółka wróciła do pokoju.
-Jest załamany - powiedziała bez uczucia.
-Przepraszam - powiedziałam szczerze - Ale co miałam zrobić?
-Akurat do kina mogłabyś z nim pójść...
-Jeśli pójdę, to pomyśli, że może się ze mną umawiać! Mam mu robić nadzieję?
-Nie wiem... Pogadaj z nim, dobrze? Jak ty mu wyjaśnisz, to może lepiej zrozumie - poprosiła Van.

      Wychodząc od przyjaciółki wstąpiłam jeszcze do pokoju Billy'ego.
-Billy? - zapytałam wchodząc.
      Ujrzałam chłopca siedzącego na łóżku. Billy miał, tak jak swoja siostra, długie, prawie czarne włosy. Mimo to, że byli rodzeństwem i Vanessy włosy były mocno pokręcone, tak jej brata były tylko trochę falowane. Chłopiec z twarzy również był bardzo podobny do siostry.
      Dobrze się uczył, lubił czytać książki. Oprócz tego interesowały go modele statków. Potrafił stworzyć naprawdę ładne miniaturowe okręty itp. W tym momencie ewidentnie widać było, że udaje, że czyta - gazeta o statkach położona była do góry nogami.
      Kiedy weszłam, udał, że mnie nie widzi. Przysiadłam na skraju łóżka Billy'ego.
-Billy, posłuchaj mnie - powiedziałam spokojnie i poczekałam aż ten zareaguję.
-Co chcesz? - odparł pochmurnie.
-Jeśli chcesz, możemy iść do tego kina tylko... Zrozum jestem... za stara dla ciebie. Powinieneś znaleźć sobie kogoś w swoim wieku, tak jak i ja.
-Nie poczekasz na mnie?
-Gdybym mogła... - uśmiechnęłam się.
-Eh, no dobrze... Ale pójdziesz ze mną na Piękną i Bestię? - zapytał jeszcze z nadzieją.
-Pójdę - uśmiechnęłam się i dałam mu całusa w policzek po czym wyszłam z pokoju.



Bradley



      Amy zaczęła próby do musicalu. Aby również w nich uczestniczyć i móc obserwować ją i Micheal'a, ubłagałem panią Wathaway o posadę "pomagiera". Wieszałem dekorację albo przynosiłem jakieś rzeczy aktorom.

      Na pierwszym spotkaniu miały zostać rozdane pierwsze role do nauczenia i omówione różne podstawowe sprawy. Wszyscy usiedliśmy na scenie w troszkę przekrzywionym kółeczku. Pomiędzy mną, a Mice'iem siedziała Amanda. Obok mnie jakiś chłopak, którego nie znałem. Pani Wathaway coś mówiła do aktorów, a ja tylko spoglądałem co chwila na dziewczynę. Zauważyłem, że jak na razie jest w całości skupiona na nauczycielce i nie zwraca uwagi na Micheal'a, który, wręcz przeciwnie, co chwila na nią spoglądał.
      Amy i Mice mieli dużo wspólnych scen. Nic dziwnego, postacie które grali były w sobie zakochane. Niestety. Po zakończeniu spotkania pomyślałem, że muszę spotkać się z Amandą, lecz nie był to tylko mój pomysł.
      Podszedłem do dziewczyny i zapytałem:
-Amy, co ty na to, żeby się gdzieś spotkać? - w tym samym momencie Mice powiedział:
-Amy, co ty na to, żeby się gdzieś spotkać i poćwiczyć te role?
      Amanda popatrzyła na nas zakłopotana.
-Brad, nie obraź się, ale myślę, że jednak lepiej będzie jak poćwiczymy te role z Mice'iem - odparła unikając mojego wzroku i ciszej dodała - Jest ich bardzo dużo...
-Okey, okey... - odparłem i odszedłem.
     Niech się spotykają, a co. Wiadomo, że będzie wolała ćwiczyć całowanie ze swoim aktorem... Co z tego, że zrobiłem już tyle by z nią być. To Amy była dziewczyną, dla której zaprzestałem flirtowanie z innymi. Odmieniła moje życie w jakieś trzy miesiące. Wystarczyło jedno spotkanie na plaży, a już byłem w niej zakochany. Nawet jeśli o tym nie wiedziałem.
     Oczywiście musiał pojawić się ktoś trzeci. Micheal. Że też akurat on zechciał zagrać w tym samym musicalu, co Amanda. Rozumiem, rozumiem - aktorki lubią aktorów. Tylko czemu to właśnie Amy trafił się ten konkretny?
     Swoją drogą, dziwnie się czułem, kiedy dziewczyna odmawiała mi randki, czy chociażby zwykłego spotkania. Amy od początku wydawała mi się inna niż wszystkie. Najpierw odmówiła mojego pocałunku, później wymyśliła błękitne wstążki na znak przyjaźni. Kiedy już jednak mi uległa ( a może ja jej? ) i pocałowaliśmy się, myślałem, że już ją mam. Ale nie. Musiał pojawić się Micheal.

      A może... Może powinienem sobie odpuścić?





      Witajcie, oto rozdział 12 :3
Tak jak obiecałam - jest we wtorek ^.^

Cóż... Micheal trochę nam miesza fabułę, nie sądzicie? ^.- I czy Brad sobie z nim poradzi?
A może jednak odpuści?
Piszcie co sądzicie, w komentarzach! :)

Nie chciałam tego robić, ale muszę przyznać, że strasznie mało mamy komentarzy. Oprócz 2, czy 3 osób nie udziela się prawie nikt. I dlatego zarządzam:
kiedy pod tym rozdziałem będzie conajmniej 5 komentarzy, dodam nowy rozdział


Nie chcę wam jakoś bardzo tego narzucać, ale jednak kiedy tych komentarzy nie ma, to nie chce się pisać opowiadania, prawda? 

Mam nadzieję, że wam się podobało :)

Pozdrawiam,
Marysia ♥



     

sobota, 27 września 2014

Rozdział 11#: "Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze pracowało"

//Przeczytaj Rozdział 10#, aby wiedzieć, co się stało w poprzedniej części opowiadania :)




Amanda



      Ferie świąteczne, tak jak każde inne ferie, skończyły się za szybko. Wróciliśmy do szkoły, do obowiązków. Plusem było to, że znów codziennie spotykaliśmy się z przyjaciółmi. 
      Chłopcy jako zespół strasznie się rozwinęli. Na najbliższy weekend mieli zaplanowany duży koncert u nas na wyspie. Słyszałam coś o tym, że napisali swoją pierwszą piosenkę. Strasznie nie mogłam się jej doczekać. Byłam też dumna z tego, że Connor został basistą The Vamps. Mój kuzyn zawsze był bardzo nieśmiały, ale zauważyłam, że przy chłopakach zaczął się otwierać. Teraz, gdy są w jednym zespole na pewno będą mieli na niego jakiś wpływ. 

      W szkole czekała mnie miła niespodzianka. Ogłoszono casting do przedstawienia - musicalu Les Miserables: Nędznicy. Dobra okazja dla mnie - zawsze chciałam zostać aktorką. Powieść, na podstawie której jest musical czytałam już kiedyś. Spodobała mi się, aczkolwiek jest dość straszna, a także wzruszająca. Marzyło mi się zagrać Cosette - półsierotę, której matka nie ma pieniędzy na utrzymanie jej. Adoptuje ją Jean Valjean. W późniejszej części musicalu, kiedy jest już prawie dorosła, zakochuje się z wzajemnością w Mariuszu.* Historia przedstawiona w tej książce jest naprawdę przykra. Pamiętam jak płakałam, kiedy raz widziałam wersję teatralną musicalu** 
      Mimo wszystko postanowiłam zgłosić się do przedstawienia. Pani Wathawey, kierowniczka kółka teatralnego w naszej szkole, dobrze mnie już znała. Miałam dzięki temu trochę większe szanse na dostanie roli Cosette. Nie musiałam brać udziału w castingu - pani znała dobrze moje umiejętności. Zapisałam się na listę kandydatów i trzeba było czekać.



Bradley



      W szkole wszyscy gadali o musicalu Les Miserables. Nie rozumiałem tego. Nie miałem talentu aktorskiego i szczerze mówiąc, nie interesowało mnie to nigdy. Natomiast Amy dostała bzika, gdy dowiedziała się o castingu.
-Co?! O mamciu, o mamciu, o mamciu! Muszę się tam dostać, muszę! - zaczęła krzyczeć, kiedy przeczytała ogłoszenie na tablicy.
-Spokojnie, Amy - uśmiechnąłem się i popatrzyłem na nią.
-Jak mam być spokojna? Zawsze marzyłam, żeby zagrać w takim musicalu!
-Co za problem? Na pewno się dostaniesz - stwierdził Connor, który również sprawdzał ogłoszenia.
-Poczekaj... Musicalu? - zapytałem - Wiesz, że tam się śpiewa. Na scenie. 
-No pewnie, że wiem - potwierdziła dziewczyna - Ojć... Z tym może być problem - dodała po zastanowieniu.
-Oj tam, Amy. Dasz sobie radę! - dodała Vanessa.
-Kogo właściwie chciałabyś zagrać? - zwróciłem się do Amandy. Znałem trochę ten musical. Byliśmy na nim w teatrze w tamtym roku razem z klasą. 
-Cosette... - odparła dziewczyna po cichu.
      Cosette... A tak, to była ta dziewczyna, która zakochała się w którejś z postaci... Chyba w Mariuszu. Problem w tym, że, jeśli dobrze pamiętałem, obie postacie całowały się ze sobą. I to nie raz. Jeśli Amy grałaby Cosette musiałaby całować kogoś z naszej szkoły, tego który grałby Mariusza. Tego bym nie zniósł. Musiałem koniecznie coś wymyślić. Nagle, bez większego zastanowienia palnąłem:
-Też bym się zgłosił. Warto czasem porobić coś innego - dodałem widząc zdziwienie na twarzach przyjaciół.
-Brad.... Ja nie chcę nic mówić, ale ty nie nadajesz się na aktora - przyznał Tristan.
-Cooo? Właśnie, że się nadaję! Zobaczycie, że się dostanę. I to na jakąś główną rolę, nie wiem tego Mariusza może, czy kogoś - odparłem dumnie i poszedłem do klasy. Będą mi wmawiać, że się nadaję, pff... Pewnie mieli rację, ale nie mogłem dopuścić, aby Mariuszem został kto inny.



Amanda



       Kiedy Brad odszedł obrażony odszedł od tablicy ogłoszeń, popatrzyłam na Vanessę i zaśmiałam się.
-Co go nagle wzięło na aktorstwo?
-Ja ci powiem, co... - zaczął Connor - Wiedział na pewno, że Cosette całuje Mariusza w przedstawieniu. Myślisz, że pozwoliłby na to komuś innemu? - zapytał i trącił lekko łokciem Tristana, po czym oboje się zaśmiali.
-Też macie pomysły... Na pewno miał inny powód - powiedziałam, jednak nie do końca przekonana.
-Nie wydaje mi się - powiedział Tristan.
      Popatrzyłam z nadzieją na Vanessę, że chociaż ona zaprzeczy.
-Przykro mi, Amy. To jest najbardziej prawdopodobne. Wszyscy zdążyliśmy poznać, że z Brada raczej kiepski aktor.
        Zastanowiłam się przez chwilę. Może jednak mieli rację? Może Brad naprawdę nie chciał aby to kto inny całował... mnie. Ale dlaczego? Czyżby zaczęło mu zależeć? Już jakiś czas temu zauważyłam, że się zmienia i powstrzymuje od flirtów z dziewczynami. Jednak ciężko byłoby mi uwierzyć, że robiłby to dla mnie. Ten Brad, w którym kochało się jakieś 80% dziewczyn z Zakintos? Nie, to niemożliwe. Potrzebowałabym dokładnego dowodu na to.

      Przedstawienie, przedstawieniem. Zbliżało się ważne wydarzenie - koncert chłopaków. Wszyscy byliśmy strasznie nakręceni. Chłopcy codziennie siedzieli u któregoś z nich i ćwiczyli. Niestety nie chcieli zdradzić nam, jaką piosenkę zaśpiewają. Z Vanessą wiedziałyśmy tylko, że napisali już coś swojego. Nie mogłyśmy się doczekać.



Bradley



      Nie mogliśmy doczekać się koncertu. Byliśmy nim strasznie podnieceni. Zawzięcie ćwiczyliśmy naszą nową piosenkę. Con szybko odnalazł się w zespole. W czwórkę byliśmy dla siebie trochę jak bracia. Założenie zespołu było najlepszym pomysłem w moim życiu.
     
      W dzień koncertu moje podniecenie zmieniło się w tremę. Rano ledwie wstałem. Płatki do mleka, które wsypywałem do miski rozsypały mi się. Tak samo z łyżką, która upadła na podłogę. Po zjedzeniu śniadania musiałem się naszykować. Jak na złość, na mojej głowie pojawił się odstający kikut, którego za nic nie mogłem spłaszczyć. Na szczęście udało mi się.
      Jak się okazało nie tylko ja miałem takie problemy. Chłopcy również byli strasznie stremowani. Najgorzej wyglądał jednak Connor. Ledwie mówił i ogólnie był cały roztrzęsiony. Spotkaliśmy się za sceną z Amy i Vanessą. Te życzyły nam powodzenia, obiecywały, że będą trzymać kciuki. W pewnym momencie Van pocałowała Connora. Od razu podniosła chłopaka na duchu i Con był gotowy występować.
-Hmm... Nie tylko Connorowi przydałby się taki buziak na motywacje... - powiedziałem.
-Hahah, chciałbyś - odparł James.
      Popatrzyłem na Amy.
-Oj, no chodź - odpowiedziała i przytuliła się do mnie - Dacie sobie radę - szepnęła i cmoknęła mnie w policzek.
-Witajcie chłopcy - przybył nagle Pan Elegancki. Tak naprawdę nazywał się John Greatcase, ale w myślach tak go nazywałem - Jesteście gotowi? Telewizja już przyjechała, tłum też się zebrał. Myślę, że możecie zaczynać.
      Wzięliśmy głębokie oddechy i potwierdziliśmy, że już jesteśmy gotowi.
-Będziemy przed sceną - powiedziała jeszcze Amanda i włączyły się do tłumu.

      Wyszliśmy na scenę. Znów ogarnęło mnie to cudowne uczucie, co wtedy, w październiku. Ludzie na widowni zaczęli krzyczeć i piszczeć. Nie wiedziałem, że aż tyle osób słucha naszych coverów. Wbiegając na środek uniosłem ręce do góry po czym podszedłem do mikrofonu:
-Witajcie wszyscy! Miło nam, że aż tyle was tu przyszło - uśmiechnąłem się - Zaczniemy od coveru "Mr.Brightside"!
   


Amanda



      Chłopcy zaśpiewali parę coverów po czym nadszedł moment, na który czekałyśmy. Mieli zaśpiewać swoją pierwszą,  oryginalną piosenkę.
-Okeeey! Teraz nadszedł moment na naszą pierwszą piosenkę! - wykrzyczał Brad ze sceny. Po chwili namysłu dodał jeszcze - Wiecie pewnie, że wiele piosenek pisana jest z myślą o kimś. Ta nie jest wyjątkiem i mam nadzieję, że... że ta osoba domyśli się, że to o nią chodzi.
-Amy? Czyżbyś była osobą, która się domyśla? - zapytała mnie Vanessa. Posłałam jej tylko piorunujące spojrzenie.
-Piosenka nosi tytuł "Wild Heart"(KLIK)! Zaczynamy! - wykrzyknął jeszcze chłopak.

     Byłyśmy zachwycone piosenką od samego początku. Szybko nauczyłyśmy się refrenu, tak, że później śpiewałyśmy go razem z tłumem. W między czasie wsłuchałam się trochę w tekst. Mówił on o tym, że dziewczyna potrzebuje dzikiego serca... Czy to mogłoby być o mnie, tak jak mówiła Vanessa? Właściwie, nie wykluczałam tej możliwości, ale postanowiłam zająć się tym później.
      Brad na scenie zmieniał się w prawdziwego zwierzaka. Biegał dokoła, skakał... W pewnym momencie tak się rozpędził, że wpadł na Jamesa i rozbił sobie nos. Po widowni przeszła fala śmiechu oraz współczucia. Mimo wszystko wokalista nadal biegał niedużo robiąc sobie z wypadku.
      Podczas refrenu, Brad patrzył na mnie i puszczał mi oczka. O co mu chodziło? Musiałam go o to wypytać.
      Cała widownia szalała. Wszyscy skakali i śpiewali. Na twarzach chłopców widać było zachwycenie. W pewnym momencie parę linijek, których treść brzmiała, m.in. "lecz przyjdź tutaj, obiecuję, że nigdy nie pozwolę ci odejść", zaśpiewał Connor. Patrzył się przy tym wprost na Vanessę. Było to strasznie uroczę. Uśmiechnęłam się tylko do przyjaciółki, a ta była strasznie wzruszona
      Na tej piosence chłopcy skończyli występ. Kiedy zeszli ze sceny, pierwsze fanki rzuciły się po autografy. Byłyśmy strasznie dumne z chłopaków. Gdy tłum już odszedł, a zespół wrócił za scenę, dołączyłyśmy do nich.
-Braaad, coś ty zrobił z tym nosem? - zapytałam chłopaka.
      W tym samym czasie Vanessa przytuliła się do Connora:
-Jejku, było cudownie...!
-Co wy na to, aby spotkać się u mnie zaraz? - zaproponował Tris - Musimy uczcić jakoś nasz pierwszy występ!
-Okey... Ale umówmy się za jakąś godzinę, dobra? Muszę się trochę ogarnąć - cały się spociłem! - powiedział James.
-Tak, spotkajmy się koło 20, co? - zapytał jeszcze Connor. Wszyscy przytaknęliśmy, a ja jeszcze dodałam:
-Musimy zrobić coś z nosem Brada. Cały ci krwawi! - powiedziałam z przejęciem.
-Przyjdźcie do mnie, moja mama jest przecież pielęgniarką, a mieszkam blisko - zaproponował James.
   
      Poszliśmy do domu chłopaka w trójkę. James polecił nam udać się do łazienki, tam mieliśmy znaleźć apteczkę. Sam poszedł do kuchni przygotować coś do jedzenia. Bradley usiadł na wannie, a ja sięgnęłam po apteczkę.
-I po coś tak szalał, zwierzaku? - zapytałam go ze śmiechem.
-I got a wild heart... - zanucił w odpowiedzi.
      Pokiwałam głową i usiadłam obok niego. Zdjęłam przyłożoną przez niego wcześniej chusteczkę higieniczną. Nie miałam pojęcia, co mogę zrobić z nosem chłopaka. Nie znałam się na opatrunkach i innych tego typu sprawach. Polałam ranę wodą utlenioną, na co chłopak zaczął się wyrywać.
-Auu... To szczypie!
-Przepraszam! - powiedziałam zagryzając wargi - Nie da się inaczej...
       Podczas nakładania opatrunku składającego się z jakiegoś specyficznego plastra, zapytałam chłopaka:
-Mówiłeś coś o tym, że piosenki pisane są z myślą o kimś...
-Nie domyślasz się, o kim jest ta? - zapytał w odpowiedzi na co ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem - To chyba nietrudne - uśmiechnął się.
-A jednak - odparłam mimo tego, że już prawie nie miałam wątpliwości, że Brad śpiewał o mnie.
-Amy... - westchnął chłopak - Zależy mi na tobie.
      Popatrzyłam prosto w jego oczy, lecz nie zdołałam nic odpowiedzieć. W tym momencie do łazienki wszedł James pytając, czy jesteśmy już gotowi. Poszliśmy do kuchni, napiliśmy się zrobionej przez chłopaka herbaty po czym również skierowaliśmy się w stronę domów. Szliśmy z Bradem razem, lecz nie rozmawialiśmy za dużo. Nie wracaliśmy również do tematu piosenki i jej przeznaczenia. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć na wyznanie chłopaka. Czy przyszła już pora na jakikolwiek związek między nami?
   
      Na dworze było już ciemno, paliły się tylko latarnie. Zakintos nabrało cudownego klimatu. Unosiła się lekka mgiełka, nie było ludzi na ulicach.  Nadal szliśmy bez słowa. Kiedy doszliśmy do domu Bradley'a, ten złapał moją rękę i uścisnął ją, po czym skierował się w stronę drzwi.



Bradley



      Tydzień po naszym koncercie, pojawiły się wyniki castingu do szkolnego musicalu. Amy dostała się na Cosette, co było oczywiste. Ku mej rozpaczy, nie dostałem żadnej roli, a Mariusza zagrać miał... Micheal. Chłopak z równoległej klasy. Podobno jeden z przystojniejszych w szkole, lecz na ten temat się nie wypowiadałem. Obawiałem się, do czego może dojść między nim, a Amandą. Bałem się, że stracę jakiekolwiek szanse na związek z nią. Co gorsza, już nawet wyznałem dziewczynie, że zależy mi na niej, ale temat się nie rozwinął. Nie wiedziałem, jaka była reakcja Amy i czy ona czuje to samo.
-Gratulacje Amy! Zostałaś Cosette! - powiedziała Vanessa, kiedy przeczytała listę aktorów.
-Ouu.. Brad. Micheal został Mariuszem - poinformował mnie James.
      W tamtym momencie nastąpiła krępująca cisza. Na szczęście Amy znalazła jakieś wyjście z tej sytuacji:
-Wydaje mi się, że pani Wathaway obetnie niektóre sceny z musicalu. Te sceny - podkreśliła.

-Witaj, Cosette - nagle podszedł do nas nie kto inny, a właśnie Michael oraz objął delikatnie Amandę. Już chciałem powiedzieć coś, żeby trzymał ręce z daleka, ale się opamiętałem. Dziewczyna sama wyswobodziła się z uścisku i spytała:
-Micheal, prawda? - uśmiechnęła się, chłopak przytaknął.
-Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze pracowało - powiedział Micheal i uwodzicielsko spojrzał na Amy. Ta, ku mojej jeszcze większej rozpaczy, jak zahipnotyzowana popatrzyła się na niego i nerwowo zachichotała.
      No to zaczęły się problemy.




*to taki krótki opis :) Jeśli ktoś chciałby bardziej zagłębić się w treść musicalu/filmu/książki - polecam. Ja oglądałam tylko wersję filmową, która była przepiękna. Naprawdę warto :)



**przyjmijmy, że w naszym ff wersja filmowa jeszcze nie wyszła c;



Rafał Maślak, jako Micheal Jutry (16) :)



Witam w kolejnym rozdziale :)
Dziś, jak obiecałam, trochę dłuższy ;)

Co sądzicie o Rafale, czyli naszym Michealu? Myślicie, że będzie zagrożeniem dla Brada?


Zwracam się z prośbą o komentarze! Wyświetleń jest koło 100 dziennie (nie wiem, czy to dużo, czy mało, nie wiem jak to jest na innych fanfiction), a komentarzy? Nie mówię tu o osobach, które naprawdę komentują ;) Ale proszę was chociaż o krótkie wpisy - one strasznie motywują!

Pozdrawiam,
Marysia c;

czwartek, 25 września 2014

Rozdział 10#: "She needs a wild heart"

//Przeczytaj Rozdział 9#, aby wiedzieć, co się stało w poprzedniej części opowiadania :)



Bradley



      -W snach można robić wszystko, prawda? - zapytałem Amy pochylając się tuż nad nią.
Później wszystko wydarzyło się strasznie szybko. Dziewczyna podciągnęła się na mojej bluzce i musnęła moje usta. Nie chciałem tracić okazji - pogłębiłem pocałunek. Unosiłem Amandę na jednej ręce, drugą podpierałem się. Przegub dziewczyny z bransoletkami, m.in. z błękitną wstążką mignął mi przed oczami, gdy ta wplotła dłoń w moje włosy. Nie zwróciłem uwagi na spadający coraz mocniej śnieg. Myślałem, że ta chwila nie ma końca kiedy nagle ktoś ją przerwał.
      Tristan. Wyszedł z budynku i powiedział coś o sprzątaniu i obcałowywaniu po kątach. Amy szybko wyswobodziła się z mojego objęcia i zastanawiała się co powiedzieć. Nagle zachichotała. Zawsze śmiała się w takich niestosownych momentach, lecz i tym razem nie dziwiłem jej się. Sam również zacząłem się śmiać i po chwili śmialiśmy się do rozpuku. Tris odszedł z powrotem na salę. Znów zostaliśmy sami. Popatrzyłem na powoli uspokajającą się dziewczynę. Podszedłem bliżej i lekko popchnąłem ją. Uśmiechnęła się i spytała:
-Czy to jest normalne? - ja wzruszyłem ramionami. Nawet jeśli nie, to co z tego?
      Schyliłem się po paczkę z różą i biletami, którą Amy zostawiła na ziemi. Zorientowałem się, że śnieg pada coraz mocniej.
-Popatrz, nawet chmury dały ci prezent. Śnieg - uśmiechnąłem się patrząc w niebo.
-Wiesz, że chyba najlepszy prezent już dostałam - odparła i uścisnęła moją dłoń.

      Nadal trzymając się za ręce weszliśmy na salę. Tam przyjaciele popatrzyli na nas unosząc brwi do góry. Automatycznie puściliśmy się. Spojrzałem pytającym wzrokiem na Tristana. Powiedział im? Jak już, chciałem sam powiadomić ich o tym co się stało. Miałem nadzieję, że na razie niczego nie wiedzą.
      Amy podeszła do Vanessy i szepnęła jej coś na ucho. Przyjaciółka zrobiła wielkie oczy, lecz Amanda zasłoniła usta palcem, na znak, że ma być cicho. Blondynka klasnęła w ręce i powiedziała:
-To co? Bierzemy się za sprzątanie!

       Każdy w ciszy zaczął zbierać różne talerze itp. Kiedy spotykały się spojrzenia moje i Amy uśmiechaliśmy się delikatnie. Dziś wydarzyło się tyle rzeczy... Niestety nadal nie wiedziałem, czy Amanda zostanie moją dziewczyną czy nie. Nasz pocałunek był bardzo spontaniczny. Podejrzewałem, że nie dotarło do niej jeszcze do końca, co się stało. Moje wrażenia były podobne.



      Rozpoczęły się ferie świąteczne. Mieliśmy dużo wolnego, nauczyciele nie zadali nam żadnych prac domowych. Ludzie przygotowywali się do Gwiazdki. W sklepach pojawiły się ozdoby choinkowe, prezenty, wiele zabawek dla dzieci itp. Natomiast my z Jamesem i Trisem mieliśmy inne powody do radości. Pan Elegancki, jako nasz manager obiecał nam, że załatwi zespołowi więcej koncertów. Problem był jeden - potrzebowaliśmy basisty. Na szczęście, mieliśmy już kogoś na oku...
      W jeden z dni wolnych wybraliśmy się na ulicę Słoneczną. Miejsce zamieszkania Amy i Connora. W czapkach Świętego Mikołaja i ubrani w świąteczne sweterki, zapukaliśmy do drzwi przyjaciela. Otworzyła nam jego mama.
-Dzień dobry chłopcy! - uśmiechnęła się - Wy na pewno do Connora, więc was nie zatrzymuję.
      Przytaknęliśmy i skierowaliśmy się do pokoju chłopaka. Przywitaliśmy się, rozsiedliśmy na kanapie i normalnie zaczęliśmy rozmowę. Zagadaliśmy o przygotowanie do świąt itp.
-Dobra, my tu gadu-gadu, a przyszliśmy w konkretnej sprawie - powiedział James.
      Connor spojrzał na nas pytająco.
-Brad, jako wokalista, czyń honory - dodał Tris.
      Wstałem.
-Connorze Ball'u - zacząłem uroczyście - Mamy zaszczyt dołączyć cię do zespołu The Vamps, jako basistę! - szybko wykrzyknąłem i dodałem - Jeśli oczywiście zechcesz.
-Żartujesz?! Pewnie, że chcę! - odparł Con i wszyscy rzuciliśmy się na siebie.
-Nie mogę w to uwierzyć... - dodał jeszcze wzruszony.



Amanda



      Zaprosiłam Vanessę do siebie, do domu, tak, żeby pogadać. Miała wyjechać niedługo do rodziny, do Grecji, na święta. Musiałyśmy wyjaśnić sobie sprawę ze mną i Bradem, ponieważ nie wtajemniczyłam przyjaciółki w nią dokładnie. Zrobiłyśmy sobie tosty i kakao i poszłyśmy do mojego pokoju.
-Van... Powiedz mi, co ja zrobiłam? - powiedziałam rzucając się twarzą do poduszki na łóżku.
-Najpierw to ty musisz mi wyjaśnić, o co chodzi... - stwierdziła Vanessa.
      Podniosłam się i usiadłam po turecku.
-Jak wyszłam po urodzinach na dwór... Brad też przyszedł i dał mi ten prezent, co ci opowiadałam... A później jakoś tak dziwnie wyszło i... i... - próbowałam powiedzieć, lecz głos nie chciał wydobyć się z mojego gardła.
-I? - zapytała przyjaciółka.
-I go pocałowałam - powiedziałam ledwie słyszalnym głosem.
-Czekaj... Dobrze usłyszałam? Ty go.. czy on ciebie?
-Ja... - odparłam i przełknęłam ślinę, po czym znowu padłam na poduszki.
-Nie rozumiem... Przecież sama mówiłaś, że nie chcesz... - zaczęła Vanessa, lecz przerwałam jej.
-Wiem! - krzyknęłam i rzuciłam gdzieś jedną z poduszek.
-Co ja robię? - zapytałam jeszcze i rozpłakałam się.
-No już... - powiedziała przyjaciółka po czym przytuliła mnie - Przecież nie ma w tym nic złego, prawda?
-Sama nie wiem... Chciałabym z nim być, ale boję się... - wyznałam.
-A wiesz, co ja ci powiem? Brad się zmienia. I wydaje mi się, że robi to specjalnie dla ciebie - pocieszała mnie - Obserwowałam go przez dłuższy czas. Nie zagadał do żadnej dziewczyny, a gdy któreś podchodziły do niego, załatwiał sprawę normalnie. Bez puszczania oka i uwodzicielskich min.
-Naprawdę tak sądzisz? - zapytałam i lekko pociągnęłam nosem.
-Naprawdę.
-Eh, ale on teraz będzie myślał, że ja już się zgodziłam... Jak mu powiedzieć, że musi poczekać jeszcze z miesiąc, żebym wiedziała, czy mogę z nim być?!
-Tym się nie przejmuj - zaproponowała Vanessa.
      Po chwili ciszy powiedziałam jeszcze do swojej przyjaciółki:
-Dziękuję. Nie mogłabym mieć lepszej przyjaciółki niż ciebie - i przytuliłam się do niej.
      Gadałyśmy jeszcze o świętach i innych rzeczach. W pewnym momencie Van zahaczyła o temat Billy'ego. Wyznała, że powiedział jej ostatnio, że jest we mnie zakochany. Przypomniało mi się wtedy o jego "tajemniczym" liściku jaki dostałam już jakiś czas temu. Zaczęłyśmy się śmiać, ale uspokoiłam nas. Biedny Billy. Był zdecydowanie za mały, a robił sobie nadzieję. I co tu takiemu powiedzieć? Vanessa obiecała z nim pogadać.




Bradley




      Postanowiliśmy skorzystać z okazji i, skoro byliśmy już u Connora w domu, wziąć się za pierwszą piosenkę. Na początku nam nie szło. Próbowałem zanucić jakąś melodię. Podchwycił ją Tristan i zaczął wystukiwać rytm rękoma o stół. Con złapał swoją gitarę, którą miał na ścianie i zagrał pierwszą melodię. Stwierdziliśmy, że jest niezła.  Potrzebowaliśmy jeszcze tekstu. Tutaj już był większy problem.
-Hmm... poczekajcie - powiedziałem do przyjaciół, a po chwili zanuciłem - "I was walking away..."
- "But she so beautiful it made me staaay!" - zażartował Tris i widać było, że chciał nawiązać do mnie i do Amy.
-Tris, dobre - pochwalił go James.
      Mieliśmy już pierwsze dwie linijki.Na razie opuściliśmy zwrotkę i spróbowaliśmy z refrenem.
-Może coś w rodzaju "Tonight will dance..." - zaproponował Con.
-"I'll be yours and you'll be mine" - załapałem i dodałem własną linijkę.
-"We wont look back" - powiedział James i dalej nie mógł pociągnąć tekstu. Po chwili wpadłem na pomysł i znów dodałem:
-"Take my hand and will be shi-i-i-i-ne" - zaśpiewałem powtarzając "aj" w słowie "shine".
      Pogłówkowaliśmy jeszcze trochę nad refrenem. Zeszło nam się do wieczoru i nasi rodzice zaczęli dzwonić abyśmy wracali do domów. Piosenkę na szczęście mieliśmy już prawie skończoną. Byłem strasznie podekscytowany.


      Już w domu, zastanowiłem się trochę nad piosenką. Jej refren brzmiał "She needs a wild heart... I got a wild heart" ("Ona potrzebuje dzikiego serca... Ja mam dzikie serce"). Czy na prawdę myślałem wtedy o Amandzie, tak jak stwierdził Tristan? Może... Musiałem przyznać się przed sobą. Czy zależało mi na niej? Tak... Chociaż...? Tak! Musiałem jej to powiedzieć. Ale jeszcze nie teraz... Są święta, nie chciałem mącić tej atmosfery. Postanowiłem poczekać jeszcze trochę... Po świętach wyznam jej co do niej czuję! Oby mnie nie odrzuciła... Nie zniósł bym tego.






    Hello :3

Dziś rozdział króciutki, ale nie chciałam mącić wątków ;) Obiecuję natomiast, że następny będzie dłuższy!

Zapraszam was do linków podanych na pasku menu: Facebook, Ask
Liczę bardzo na wasze komentarze <3

Pozdrawiam,
Mary <3

PS Uwaga! Na Facebook'u ważna notka! ;)




wtorek, 23 września 2014

Rozdział 9#: "Amy's sweet 16"

//Przeczytaj Rozdział 8#, aby wiedzieć, co się stało w poprzedniej części opowiadania :)



Amanda

-To co nas, w takim razie, łączy? - zapytał.
-Brad... Nadal nie wiem... Wydaje mi się, że nie powinniśmy... być razem - spojrzałam na niego i dodałam jeszcze - Przykro mi, ale ja boję się, że...
- Że cię zostawię i, że będziesz kolejną na liście... - przerwał mi chłopak - Tak, wiem. Muszę to w sobie zmienić.
      Nastała krępująca cisza. Oboje patrzyliśmy się gdzieś na boki i nie wiedzieliśmy co powiedzieć.
-Brad? - powiedziałam po chwili, na co chłopak znów na mnie spojrzał - Jak coś to dam ci znać, ok?
-Jasne - odmruknął.
-Przyjaciele? - zapytałam raz jeszcze i podniosłam rękę z moją błękitną wstążką.
-Przyjaciele - westchnął i odpowiedział również pokazując swoją.



Bradley



      Listopad mijał dość wolno. Nie oczekiwaliśmy zimy, tak jak to robią ludzie bardziej na północy. U nas rzadko kiedy spadał śnieg, co nie oznacza, że się to nie zdarzało. Do Gwiazdki mieliśmy jeszcze dość dużo czasu, więc tylko w pojedynczych sklepach pojawiały się różne świąteczne ozdoby itp. Nadchodziło natomiast inne ważne święto - urodziny Amy. Trzeciego dnia grudnia dziewczyna miała skończyć 16 lat i chcieliśmy przygotować jej cudowne przyjęcie.
      Zarezerwowaliśmy specjalnie salę w ulubionej restauracji dziewczyny - "Sunlight". Budynek znajdował się blisko plaży, było w nim dużo zieleni i miał w sobie coś... magicznego. Był taki jasny i wesoły. Wybraliśmy salę z oknami - z ogólnego pomieszczenia odchodziło jedno troszkę mniejsze całe otoczone szybami. Widok był na ogród restauracji oraz na plażę. Liczyliśmy na ładną pogodę, abyśmy mogli wyjść choć trochę na taras obok. Niestety szanse były nikłe - nadchodził grudzień.
      Zaprosiliśmy dość dużo gości - oprócz naszej grupki i osób, które były na październikowym ognisku (pomijając Laurę) przyjść mieli: prawie połowa klasy dziewczyn, nasze rodzeństwo lub kuzynostwo i wiele innych.
      Natomiast największą niespodzianką jaką mieliśmy w zanadrzu było: piosenka. A nawet dwie. Tak, zmówiliśmy się jako zespół i gościnnie wzięliśmy Connora i postanowiliśmy zagrać piosenkę ulubionego zespołu Amy: Lawson oraz piosenkę 22 Taylor Swift, którą Amanda również uwielbiała.
W sali, na małym podwyższeniu ustawiliśmy odpowiedni sprzęt, a jeszcze wcześniej dużo ćwiczyliśmy.
      Mieliśmy to szczęście, że 3 wypadał akurat w sobotę. Amy nie wiedziała nic o przyjęciu. To miała być niespodzianka. Ja i chłopcy oraz Vanessa byliśmy już na miejscu, w restauracji.
-Dobra, wszystko jest? - zapytałem wszystkich.
-Chyba tak - odparł James.
-Strasznie się tym przejmujesz, Bradziu - stwierdził Tristan.
-Ulala, nawet się cały wyperfumował - Vanessa podeszła do mnie i poklepała mnie po ramieniu. Ja uśmiechnąłem się tylko.
-Ej, no chcę przecież dobrze wypaść, no nie? - powiedziałem bałamutnym* głosem.
-No jasne... - przyznała Vanessa.
-Chodźmy już lepiej po Amy. Mam nadzieję, że wystarczająco wcześnie napisałaś jej, że ma się przygotować? - zakomunikował Con.
      On i Vanessa wyszli z sali w celu odwiedzenia jubilatki i późniejszym przyprowadzeniu jej na przyjęcie. My w tym czasie obdzwoniliśmy większość gości, że już czekamy. Byłem strasznie podekscytowany urodzinami. Miałem wrażenie, że od nich zależy, czy dziewczyna przekona się do mnie, czy nie. W końcu, już jakiś czas pracuję nad tym, aby zaprzestać grania Casanovy i w pewnym sensie ustatkować się. Dzisiaj chciałem pokazać Amandzie, że jestem odpowiednim chłopakiem dla niej.

         

Amanda



      Dziś rano dostałam sms'a od Vanessy, że jestem zaproszona na godzinę 16 do niej na urodziny jakiejś jej kuzynki. Zdziwiło mnie to, ponieważ Van nigdy nie była na tyle spontaniczna, aby powiadomić mnie o imprezie w dzień jej trwania. Nie wnikając w szczegóły, gotowa byłam już o 15:30. Założyłam  spódniczkę i białą, koszulową bluzkę. Pamiętałam o rajstopach i swetrze - na dworze było niesamowicie zimno, jak na Zakintos. Temperatura spadła poniżej zera, a w telewizji przewidywali białą zimę. Było to rzadkie zjawisko na greckich wyspach.
       Parę minut przed szesnastą do mojego domu przybyła Vanessa w towarzystwie Connora. Na ich twarzach widać było podejrzane podniecanie, ale udała, że go nie widzę.
-Okej, to wychodzimy? - zapytałam ich.
      Vanessa zerknęła z zakłopotaniem na zegarek.
-Wiesz co...? Jeszcze nie... - i spojrzała na Connora.
-Eee... Napiłbym się czegoś - stwierdził chłopak próbując odwrócić moją uwagę. Było to jego typowa wymówka, gdy chciał uniknąć tematu.
      Poszliśmy do kuchni i nalałam wszystkim soku.
-Nie powiecie mi, o co chodzi, prawda? - zapytałam cierpliwym jeszcze głosem.
-Dowiesz się spokojnie, za jakieś 10 minut - powiedział Con tajemniczym głosem.
-Agrh, jak ja nie lubię, kiedy każecie mi czekać, a jestem ciekawa, o co chodzi! - wyznałam i zaśmiałam się.

      Jakoś wytrzymałam to 10 minut i wyszliśmy z domu. Wzięłam ze sobą Fina - wiedziałam, że rodzina Van go uwielbia. Przyjaciele zaprowadzili mnie w kierunku plaży. Dziwne, zawsze wszystkie urodziny itp. jej rodziny obchodzone były w ich domu. Czyżby tym razem postanowili urządzić je w restauracji?
      Dotarliśmy do ulicy Do Plaży. Tam Connor założył mi na oczy opaskę. O co chodziło? Powiedział, że teraz zacznę się pewnie domyślać. Mylił się. Jakiś czas staliśmy w miejscu, słyszałam tylko, jak Vanessa pisze jakiegoś sms'a. Gdy dostała z powrotem wiadomość, ruszyliśmy. Szliśmy przez plażę, przez co było mi trochę niewygodnie. Trudno, byłam zbyt ciekawa, by się tym przejmować. W pewnym momencie kazali mi stanąć. Po chwili poczułam jak opaska odsłania mi oczy i usłyszałam "Wszystkiego najlepszego Amy!". Moim oczom ukazała się gromada ludzi - przyjaciół, znajomych, rodziny. Nad ich głowami widniał wielki transparent z napisem "Happy 16th Birthday, Amy". Fin zaczął szczekać i skakać na mnie. Po chwili dołączyła do niego również Jesse.
      Wszyscy goście zaczęli zbiegać w moim kierunku, a ja wspinałam się do nich. Poczułam nagle jak wszyscy przytulają się do mnie. Rozróżniłam wśród zgromadzonych Tristana i Jamesa, a także Billy'ego i Justie. Jak już uwolniłam się z ich uścisku, ktoś zasłonił mi oczy rękoma, po czym założył mi naszyjnik z literką A. Był to Brad, do którego również się przytuliłam.
-Hej, hej, uwaga wszyscy! - krzyknął Tris - Siadamy na swoje miejsca!
      Weszliśmy do sali restauracji Sunlight. Stało tam dużo kanap, foteli, różnych barków m.in. z fontanną czekolady i różnymi owocami. Jednak najbardziej zszokowały mnie trzy stoły stojące na środku - pokryte ślicznym różowym obrusem, z niezliczoną ilością ozdób i kwiatów wyglądały jak z zamku albo hucznego wesela. Jeszcze jedną atrakcją, która również mnie zdumiała, była miniaturowa scena, na której stały podstawowe instrumenty. Byłam pod wrażeniem.
-Kiedy zorganizowaliście to wszystko? - zapytałam przyjaciół.
-Bo ja wiem... Z tydzień temu? - odparł Tris.
      Popatrzyłam na nich wszystkich z wdzięcznością.



Bradley



      Wprowadziliśmy Amy do sali. Dziewczyna wyglądała na oszołomioną i jednocześnie bardzo szczęśliwą. Aż nie mogłem oderwać od niej wzroku. Wyglądała tak ślicznie w tej spódniczce, a jej uśmiech... Przeklinałem siebie w duchu, że zgodziłem się na tą błękitną wstążkę.
      Zaprowadziliśmy jubilatkę do głównego stołu. Przywitała się z rodzicami, którzy powiedzieli jej, że nie będą gościli tu długo - chcieli jej dać trochę luzu. James poszedł na scenę aby przez mikrofon wygłosić zbiorowe życzenia od wszystkich. Dodał, że prezenty dla Amy dawać będzie można za chwilę, najpierw miał być tort. Zaśpiewaliśmy "Happy Birthady to you...", Amanda zdmuchnęła swoje 16 świeczek, a zaraz po tym ustawiła się do niej dość długa kolejka. Po przeliczeniu, na urodzinach było ok. 50 osób! Trzeba jednak przyznać, że w Grecji, a na Zakintos** szczególnie, szesnaste urodziny zawsze obchodzone były bardzo hucznie.

        Przez pierwsze 20 minut głównie jedliśmy i rozmawialiśmy przy stołach. Później kto chciał, ten siadał na kanapach, coniektórzy przychodzili aby porozmawiać z Amy, inni korzystali z atrakcji jakie oferowała restauracja. Gdy uznałem, że czas jest już stosowny wyszedłem na scenę.
-Prosimy o uwagę! - powiedziałem do mikrofonu - Zespół The Vamps, składający się z: gitarzysty Jamesa, perkusisty Tristana oraz mnie jako wokalisty, a także dziś gościnnie Connora - basistę, chcielibyśmy przekazać nasz prezent dla Amy! A oto nasz covery piosenki "Brokenhearted" zespołu Lawson!

Amanda

-O mamciu, kocham Lawson. - szepnęłam do siedzącej obok mnie Vanessy.
      Zaraz po tym chłopcy zaśpiewali "Brokenhearted"(KLIK), a potem jeszcze "22"(KLIK), Taylor Swift. Były to moje ulubione piosenki. Wiedzieli, co zaśpiewać.

     Podczas śpiewania chłopcy patrzyli co chwila na mnie uśmiechając się. To było takie kochane. To wszystko co dla mnie przygotowali. Nie umiałam im dziękować. Czułam się po prostu cudownie.
      Brad posyłał mi uwodzicielskie spojrzenia. Wyglądał przy tym tak słodko... Nie dało się nie zauważyć, że przez cały zeszły miesiąc powstrzymywał się w flirtowaniu z dziewczynami. Nie wiedziałam, czy miało to jakiś związek, z naszą rozmową z początku listopada. Z jednej strony liczyłam, że tak.
      Po występie poprosili mnie, abym wyszła do nich na scenę. Po chwili wahania podeszłam do mikrofonu i starałam się podziękować wszystkim obecnym za to, że przyszli i w szczególności moim przyjaciołom, że to przygotowali. Zapewne ciężko było im zrozumieć, co mówię, ponieważ w międzyczasie popłakałam się ze wzruszenia.
-Amy nie schodź jeszcze, nieee... - zatrzymał mnie Con kiedy chciałam już wrócić do stołu.
-Przygotowaliśmy jeszcze jedną atrakcję - zaczął James.
-A mianowicie... - wtrącił Tristan.
-Karaoke! - wykrzyknął Brad - I to nasza jubilatka będzie pierwszą osobą, która z tej atrakcji skorzysta
-Oj nie, chyba żartujesz... - nie widziało mi się śpiewanie. Mimo tego, że już raz udało mi się wystąpić.
-Nie, nie, nie - nie przyjmujemy sprzeciwów - zaprotestował Tris.
-No już, losuj numerek - Connor podał mi koszyczek z kolorowymi karteczkami. Wylosowałam 6.
-Gratulujemy, a oto piosenka "I have a dream", Abby(KLIK)! - wyjaśnił Bradley.
-O mamciu, nie... - przeraziłam się, ale jednocześnie śmiałam.
      Brad włączył podkład muzyczny, a na ekranie na ścianie wyświetliły się napisy. Przed tym, pozwolił mi usiąść, co zresztą uczyniłam. Miałam to szczęście, że dobrze znałam tę piosenkę. Bradley spoglądał na mnie co chwilę i uśmiechał się. Czułam się lepiej dzięki temu, ponieważ strasznie obawiałam się śpiewania dla publiczności.
       Kiedy doszłam do refrenu James i Tristan zaczęli zachęcać gości aby śpiewali razem ze mną. Piosenka na Zakintos była znana, więc wszyscy znali tekst. Atmosfera była naprawdę przyjemna. Gdy skończyłam wszyscy zaczęli głośno klaskać, co mnie niezmiernie ucieszyło. Wtedy też moi rodzice oznajmili mi, że dorośli oddalą się tymczasowo na plażę i, że nie będą nam przeszkadzać.
Między innymi za to ich kochałam - potrafili zrozumieć potrzeby nastolatki, którą byłam.
      Na karaoke co chwilę ktoś się zmieniał, śmiechu było przy tym coniemiara, zwłaszcza, że niektórzy zupełnie nie potrafili śpiewać. Oprócz tego goście grali w różne gry, np. w karty, a później zebraliśmy się aby zagrać we flirt towarzyski. Wszyscy świetnie się bawili. Był to wyjątkowy wieczór w moim życiu. A najlepsze dopiero miało się wydarzyć.
   
      Zabawa trwała do godziny 21. Większość gości już się rozeszła. Zostałam ja, Van, Connor, Tris, James i Brad. Zaczęliśmy powoli sprzątać. Rodzice obiecali, że przyjdą nam pomóc około dwudziestej drugiej, ponieważ tak kończył się seans w kinie, do którego poszli. Mieliśmy więc dużo czasu dla siebie.
-I jak podobało się, kuzyneczko? - zapytał mnie Con.
-No, a jak? - odparła z uśmiechem - Jesteście niemożliwi. Po co to wszystko? Dziękuję - powiedziałam do wszystkich i przytuliliśmy się razem.
-Może odpakujesz część prezentów...? - zasugerowała Vanessa. Oczywiście wszyscy chcieli znać moją reakcję na upominki od nich.
-Mój jest ten w czerwonej/zielonej/niebieskiej/w gwiazdki/w kropki (itd.) - krzyknęli wszyscy na raz, ponieważ chcieli abym to ich prezenty obejrzała pierwsze.
-Dobra, dobra już szukam - uśmiechnęłam się.
      Dostałam po kolei: od Vanessy płytę Lawson, której chciałam od bardzo dawna; od Connora pluszowego misia i kubek; od Trisa i Jamesa - wielkiego pluszowego misia  i książkę, a prezent od Brada miałam dopiero dostać. Chwilę się pośmialiśmy, pogadaliśmy, po czym oznajmiłam, że muszę wyjść na chwilę, przewietrzyć się. W sali było bardzo gorąco, a przesiedziałam w niej pięć godzin.

     Sunlight znajdowała się na małej górce, z której rozpościerał się piękny widok na plażę i morze. Na niebie widniało pełno gwiazd, a woda pięknie odbijała światło księżyca. Prawie pełnia. Usiadłam na trawie i patrzyłam gdzieś w przestrzeń. Myślałam o minionym wieczorze, o tym, jakich cudownych mam przyjaciół i o tym, co dla mnie zrobili. Myślałam o prezentach, które były tak naprawdę drobnymi upominkami, ale znaczyły dla mnie więcej niż najdroższe kamienie. Zbliżały się święta. Ten cudowny, rodzinny klimat można było odczuć już teraz, na początku grudnia. Kochałam zimę. Miała w sobie coś, co wyróżniało ją spośród innych pór roku. Była trochę tajemnicza, miała w sobie pewną magię...

      Kiedy tak rozmyślałam, nie wiadomo skąd, przyszedł Brad. Usiadł obok i nic nie mówił tylko patrzył się na mnie. Odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnęłam się. Brad westchnął i powiedział:
-Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent - podał mi płaskie i podłużne pudełko. Nie widziałam jego koloru, ponieważ było dość ciemno. Już miałam pociągnąć za wstążkę, którą było obwiązane, gdy spytałam:
-Otworzyć teraz?
-Jak chcesz - uśmiechnął się chłopak.
      Po chwili zastanowienia odpakowałam prezent. Na jego wierzchu leżała piękna, czerwona róża. Natomiast pod spodem... dwa bilety na koncert Lawson! Nie mogłam w to uwierzyć. Spojrzałam na Bradley'a i już nawet bez słów rzuciłam się na niego, aby się przytulić. Zrobiłam to chyba zbyt mocno, ponieważ przewróciliśmy się. Zaczęliśmy się śmiać. Zeszłam z Brad'a, na którego wpadłam w wyniku wypadku, lecz nadal leżeliśmy obok siebie.
      Odwróciłam głowę w jego stronę. Znów patrzyłam tylko w jego oczy.
-Dziękuję - wyszeptałam.
      Chłopak nic nie odpowiedział. Nagle stała się rzecz niespodziewana. Zaczął padać śnieg. Było to tak zdumiewające, ponieważ nie padało już 4 lata z rzędu. Znów śmialiśmy się cicho, nadal na siebie patrząc.
-Uszczypnij mnie, bo wydaje mi się, że to sen - powiedziałam nadal szepcząc.
      Brad podniósł się lekko i oparł tak, że znajdował się nademną. Tuż nademną.
-W snach można robić wszystko, prawda? - zapytał prawie bezgłośnie.
      Jeszcze raz wejrzałam w jego czekoladowe oczy. Nie zastanawiałam się długo. Jedną ręką złapałam koszulę chłopaka w dekolcie unosząc się delikatnie do góry. Zamknęłam oczy i moje usta musnęły o jego. Zaraz po tym Bradley pogłębił pocałunek. Oddawałam pocałunki i coraz bardziej oddalałam się od rzeczywistości. Chłopak jedną ręką utrzymywał siebie, drugą podtrzymując moje ciało. Ja nadal trzymałam jego koszulę, lewą dłoń zanurzając w jego lokach. Śnieg sypał coraz mocniej, ale nam nie było zimno. Mimo to po chwili przeszedł mnie krótki dreszcz.
       Usłyszałam głos. Głos Tristana. Blondyn zagwizdał i powiedział:
-Ładnie to tak kazać nam sprzątać, a samemu się całować po kątach?
      Szybko się podnieśliśmy i otrzepaliśmy nasze ubrania. Nie wiedzieliśmy co powiedzieć, aby zabrzmieć normalnie. Chciało mi się śmiać, jak to zwykle miewam w takich sytuacjach. W pewnym momencie nie wytrzymałam i cicho zachichotałam. Brad zrobił to samo i po chwili oboje śmialiśmy się, jak po dobrej komedii. Tristan patrzył na nas, jak na dziwaków.
-Ah, szkoda gadać... - i poszedł sobie.




*bałamutny = uwodzicielski
** ta informacja została zmyślona przeze mnie :)



     Dudududum! ^.^
I jakie są wasze odczucia? ^.-

Szczerze mówiąc, cieszę się bardzo, że podołałam scenie z pocałunkiem. Był to dla mnie nielada wyczyn, naprawdę :D Rozumiecie... nie znam się na tych sprawach itd. Ale mam nadzieję, że się nie zawiedliście :3

Małe powiadomienie -> założyłam stronę bloga na Facebook'u. Będę tam dodawać różne ciekawostki o fanfiction albo jakieś informacje ;) Zapraszam Facebook

Liczę na wasze komentarze! <3

Pozdrawiam,
Mary ♥

sobota, 20 września 2014

Rozdział 8#: "I mam uwierzyć, że nic was nie łączy?!"

//Aby dowiedzieć się, co się stało w poprzedniej części opowiadania przeczytaj Rozdział 7#


Bradley


-Czy ty jesteś, no nie wiem... zazdrosna?
-Sama nie wiem... Brad, zależy mi na naszej relacji... - odparła dziewczyna, ale nie takiej odpowiedzi oczekiwałem - Porozmawiajmy o tym kiedy indziej, dobrze?
-Okey, okey... - westchnąłem i powoli zacząłem się podnosić.
      Ta rozmowa trochę mną wstrząsnęła. Tak na prawdę ja sam nie wiedziałem, co dokładniej czuję do Amy. Trzymałem się tego, że się przyjaźnimy, ponieważ tak zasugerowała dając mi błękitną wstążkę. A teraz ona sama prawie wyznała, że może chciałaby czegoś więcej...
      Ognisko skończyło się bardzo dobrze. Ashley chyba przekonała się trochę do Jamesa, ponieważ ode mnie się na jakiś czas odkleiła. Connor i Vanessa zbliżyli się jeszcze bardziej i parę dni później ogłosili, że są parą. Tristan nadal tylko żartował, ale na całe szczęście zgodził się dołączyć do naszego zespołu. Nazwaliśmy się The Vamps. Sam nie wiem, dlaczego. Ja chciałem mieć nazwę zaczynającą się od "The", a James wspominał coś, że wampiry są fajne. Dlaczego nie? 

       Z Amy nie wracaliśmy do tematu z ogniska. Liczyłem na to, że gdy dziewczyna się zdecyduje, wyzna co czuje. Tymczasem, około dwóch tygodni po ognisku postanowiłem rozwinąć trochę moje relacje z Laurą. Umówiliśmy się do jednej z bardziej eleganckich restauracji w mieście. Raz na jakiś czas mogłem pozwolić sobie na większy wydatek. Chciałem zrobić dobre wrażenie na Laurze. Problem w tym, że nie wiedziałem jak. Postanowiłem poprosić o radę dziewczyny - Amy i Vanessę. Dowiedzieć się, jak wygląda randka z punktu widzenia dziewczyny. Właściwie, mieliśmy już gotowy plan - Vanessa pogada z Lau, a Amy pomoże mi. Podejrzewałem, że atmosfera między mną a Amandą będzie... dziwna. I nie myliłem się.
       Dziewczyna przyszła do mnie do domu w celu doradzenia mi w ubiorze, kilku wskazówkach odnośnie zachowania itp.
-No dobra. To co my tu mamy do wyboru? - zaczęła pytając mnie o ubrania.
-Cała szafa do dyspozycji - odparłem z uśmiechem. Starałem się zachowywać normalnie, lecz nie było to łatwe. Nadal pamiętałem naszą rozmowę nad stawem i wiedziałem, że Amy również ją wspomina.
-Musisz założyć coś eleganckiego, w końcu Werona to nie byle jaka restauracja... - stwierdziła otwierając moją szafę. Z szuflady wyjęła jakieś moje czarne rurki i do tego podała białą koszulę. Ufałem jej, więc nie pytałem, dlaczego wybrała akurat to. Zacząłem się przebierać, gdy Amy spytała:
-Będziesz się przebierał tutaj? - uniosła jedną brew.
-Jeśli nie masz nic przeciwko - wytknąłem jej język.
-Okey - odparła i wróciła do "grzebania" w mojej szafie.
      Podała mi jeszcze czarną, skórzaną kurtkę. Założyłem ją i pytającym wzrokiem spojrzałem na Amy. Ta kazała mi stanąć i zarządziła:
-Musisz zdjąć te wszystkie bransoletki. Nie wypada, nie będą pasować.
-Ale... Ja ich nigdy nie zdejmuję - próbowałem protestować.
-Jak wolisz... Ale żeby nie było, że cię nie ostrzegałam - zaśmiała się.
-Coś jeszcze? - zapytałem. Byłem dość mocno potargany, więc nie zdziwiło mnie, jak kazała mi ogarnąć włosy.
       Wszystko było już prawie gotowe. Użyłem jeszcze tylko moich perfum na wszelki wypadek i mogliśmy wychodzić. To znaczy, ja mogłem, a Amy miała mnie tylko odprowadzić. Poszliśmy w umówione wcześniej z Vanessą miejsce, niedaleko restauracji. Dziewczyny już tam były.
-Czeeeść - powiedziałem i uśmiechnąłem się w stronę Laury. Dziewczyna wyglądała bardzo ładnie. Bardzo.
        Podziękowałem jeszcze Amandzie i Van za pomoc i razem z Lau poszliśmy do restauracji.


Amanda


      Gdy Brad i Laura już poszli, opadłam na najbliższą ławkę i ukryłam twarz w dłoniach.
-Van, powiedz mi... Co ja robię?
-Nie wiem, Amy, na prawdę nie wiem.
-To jest bez sensu. Musisz mi pomóc.
-Ale w czym, tak naprawdę? Sama musisz zrozumieć, co czujesz do Brada.
-To nie takie proste. - odparłam załamana - Jeszcze na dodatek znalazł sobie tą Laurę. Jak ja jej nie znoszę!
-Też jej nie lubię... Jest strasznie niemiła i albo Brad lubi takie, albo przy nim udaje.
-Jak sądzisz? - spojrzałam na nią.
-Udaję! - powiedziałyśmy na raz i przytaknęłyśmy.
-Wiesz co? Chodźmy do mnie, babcia zrobi nam gorącej czekolady. Od razu ci się humor polepszy! - zaproponowała Vanessa. Jej babcia robiła najlepszą czekoladę, więc się zgodziłam.

       Kochałam przychodzić do Vanessy. Atmosfera w jej domu zawsze była taka miła i przyjazna. Moja przyjaciółka miała również młodszego brata, Bill'a, w wieku mojej siostry. Był on przezabawny i zawsze chciał spędzać z nami czas. Siedzieliśmy w trójkę w fioletowym pokoju Vanessy i popijaliśmy gorącą czekoladę. Mój humor znacznie się poprawił, ale chciałyśmy jeszcze obgadać parę rzeczy.
-Billy, mógłbyś sobie już pójść? - zapytała Vanessa brata.
-Dlaczegooo? - zapytał chłopiec.
-Musimy trochę pogadać. Same - próbowała mu wyjaśnić siostra.
-Przecież możecie rozmawiać przy mnie - uśmiechnął się Billy.
       Spojrzałyśmy się na siebie nawzajem zakłopotane.
-Billy... Tylko chwileczkę, naprawdę - powiedziałam - Zaraz zawołamy cię z powrotem.
-No dobrze... - odparł i wyszedł z pokoju.

-I co? - przeszła do rzeczy Vanessa - Wiesz już, co z Bradem?
-Tak... Nie... Nie wiem, naprawdę - westchnęłam - Musisz mi coś doradzić. Skąd mam to wiedzieć?
-Hm... - zastanawiała się przyjaciółka - A co czujesz, gdy go widzisz, gdy się z nim spotykasz?
-Mam wrażenie, jakby coś we mnie się zapalało...  Czuję takie dziwne uczucie w brzuchu i robi mi się gorąco... - odpowiedziałam po zastanowieniu.
-Motylki? - zapytała rozbawiona.
-Ejj... No nie wiem - też się zaśmiałam.
-Wiesz, Amy, myślę, że on ci się podoba - stwierdziła Vanessa.
-Na jakiej to podstawie, co? - zapytałam.
-Znam cię... Nie potrafisz przyjaźnić się z chłopakami. No chyba, że są twoją rodziną - wyjaśniła mi.
-Czyli, że... kocham się w Bradzie? - zapytałam i siebie i jej.
-Na to wygląda.
      Dziwnie się czułam, ale chyba byłam szczęśliwa, że wszystko sobie wyjaśniłam. Niestety, nie wiedziałam, co dzieje się teraz w restauracji Werona...


Bradley


      Siedzieliśmy z Laurą na przeciwko siebie patrząc sobie prosto w oczy.
-Brad... Muszę coś wiedzieć... - powiedziała dziewczyna.
-Pytaj śmiało - odparłem starając się aby mój głos był równie uwodzicielski co jej.
-Co łączy cię z Amy?
-Przyjaźnimy się.
-Jesteś tego pewien? Wasza przyjaźń nie jest normalna... Boję się, że... - próbowała coś powiedzieć, lecz nie chciałem słuchać jakichś jej podejrzeń, co do Amy. Uciąłem jej wypowiedź mówiąc "cii", a potem pocałowałem dziewczynę. Całowaliśmy się przez dobrą minutę, po czym Lau rzekła:
-Oj, Brad... - uniosłem brwi - Myślisz, że coś z tego wyjdzie?
-Jakoś mnie to teraz nie obchodzi - przyznałem.
-Wiesz, że chodziłam już z wieloma facetami... - wyznała dziewczyna.
-Ja chodziłem z wieloma dziewczynami.
-I wiesz, że nie zamierzam na tym zaprzestać - dodała, a mnie trochę dziwiła jej szczerość.
      Nagle zadzwonił telefon Laury. "Ktoś ma wyczucie" pomyślałem. Dziewczyna zerknęła w ekran iphon'a, przeprosiła i powiedziała, że to ważne. Wyszła na chwilę, a ja wróciłem do normalnej pozycji opierając się na kanapie. Miałem chwilę czasu na przemyślenie tego, co robię. Czy chodzenie ze wszystkimi dziewczynami z wyspy miało jakiś sens? Chyba nie chciałem skończyć, jak Ashley. Nie, nie byłem taki. A może jednak? Rozmowa jaką przed chwilą przeprowadziłem z Laurą dała mi dużo do myślenia. Może czas przestać bawić się tak ludzkimi uczuciami? To przecież nie jest w porządku. Jakoś do tej pory o tym nie pomyślałem. Uświadomiłem sobie dopiero, ile szans mogłem stracić i ile serc mogłem złamać. Kto wie, może spośród dziewczyn, z którymi już byłem, była właśnie ta jedyna. A może dopiero ją znajdę?
      Amy. Znowu pomyślałem o niej. Nie mogłem przyzwyczaić się do myśli, że jesteśmy przyjaciółmi. I to nie było normalne. Znaliśmy się już ponad 2 miesiące. Amanda miała w sobie coś innego niż wszystkie inne dziewczyny. Może to dlatego, że nie rzucała mi się od razu w ramiona, jak tamte. Była jakby niedostępna. Zawsze było inaczej - gdy chciałem umówić się z jakąś dziewczyną po prostu o to pytałem i każda się zgadzała. Ale nie Amy. Ona wymyśliła jakieś wstążki i weź tu teraz zrozum, o co jej chodzi? Miałem poważny problem.


Amanda


      Siedziałam u Vanessy dość długo. Zrobiło się późno i musiałam wracać do domu. Gdy już miałam wychodzić i zakładałam swoją kurtkę poczułam, że mam coś w kieszeni. Pamiętałam, że nic do niej nie wkładałam, dlatego od razu sprawdziłam, co to jest? Moim oczom ukazało się małe pudełeczko. Prawdopodobnie były w nim kiedyś zapałki, lecz teraz było ono obklejone białym papierem, a na jego środku znajdowało się naklejone, troszkę krzywe, serduszko. W środku znajdowała się zgięta na kilka części kartka w kratkę. Był to list, a jego treść brzmiała:

      "Nie umiem pisać wierszy ale hciałbym żebyś wiedziała że bardzo cię lubię. Nie znam się na tych rórznych romansidłach czy czymś ale jesteś jedyną dziewczyną w której się zakohałem. "

       "Nadawcą" tego listu był, tak jak się podpisał, tajemniczy wielbiciel - Billy. Było to bardzo słodkie... Problem w tym, że chodził do 3 klasy... Podstawówki. I robił błędy w słowie "różnych". Biedaczek, miałam nadzieję, że nie wymyślił sobie niewiadomo czego. Postanowiłam na razie nie pokazywać listu Vanessię. Wiedziałam, że pewnie wyśmiałaby go, jak to rodzeństwo. Ja i Justie też często się przekomarzamy.

      Wracając do domu usłyszałam jakieś podniesione głosy. Tak, jakby ktoś się kłócił. Gdy wyszłam z uliczki Vanessy na główną ulicę ujrzałam... Brada i Laurę. To oni się kłócili. Nie lubiłam podsłuchiwać, ale tak się złożyło, że słyszałam całą ich rozmowę.
-Przytulacie się i szeptacie sobie coś wiecznie na uszko! I mam uwierzyć, że nic was nie łączy?! - krzyczała Laura. Czyżby to było o mnie i Bradley'u?
      Schowałam się za żywopłotem, ponieważ nie chciałam, aby mnie teraz zauważyli.
-Jeśli mi nie wierzysz, to najwyraźniej nie możemy być razem, po prostu. I nie przedłużajmy tego tematu - odpowiedział Brad.
-Dobrze! Jak wolisz... Idź sobie do tej Amandy i zobacz, co to za świnia - świnia? Dobrze wiedzieć.
      Dziewczyna poszła weszła w jakąś z bocznych uliczek, a Bradley stał, jakby zastanawiając się, co teraz zrobić.
-Hello - wyszłam z uliczki i niby niespodziewanie przywitałam chłopaka.
-Oh, cześć - powiedział, nadal wstrząśnięty.
-Jak tam randka? - spytałam, udając, że nic nie wiem.
-Szczerze? Właśnie powiedziała, że jak wolę, to mam sobie pójść do ciebie - odparł Brad niczego nie ukrywając.
-Słyszałam. Właśnie wracam od Vanessy - stwierdziłam, że jeśli on jest szczery to ja też.
-Mhm... - chłopak patrzył w ziemię, a ja na niego.
      Po chwili spojrzał na mnie, prosto w oczy.
       
-To co nas, w takim razie, łączy?
      


Amanda z Finem :3

     Udało mi się szybko napisać rozdział ;3 Akurat miałam wenę :D
I jak wam się podoba? ;)


Przypominam o tym aby w komentarzach pisać, jak długie chcecie rozdziały! To bardzo ważne c;

Pozdrawiam,
Marysia ♥

piątek, 19 września 2014

Rozdział 7#: "Czy ty jesteś... zazdrosna?"

//Aby dowiedzieć się, co się stało w poprzedniej części opowiadania przeczytaj Rozdział 6#

  Ważne informacje pod rozdziałem!!!



Amanda

-Connor! Co ty wyrabiasz?! 
-Cześć dziewczyny! - powiedział jakgdyby nigdy nic Con - Poznajcie Laurę.
-Laurę?! - nadal krzycząc spytałam - A można wiedzieć, co wy tutaj właśnie z Laurą robicie?
-Eee, chciała mnie spytać o Brada, bo nie może się z nim skontaktować - powiedział trochę ciszej mój kuzyn.
-O kurczę! Muszę już lecieć! Do zobaczenia później! - krzyknęła dziewczyna, rzekoma Laura, a ja spojrzałam na nią krytycznym wzrokiem.
       Vanessa stała tylko ze wzrokiem wbitym w ziemię. Wyobrażałam sobie, co czuła. Co ten Connor sobie myślał?!
-No już możesz się tłumaczyć - powiedziałam.
-Na prawdę! Chciałem właśnie do was pójść, ale po drodze spotkałem Laurę, a ta zagadała mnie o numer Brada. Podobno nie mogła go złapać na przerwie, czy coś, nie wiem... - zauważyłam, że Con mówi bardziej do Vanessy niż do mnie, co było zrozumiałe.
-Czekaj... O BRADA numer? - zapytałam z lekkim niepokojem.
-No tak - odpowiedział i spojrzał na mnie dziwnie.
-Ekhm. No ale co? Spóźniłeś się trochę, bo właśnie odprowadzam Vanessę do domu.
-Eee... Wiesz, już późno, a tędy różni ludzie chodzą. Może ja ją odprowadzę, żebyś ty się nie szwędała później sama - uniosłam jedną brew.
-Jak wolisz... - puściłam oko do Vanessy i poszłam do domu pozostawiając ich sam na sam.


Bradley

      Powoli szykowaliśmy się do naszej mini-imprezy. Zaplanowaliśmy co kupujemy itd. Nie chcieliśmy zapraszać na nią zbyt wielu osób. Oprócz naszej grupki składającej się z; Amy, Vanessy, Connora, Jamesa, Trisa i mnie, przyjść mieli jeszcze: koleżanka dziewczyn z ich klasy, Daniel, czyli mój i Con'a znajomy również z klasy, niestety Ashley, którą zaprosił James, a także Laura. Była ona o rok młodsza ode mnie i poznaliśmy się ostatnio w szkole na korytarzu. Było to dość niespodziewane, ponieważ szedłem na lekcję i nagle poczułem, jak ktoś na mnie wpada. Laura zagapiła się i weszła prosto na mnie, wypuszczając w tym momencie swoją torbę z rąk. Podniosłem, to co upadło, a dziewczyna zapytała mnie, gdzie jest szkolny sklepik. Postanowiłem ją zaprowadzić i dowiedziałem się przy okazji, że przeprowadziła się i nie zna jeszcze zbyt dobrze naszej szkoły. Zakolegowaliśmy się i, zastanawiając się nad tym dość długo, zaprosiłem ją na nasze spotkanie.

      Był już koniec października, przyszedł piątek i czas na nasze ognisko. Zakintos leży na południu, więc zimy praktycznie nie mamy, a jesień jest bardzo słaba. Dlatego wystarczyła mi jeansowa kurtką i wyskoczyłem z domu w kierunku miasta. Mieszkała tam Laura, po którą miałam pójść. Szybko trafiłem do odpowiedniego domu i poszliśmy w kierunku ogrodu Tristana. Większość zaproszonych już tam dotarła. Warto dodać również, że moi przyjaciele nie znali jeszcze Laury. To prawda, powiedziałem im, że z kimś przyjdę i nie mieli nic przeciwko, ale troszkę bałem się ich reakcji. Miałem nadzieję, że się dogadają.
       Zanim jeszcze usiedliśmy przedstawiłem im dziewczynę:
-Nie znacie jeszcze Laury, prawda? - retorycznie zapytałem - To tak - to jest Laura, a to jest... - i wymieniłem po kolei imiona wszystkich przyjaciół i znajomych. Zatrzymałem się dłużej na Amy, ponieważ moją uwagę przykuł jej wzrok. A mianowicie to, jak na mnie spojrzała. Dziewczyna miała piękne oczy i czasami jak na mnie patrzała... Nie wiedziałem, co chce przez to powiedzieć, ale zawsze miałem wrażenie, że to coś ważnego. Po krótkiej chwili namysłu przedstawiłem resztę i usiadłem.

Amanda


       Na ognisko przyszli już prawie wszyscy. Czekaliśmy jeszcze tylko na Brada i jakąś dziewczynę, którą zaprosił. Zastanawiało mnie, kim ona jest. Podejrzewałam, że będzie to Laura, ta która pytała Connora o numer do Brada. Dziwnie się czułam z myślą, że Brad może mieć dziewczynę. Od naszego poznania się czułam, jakby zawsze był na wyciągnięcie ręki. To prawda, przyjaźniliśmy się, ale była to dość dziwna relacja. Liczyłam na to, że przy tym zostaniemy, lecz jednak, gdy wyobrażam sobie Bradley'a z Laurą, to czuję takie dziwne kłucie... Zazdrość? Nie, to chyba niemożliwe. Przecież nie chcę chodzić z Bradem. Chcę abyśmy się przyjaźnili. Tak, muszę na tym zaprzestać.
       W pewnym momencie doszli do nas spóźnialscy, przedstawiliśmy się nawzajem i rozpoczęliśmy naszą mini-imprezę. Mama Tris'a przyniosła nam coś do jedzenia po czym poszła sobie i powiedziała:
-Jedziemy z tatą do sklepu, nie będziemy wam przeszkadzać. Tylko proszę, nie rozrabiajcie - przytaknęliśmy.
        Zauważyłam, że James i Brad wzięli ze sobą gitary.
-Będziecie dzisiaj coś grali? - zapytałam chłopaków.
        Chłopcy popatrzyli się na siebie nawzajem. Po chwili Bradley powiedział:
-No dobra, to tak... Eeeem... Postanowiliśmy razem z Jamesem założyć zespół. Gadałem już z Panem Eleganckim, tym co zorganizował mi koncert. I tu mamy pytanie do Trisa - blondyn jadł właśnie kiełbaskę - Cudownie grasz na perkusji - nie chciałbyś zostać naszym perkusistą? - zakrztusił się jedzeniem.
        Gdy już przełknął odpowiedział:
-Wiecie... Musiałbym to przemyśleć i w ogóle... Na razie jestem na tak - uśmiechnął się.
-A zaśpiewacie nam coś teraz? - zapytała Vanessa.
       Znów popatrzyli się na siebie i powiedzieli, że właściwie już ćwiczyli i mogliby nam zagrać. Wzięli swoje gitary i Brad ogłosił:
-Panie iii.... panowie - zaśmiałyśmy się z Vanessą, ponieważ przypomniał nam się występ na plaży - przedstawiam wam gitarzytę, oto James McVeyyy! - powiedział Brad uroczyście i skromnym głosem dodał - A ja sobie pośpiewam.
        Wszyscy się zaśmiali i chłopcy zaczęli grać.


(Piosenka chłopaków)






Bradley


       Zaśpiewaliśmy nasz pierwszy wspólny cover! Byłem szczerze dumny z niego i żywiłem ogromne nadzieje, że Tristan do nas dołączy. Bardzo chciałbym abyśmy koncertowali, a nie ma nic lepszego niż koncertowanie razem z najlepszymi kumplami, co nie?
        Laura usiadła bardzo blisko mnie, ale nie zwróciłem na to uwagi. Miałem dość duże doświadczenie jeśli chodzi o dziewczyny. Nie zamierzałem zaczynać czegoś bardzo poważnego z Laurą, ale jak na razie wydawałaby się być bardzo sympatyczna. Intrygowały mnie tylko spojrzenia jakie wysyłała do mnie co chwila Amy. Nadal nie wiedziałem, czy chce mi coś powiedzieć, czy po prostu jestem ciut przewrażliwiony. Na szczęście przytrafiła mi się okazja do sprawdzenia tego. Mianowicie, Amy ogłosiła, że pójdzie rozprostować nogi. Postanowiłem, że "ja też się trochę przejdę" uzyskałem zgodę Laury (na wszelki wypadek) i poszedłem za blondynką. Ogród Tristana sam w sobie nie był bardzo duży natomiast w jego płocie umieszczona była furtka wychodząca na łąkę i staw. Tam właśnie udała się dziewczyna, dlatego za nią poszedłem.
-Oj, nie zauważyłam cie. Coś się stało? - zapytała.
         Spojrzałem na nią i znowu poczułem to, co wtedy, kiedy zmokliśmy w morzu i pożyczyłem jej swoje ubrania. Miała na sobie zwykłe czarne rurki i beżowy sweter i nie było w tym nic nadzwyczajnego, lecz mimo to wygląda prześlicznie. To było głupie i zaraz przypomniałem sobie o błękitnej wstążce. Czasami mnie irytowała.
-A tak przyszedłem - uśmiechnąłem się.
         Usiedliśmy nad wodą i jakoś nie wiedzieliśmy co powiedzieć.
-Skąd znasz Laurę? - spytała Amy po cichu.
-No ze szkoły... Tak jakoś. - odpowiedziałem patrząc na nią podejrzliwie.
-Mhm... - odmruknęła dziewczyna.
-Ja nie chcę się czepiać, ale... dziwnie się zachowywałyście względem siebie. Znałyście się wcześniej, coś się stało? - zapytałem, zwracając uwagę na ich wcześniejsze zachowanie sprzed paru minut. Patrzyły się na siebie dziwnie i odpowiadały albo sucho albo docinały sobie. Podejrzane.
-Niee... Dlaczego, tak.. tak sądzisz? - odparła, lecz nie patrzyła już na mnie tylko w ziemię.
-Amy... Przecież możesz powiedzieć.
-Dziwnie... dziwnie się jakoś czuję, jak widzę... jak widzę was razem - widać było, że się jąka i boi wyznać to co myśli. Nie rozumiałem... Przecież to Amy wymyśliła te wstążki. O co jej teraz chodzi?
-Nie rozumiem - przyznałem i po chwili namysłu dodałem - Czy ty jesteś, no nie wiem... zazdrosna?




A oto nasza nowa bohaterka! Po lewej stronie widzicie Laurę Marano :)
Trzeba dodać, że w rzeczywistości Laura jest siostrą aktorki, która "gra" Vanessę w naszym FF, lecz tutaj nie są ani trochę ze sobą powiązane ;)






I co wy na to? To już 7 rozdział! :)
Mam nadzieję, że się wam podoba :3

I teraz powinnam poruszyć dość ważną kwestie, a mianowicie - długość rozdziałów. Czy takie jak ten nie są według was za krótkie? Może wolicie takie dłuższe? 
Chciałabym, aby każdy kto przeczyta ten rozdział odpowiedział na to pytanie w komentarzu. Jest to dla mnie bardzo ważne i mam nadzieję, że parę odpowiedzi się pojawi :)

Zauważyliście lub nie, że na pasku menu, tym pod tytułem bloga pojawiła się kilka linków. A oto wyjaśnienia:
-Szablonownica: to tam zamówiłam szablon i na razie czekam na wiadomość, czy zamówienie zostało przyjęte, czy nie.
-Spis FanFiction - tam można zareklamować swojego bloga, co właśnie zrobiłam.
-Ask.fm - to tam możecie zadawać mi pytania odnośnie FF ;)

Pozdrawiam,
Mary ♥


      

wtorek, 16 września 2014

Rozdział 6#: "Connor! Co ty wyrabiasz?!"



//Aby dowiedzieć się, co się stało w poprzedniej części opowiadania przeczytaj Rozdział 5#



Amanda


-Wiesz... Ja... Śpiewałem ją z myślę o
... tobie - odpowiedział Brad i zarumienił się .

-Naprawdę? - zapytałam wzruszona - Oh, Brad, to słodkie - i przytuliłam się do niego. Mogłabym tulić się do niego codziennie. To było takie cudowne... Ekhm.

-Oj, daj spokój - szepnął mi chłopak do ucha.

      Poszliśmy do mnie do domu, tam wszyscy (oprócz mojego taty) przywitali się z Bradem i pytali, jak poszedł występ itd. Opowiedzieliśmy o tym, że ja też musiałam wystąpić, a wtedy wszyscy byli w szkoku. Nie dziwiłam im się. Ja nadal w to nie wierzyłam. Potem zrobiło się późno, więc Brad poszedł do domu.


Bradley

      W poniedziałek w szkole, James i Tris zaskoczyli naszą grupkę fantastycznym pomysłem:
-Co wy na to, żeby urządzić jakąś mini-imprezę? - powiedział Tris.
      Na nasze nieszczęście obok nas stała Ashley. I oczywiście nie mogła nie usłyszeć tego co mówiliśmy:
-Impreza, mówicie? - podeszła do nas i przyczepiła się mojego ramienia - Jasne, że chętnie pójdę. O ile oczywiście Brad mnie zaprosi. - powiedziała, a ja odsunąłem się od niej. Miała tupet, kurde.
-Nie ładnie się tak wpraszać - powiedział, niby to pod nosem, Connor.
-Pff... Żebyście się nie zdziwili, że przyjdę - powiedziała dziewczyna i poszła sobie.

-Kurczaki, Brad, nie zazdroszczę ci - powiedział Tristan. Zauważyliśmy również, że James podczas trwania rozmowy posmutniał trochę. To jemu trzeba współczuć, nie mi. Że też dziewczyny potrafią zrobić coś takiego z człowiekiem!
-Ekhm... To u kogo się spotykamy? Kiedy? - wróciła do tematu Amy.
-Ja sugeruję James'a lub Tris'a, o ile nie mają nic przeciwko - powiedziała Vanessa - Macie największe z nas wszystkich podwórka.
-No to wbijamy do mnie! - odparł Tristan - Macie czas w piątek, w przyszłym tygodniu?
       Wszyscy przytaknęli więc byliśmy umówieni.

      Kiedy skończyła nam się lekcja WOS'u i wyszliśmy z Connorem z klasy zauważyliśmy na korytarzu bardzo dziwną scenę. Ashley rozmawiała z James'em. Sam na sam. Nie, niemożliwe. Ona go zawsze omija i zachowuje się jakby nie istniał. Musieliśmy się dowiedzieć o co chodzi. Podeszliśmy niezauważeni trochę bliżej i mogliśmy usłyszeć jak rozmawiają:
-Hmm... Wiesz, ja chętnie bym z tobą gdzieś poszła. Może na jakąś imprezę, nie planujesz niczego? - mówiła dziewczyna, a my nie rozumieliśmy, o co chodziło?
-No jasne... Możesz iść z nami... W przyszły piątek organizujemy - odpowiadał James jak zahipnotyzowany. Connor już chciał go powstrzymać, ale go przytrzymałem. Niech się James cieszy chociaż przez chwilę. Później coś wymyślimy.
-To widzimy się później - powiedziała Ashley i dała James'owi buziaka w policzek.

      Gdy dziewczyna już poszła, podeszliśmy do naszego przyjaciela.
-Aleś się wpakował, stary - powiedziałem do niego. Ten nadal stał jak zamurowany. Biedaczek.
-Lecimy na biologię, powodzenia, James - dodał Con i poszliśmy w stronę pracowni.
       Na przeciwko naszej sali lekcje miały dziewczyny - Amy i Vanessa. Podeszliśmy do nich i poinformowaliśmy o najnowszych wieściach.
-Ouuu... Biedny James - powiedziała Amanda.
       Co ciekawe, Connor i Vanessa nic nie mówili. Patrzyli się tylko na siebie, więc dałem znak Amy, żebyśmy zostawili ich na chwilę samych. To znaczy, na ile było to możliwe w szkole.

-Myślisz, że coś z tego będzie? - szepnąłem do dziewczyny.
-Chyba tak... Od dawna podejrzewałam, że kiedyś coś między nimi zaiskrzy. Znamy się w trójkę prawie od urodzenia! - odpowiedziała Amy.
      Zauważyłem, że ludzie dookoła dziwnie się na nas patrzą. Stwierdziłem, że nie będę dalej szeptać prosto do ucha Amy, bo jeszcze znajomi wymyślą jakieś plotki i to nie skończy się dobrze. Natomiast Amanda dodała jeszcze:
-Muszę pogadać dzisiaj z Van i wyciągnąć z niej coś na ten temat. Swoją drogą martwię się o Jamesa...
-Dlaczego? - spytałem.
-No rozumiesz... Znasz Ashley i nie chcę nic sugerować, ale mam wrażenie, że umówiła się z nim tylko po to, by być na imprezie i się do ciebie przyczepić.
      Po chwili namysłu stwierdziłem, że dziewczyna ma rację. Niestety. Zauważyłem, że Amy patrzy się prosto w moje oczy, tak jakby chciała mi coś przekazać. Na szczęście w tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcję, więc nie musieliśmy dalej zagłębiać się w ten temat.


Amanda

      Zaprosiłam dziś do siebie Vanessę, tak jak to często robiłyśmy po szkole. Musiałam koniecznie pogadać z nią na temat Connora i jej uczuć do niego. Czekałam już dość długo aż się do siebie zbliżą i nie mogłam zmarnować takiej okazji! Jeśli sami tego nie rozwiną, będę musiała ich zeswatać. A w tym nie mam problemów.
      Gdy znalazłyśmy się już u mnie w pokoju od razu przeszłam do rzeczy:
-No to co... Gadaj - ty i Connor. Kiedy zaczęliście? - zapytałam.
-Cooo? - odpowiedziała zmieszana Van, czego się spodziewałam - Nie rozumiem o czym mówisz...
-Oj, Van, przecież to widać - powiedziałam radośnie - Ale jak nie chcesz to nie musisz mówić - dodałam, ponieważ wiedziałam, że Vanessę łatwo urazić.
-Tak naprawdę to... Sama nie wiem - zaczęła nagle z ożywieniem - Jakoś od początku roku... Zmienił się przez te wakacje i... rozumiesz - zarumieniła się.
-Ale umówiliście się już? - zapytałam jeszcze.
-Nie...
-Skąd wiedziałam? Ten Connor nigdy nie umie zapytać o najnormalniejsze rzeczy. Wstydzi się strasznie, nie miej mu tego za złe - powiedziałam przyjaciółce.
-Oby... Bo wiesz, strasznie bym chciała, żeby się ze mną umówił - wyznała.
-Pogadam z nim, nie martw się - pocieszyłam ją.

-Swoją drogą... Nie sądzisz, że to podejrzane, że nagle Ashley zaczęła się interesować Jamesem? - zapytałam ją po jakimś czasie.
-No troszkę.
-Martwię się trochę o niego... Podejrzewam, że Ashley chodzi tylko o Brada, a James robi sobie nadzieję.
-Ale chyba mu tego nie powiemy... Załamałby się.
-No właśnie - przyznałam.
-Wiesz, co? Myślę, że dowiemy się tego w piątek, a teraz muszę już iść do domu - powiedziała Vanessa.
-Odprowadzę cie.

       Wzięłyśmy ze sobą Fina i ruszyłyśmy w stronę domu Vanessy. Jednak po drodze naszą uwagę przykuły dwie postacie. Connor i jakaś dziewczyna mianowicie. Kuzyn stał bardzo blisko niej i wyglądało jakby mieli się za chwilę pocałować. O nie, Conuś, tak się bawić nie mogliśmy. Razem z Van przeszłyśmy na drugą stronę ulicy i ja, znów bez zbędnego przedłużania powiedziałam:
-Connor! Co ty wyrabiasz?!


Bronnor ^.^
(Brad+Connor)


Rozdział 6!!! ^.^
Dziś skupiamy się na naszej Connesie (Connor + Vanessa), a także trochę na Jashley (James + Ashley) ;) Ale pamiętajcie, że głównym wątkiem jest Bramy, do których zaraz wrócimy ^.^

W naszym opowiadaniu pojawi się nowa postać. Będzie to dziewczyna, z którą Connor "rozmawiał". Macie jakieś pomysły? Może już się domyślacie? ;)

Mam nadzieję, że pamiętacie, jak ważne są komentarze :3 Z góry dziękuję za wszystkie te, które do tej pory dostałam, ponieważ one naprawdę dużo dla mnie znaczą ;)

Pozdrawiam,
Marysia ♥




czwartek, 11 września 2014

Rozdział 5#: ""And it feels like I am just too close to love you"



//Aby dowiedzieć się, co się stało w poprzedniej części opowiadania, przeczytaj Rozdział 4#


Amanda



-To co? - zapytał jeszcze.
      Nadal zapatrzona w jego oczy odpowiedziałam trochę jak zahipnotyzowana:
-Ok. Wystąpię.
      Vanessa i Connor bardzo się zdziwili, a ja sama też nie mogłam uwierzyć w to, co powiedziałam.
-Dziękuję ci! Muszę już lecieć - wykrzyknął jeszcze Brad i mnie przytulił - Postaram się załatwić to jak najszybciej.
      Gdy chłopak już odszedł powiedziałam:
-Boziu, w co ja się wpakowałam? - i spojrzałam z nadzieją na Van i Connora.
-Hyhy, kuzyneczko... Teraz już nie masz wyboru - odpowiedział mój kuzyn.
-Nie no, ja przecież tego nie zrobię... - nadal lamentowałam.
-Oj dasz radę! Zrób to dla Brad'a - powiedziała Vanessa i puściła mi oko.

      Jakimś dziwnym trafem udało mi się wejść na scenę. Connor wziął gitarę Bradley'a, a ja złapałam jakiś magnetofon zza kulisów. Usiedliśmy na przygotowanych krzesełkach, a ja powiedziałam do mikrofonu:
-Dzień dobry wszystkim! Eee... Nazywam się Amy Seyfried, a to mój kuzyn Connor Ball. Brad zaraz przybędzie, a w tym czasie my postaramy się zapewnić wam jakąś rozrywkę - wypowiedziałam delikatnie się jąkając.
-Pozwolicie państwo, że część podkładu muzycznego włączymy poprzez magnetofon, a na gitarze zagra Con - dodałam jeszcze - Jako, że nie zaplanowaliśmy mojego występu wcześniej pozwolę sobie wybrać jakąś piosenkę spontanicznie.
      Przejrzałam jakie piosenki są na magnetofonie i dostrzegłam piosenkę "L'll Red Riding Hood". Znałam ją już bardzo długo i na prawdę lubiłam. Jak byłam młodsza często śpiewałam ją sama do siebie w domu. Na szczęście Connor znał również chwyty do gitary do tej piosenki, więc z tym nie było problemu. Szepnęłam mu na ucho, co ma zagrać. I wtedy nadszedł ten moment. Słońce wyszło zza chmur, jakby chciało dodać mi otuchy. Pomyślałam jeszcze tylko, że robię to dla Brad'a. Włączyłam piosenkę i zaczęłam śpiewać.

(Piosenka Amy)




                                       


      Podczas śpiewania, co chwila patrzyłam na Connora, który uśmiechał się do mnie aby dodać mi otuchy. Ruszał też głową w swój zabawny sposób przez co w pewnym momencie prawie wybuchłam śmiechem. Na szczęście tym razem się powstrzymałam. Zauważyłam w międzyczasie, że publiczności mój występ się podobał. Cieszyło mnie to niezmiernie, ponieważ tak bałam się śpiewania publicznie...!




Bradley

      Gdy wracałem już z mojej zmyślonej wyprawy po paczkę (jej powód był inny, ale nie chcę teraz o tym mówić) usłyszałem, że Amy jeszcze nie skończyła śpiewać. Szedłem troszkę z boku, więc dziewczyna i jej kuzyn jeszcze mnie nie widzieli. Postanowiłem poczekać i posłuchać. Amy miała naprawdę śliczny głos...
      Dziewczyna skończyła i wtedy dopiero wszedłem za kulisy. Usłyszałem gromkie brawa, a chwilę później pojawiła się Amy i Con.
-Super występ! I co, było aż tak strasznie? - zapytałem dziewczyny - Dziękujęęę! - dodałem jeszcze i ją przytuliłem.
-Może i nie... Szczerze... było cudownie! - odpowiedziała Amy.
-Ale skąd wiedziałeś... - zaczął Con.
-Przyszedłem zanim skończyłaś - wytknąłem język.
-I czemu się nie pokazałeś?! - zapytała.
-Bo wiedziałem, że wtedy byś przerwała, a chciałem jeszcze posłuchać - wyjaśniłem i zaśmiałem się.
-No wiesz co... - odpowiedzieli znajomi i również się zaśmiali.
-Dobra, muszę im zagrać, co nie? - zapytałem.
-Dobrze by było - odparła Vanessa.
   
      Wyszedłem na scenę i poczułem to wspaniałe uczucie. Ludzie stali pod sceną i czekali na MÓJ występ. To było wręcz niewiarygodne... Usiadłem na krzesełku, przygotowanym do mojego koncertu i przywitałem się z publicznością.
-Witajcie wszyscy! - uśmiechnąłem się na co wszyscy zaczęli klaskać.
-Mam nadzieję, że podobał wam się występ Amy - dodałem jeszcze. Opowiedziałem trochę o sobie i ogłosiłem co będę śpiewał. Później zaśpiewałem takie piosenki, jak "About you now" mojego autorstwa, "Cooler than me" oraz "Lego house" (https://www.youtube.com/user/bradskates9/videos), a do tego jeszcze parę innych.




Amanda


      Wraz z Vanessą i Connorem postanowiliśmy wyjść przed scenę. Zobaczyliśmy tam James'a i Tris'a, więc od nich dołączyliśmy. Bradley chyba nas zauważył ponieważ uśmiechnął się w naszą stronę. Podczas śpiewania "Too Close", a konkretnie linijki "And it feels like I am just too close to love you" (I wydaje się, że jestem po prostu zbyt blisko żeby cię kochać) miałam wrażenie, że Brad patrzy dokładnie na mnie i puszcza oko. Moi przyjaciele chyba też to zauważyli i Con powiedział:
-Ulalala... Dedykacjee... - i uniósł lekko brwi. Vanessa zrobiła to samo, a Tristan głośno się roześmiał.
Spojrzałam na nich krytycznie i wróciłam do podziwiania występu przyjaciela.
      Koncert się już skończył, a my pobiegliśmy za kulisy. Wszyscy krzyczeliśmy coś w rodzaju "super!", "było ekstra" itp. i przytuliliśmy się do siebie. Gdy wyszliśmy ludzie chcieli ode mnie (!) i od Brada autografy. Dowiedzieli się też, że gramy w Dziecięcym Chórze i wielu zapewniało, że kiedyś przyjdzie nas posłuchać. Miło było to słyszeć.
-Wow, Brad... Tak sobie teraz myślę. Ja nagrywam covery. Ty śpiewasz. Musimy zrobić jakiś duet, stary! - zawołał James.
-Ejj, dobry pomysł... A Tristan byłby naszym perkusistą. Moglibyśmy nawet założyć zespół - dodał Brad.
-Hmm... Ok, musimy o tym pomyśleć - powiedział Tristan.
-Fajnie byłoby usłyszeć was razem - powiedziałam szczerze.
      Postanowiliśmy odprowadzić się nawzajem. James i Tris mieszkali zaraz obok Placu Wspaniałości, więc poszli do razu do domów. Ja, Con i Brad odprowadziliśmy Vanessę. Od czasu przeprowadzki, mój kuzyn mieszkał w domu obok mnie. Szliśmy więc w trójkę do końca. Connor poszedł do siebie, a wtedy powiedziałam do Brada:
-Justie prosiła, aby zaprosić cię do nas jeszcze dzisiaj - uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Z przyjemnością - odpowiedział Brad.
      Przez chwilę szliśmy w milczeniu. Postanowiłam zacząć temat, który dręczył mnie od koncertu:
-Ta piosenka... Too Close... Bardzo fajnie ci wyszła - powiedziałam licząc na to, że Brad zrozumie o co mi chodzi.
-Wiesz... Ja... Śpiewałem ją z myślę o...















Nasz Bradluś <3 





Hello :3
Mam nadzieję, że podoba wam się nowy rozdział ;)
Jestem prawie pewna, że domyślacie się z myślą o kim Brad śpiewał tą piosenkę, ale ciii :p

Pamiętajcie, że im więcej komentarzy, tym częściej rozdział! <3






Pozdrawiam,
Marysia ♥