poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział 4#: "To jest najważniejszy koncert w moim życiu"


//Aby dowiedzieć się, co się stało w poprzedniej części opowiadania przeczytaj Rozdział 3#
  Przeczytaj również Informacje :)


Amanda

      Gdy już się wynurzyliśmy, stanęliśmy akurat tak, że nasze twarzy były bardzo blisko siebie i wtedy...
... wybuchłam śmiechem. Tak po prostu. Nie mogłam się powstrzymać. Jeszcze przed chwilą zamknęłam nawet oczy, a nasze nosy się styknęły, ale tak chciało mi się śmiać, że nie mogłam wytrzymać. Pewnie dlatego, że jeszcze kilka godzin temu przyrzekliśmy sobie, że będziemy przyjaciółmi, a teraz prawie go pocałowałam. Hm... Dziwne.

Bradley

      Po tym jak wepchnąłem ją do wody, Amy pociągnęła również mnie, więc także byłem zamoczony. A później wszystko stało się jakoś niespodziewanie: wstaliśmy, a nasze twarze znalazły się bardzo blisko siebie, tak, że mój nos dotykał nosa dziewczyny. Ok, w tym miałem wprawę - już nawet lekko przechyliłem głowę, ale nagle Amy zaczęła się śmiać! To pierwszy przypadek, jak dziewczyna odmówiła mojego pocałunku... Chociaż wcale się nie dziwię - przypomniałem sobie błękitną wstążkę i obietnicę z nią związaną. Również się roześmiałem i udałem, że znowu chcę wepchnąć dziewczynę do wody. Ta krzyknęła, ale nadal się śmiała. Odchrząknąłem.
-Idziemy?
-Tak, już... Tylko... Gdzie są moje buty? - zapytała Amy.
-Eee... Tam coś pływa... - odpowiedziałem niepewnie.
-Cooo?! O mamciu, moje buty! - zawołała zrozpaczona.
      Krzyknąłem, żeby zaczekała i rzuciłem się w morze. Kawałek przeszedłem, a później już płynąłem. Złapałem jeden klapek, ale drugiego nie mogłem znaleźć. Zanurzyłem się pod wodę i zobaczyłem go kawałek ode mnie. Wróciłem jeszcze bardziej mokry niż przed chwilą, na co Amy przywitała mnie okrzykami:
-Brad! Coś ty zrobił! Dziękuję ci, mamciu...!
-Ale nagroda się należy... - uśmiechnąłem się i pokazałem na mój polik, jako znak, że oczekuję całusa. Dostałem wynagrodzenie i cali przemoczeni poszliśmy w kierunku portu. Zignorowaliśmy fakt, że ludzie dookoła patrzą się na nas, jak na wariatów. Zaprosiłem Amy do domu, aby mogła się trochę osuszyć i przebrać. W progu powitała nas moja mama:
-Boże drogi, cowyście robili?! A ciebie widziałam już wcześniej, widzę, że znalazłaś już Brada - uśmiechnęła się do dziewczyny.
-Mamo, to jest Amanda, ale mówimy na nią Amy - przedstawiłem koleżankę - Amy, to moja mama.
-Bardzo mi miło - powiedziała moja przyjaciółka - Mnie również.
-Ale co! Musicie się wysuszyć! I nie myśl, moja droga, że cię puszczę taką mokrą do domu - ostrzegła mama - Ja nie wiem, czy wy buty łowiliście w morzu, czy co?
-Ażeby pani wiedziała, że porwało mi klapki - zaśmiała się dziewczyna na co moja mama zrobiła zdziwioną minę i powiedziała, że zaraz przyniesie Amy jakieś ubrania oraz pokazała, gdzie jest łazienka. Dziewczyna dostała getry mojej mamy, a T-Shirt'a pożyczyłem ja.
      Ja szybko pobiegłem się przebrać, a potem zaparzyłem herbatę i zrobiłem kanapki. Gdy Amanda  wyszła już z łazienki zobaczyłem ją w trochę innym świetle. Nie była już tą słodką dziewczyną w różowej sukieneczce, co nie znaczy, że nie wyglądała dobrze. Wręcz przeciwnie... Ekhem, już jestem cicho.
-Najpierw coś zjesz, nie pójdziesz do domu głodna - wytknąłem koleżance język i zaprosiłem do swojego pokoju.
      Trzeba przyznać, że mieszkałem skromnie. Jestem jedynakiem. Miałem 5 lat, gdy moi rodzice wzięli rozwód. Nadal nie wiem, dlaczego. Mama zawsze unikała tego tematu. Wracając, sąd postanowił, że zamieszkam z mamą. Przeprowadziliśmy się na Zakintos, ponieważ tutaj moja rodzicielka miała rodzinę. Jako, że u nas się nie przelewało, nasz dom był naprawdę niewielki. Mój pokój, również skąpo urządzony, zawierał podstawowe meble w kolorze ciemnego drewna, takie jak łóżko, biurko, nieduża szafa i półka na książki, czy inne tego typu rzeczy. Ściany były pomalowane na kolor brązowy. Na ścianie wisiała moja gitara oraz deskorolka, na której od czasu do czasu jeździłem. Wisiało też pare plakatów moich ulubionych zespołów, m.in. Arctic Monkeys.
   
      Poprosiłem Amy aby usiadła na łóżku i podałem jej talerz z kanapkami. Chwilę pogadaliśmy o mało istotnych rzeczach, a później odprowadziłem dziewczynę do domu. Zabrałem mojego psa, Jesse. Umówiliśmy się, że jutro przed szkołą spotkamy się u mnie pod domem, a Amy przyjdzie z Vanessą, która mieszka blisko niej.



Amanda 

      Następnego dnia normalnie poszliśmy do szkoły. Zaprosiłam Vanessę do siebie, tak po prostu, żeby pogadać. Zwierzyłam jej się dokładnie ze wszystkiego, w szczegółach. Przyjaciółka wyśmiała mnie, jak opowiadałam jej o naszym prawie-pocałunku, ale nie miałam jej tego za złe. Sama również się śmiałam, to było takie nielogiczne!
       Dni mijały nam dosyć szybko, nauki mieliśmy więcej niż w pierwszej klasie, lecz mimo to radziliśmy sobie. Na przerwach spotykaliśmy się z Connorem i nie dało się nie zauważyć, że on i Vanessa trochę się do siebie zbliżyli... Ja zaprzyjaźniłam się również z Tristanem i Jamesem, kumplami Brada. Tristan był niemożliwy: wiecznie robił nam kawały i opowiadał żarty. W jego towarzystwie nie można było się nudzić. Natomiast James był jego zupełnym przeciwieństwem - spokojny i opanowany. Chodził też na siłownie i dużo ćwiczył, co dawało niesamowite efekty. Zszokował mnie tylko jeden fakt - James był szaleńczo zakochany w... Ashley. Tak właśnie, w niej. Trochę mu współczułam. Wszyscy wiedzą jaka ona jest i było oczywiste, że nie umawia się z "byle kim", a Jamesa po prostu ignorowała.
      Oprócz osobistych spraw, wszyscy cieszyli się szczęściem Brada. Dzień jego koncertu zbliżał się wielkimi krokami i trzeba było zrobić dobrą reklamę. Rodzina Trisa miała drukarnie, więc zajęła się wydrukowaniem różnych plakatów i ulotek. Ja, Van, Connor, James i Tristan wywieszaliśmy je we wszystkich możliwych miejscach, a Bradley zawzięcie ćwiczył.

      Sobota, 2 października. Dzień koncertu. Rano pogoda była fatalna, obawialiśmy się, aby podczas występu nie padało. Przy śniadaniu, moja mama zapytała:
-Przypomnij mi, Brad to ten taki w loczkach, co w bransoletkach chodzi i z opaskami na głowie, tak?
-Tak, mamo... - odpowiedziałam troszkę zdenerwowana, że tylko na to mama zwróciła uwagę jeśli chodzi o Bradley'a.
-Widziałam go parę razy w mieście, jak grał. Trzeba przyznać, że jest niezły. I przystojny - puściła do mnie oko.
-Mamo... Mówiłam ci, że się przyjaźnimy.
-Wiesz, córciu, my z twoją mamą też się przyjaźniliśmy... Aż w końcu się jej oświadczyłem - do rozmowy dołączył się tata, a Justie się roześmiała.
-Eh, z wami rozmawiać - odparłam i poszłam do swojego pokoju, ponieważ skończyłam już jeść.
      Położyłam się na łóżku, na brzuchu i złapałam mój telefon. Napisałam sms'a do Brada:
Ja: I jak się czujesz przed występem? c;
Brad (zmieniłam już nazwę!): Fatalnie. Trema mnie zżera, mam wrażenie, że nie wyjdę z domu ;P A z drugiej strony jestem mega podekscytowany :D
Ja: Nie będziesz miał nic przeciwko, jak cię odwiedzę za jakieś... 45 minut? ^.^
Brad: Chyba nie będę miał nic przeciwko :3 O ile zdążę się ogarnąć xd
Ja: Hahah, do zobaczenia :p


      Szybko się ubrałam: dżinsy, biały t-shirt i bordowa bluza. Gotowa złapałam parasolkę i jak najszybciej pobiegłam do domu Brada. Była tam już Vanessa, a obok niej siedział Connor. Bradley trochę ćwiczył, a trochę rozmawialiśmy. Mój kuzyn, tak jak Van, był bardzo nieśmiały, ale widać było, że i on i dziewczyna są w sobie zauroczeni. Spytałam Brada co o tym sądzi, kiedy ten poszedł przygotować coś do jedzenia. Chłopak potwierdził, że nie tylko ja zauważyłam rodzące się uczucie, a później nie wracaliśmy do tego tematu, ponieważ wchodziliśmy już do pokoju. I wtedy naszym oczom ukazał się niesamowity widok - Van i Connor siedzieli bardzo blisko siebie i... już prawie się całowali! Gdy to zobaczyłam szybko zamknęłam drzwi,  ale niestety zrobiłam to chyba za głośno. Do równie oszołomionego Brada wyszeptałam:
-Widziałeś to?
-Taaaaak... - odpowiedział nadal zszokowany.
-Wiedziałam, że coś się kroi, ale, że aż tak... wow - dodałam.
-Wchodzimy? - zapytał chłopak. Przytaknęłam.

     Vanessa i Con nie siedzieli już tak blisko siebie. Zapewne usłyszeli jak wchodzimy i się spłoszyli. My staraliśmy się zachowywać jakby nic się nie stało - podaliśmy im kanapki i herbatę. Brad jeszcze sobie trochę pograł i właściwie czas do godziny 16 szybko nam zleciał. Byliśmy już gotowi, więc wyszliśmy z domu i udaliśmy się na Plac Wspaniałości. Było to miejsce, gdzie zawsze odbywały się wszystkie występy, jarmarki, festyny itp.
     Spostrzegliśmy, że przed scenę zebrało się już dość dużo ludzi. Nagle Brad powiedział:
-Kurczę, już wpół do! A ja muszę jeszcze pójść... ee... odebrać paczkę z paczkomatu. Tak. I co mam teraz zrobić? Nie mogę jej odebrać później, a jest potrzebna mi jeszcze dzisiaj...
      Nastąpiła chwila ciszy. Nikt nie wiedział, co powiedzieć. Swoją drogą, co to za paczka?
-Ktoś musi zająć publiczność. Amy, proszę. Wiem, jak śpiewasz i na pewno wyjdzie to świetnie - zaproponował Brad. O nie... Nie umiem występować, ale przecież jak mu odmówię...
-Brad, ja naprawdę... - zaczęłam.
-Amy. To jest najważniejszy koncert w moim życiu - powiedział chłopak patrząc mi w oczy. Nie mogłam oprzeć się jego spojrzeniu... Ale przecież nie wystąpie.
-To co? - zapytał jeszcze.


Oczy Brada *-*
Myślę, że nie tylko Amy nie mogła się im oprzeć ;)


 ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

      Hello ^.^
      Dziś rozdział trochę dłuższy ;) Mam nadzieję, że nie zawiedliście się, co do "nasze twarze były bardzo blisko" :p

      I jak sądzicie? Amy wystąpi?

      Przypominam również, że im więcej komentarzy tym częściej będą pojawiały się rozdziały! Komentarze mogą być na prawdę króciutkie ;)

      Poza tym - vampettes, widziałyście już Oh Cecilia? *-* <333 https://www.youtube.com/watch?v=COwkCW38J54

       Pozdrawiam,
Mary ♥

3 komentarze: