piątek, 5 września 2014

Rozdział 3#: "Czuję się, jakbym właśnie podpisał jakiś pakt"

//Aby dowiedzieć się, co stało się w poprzedniej części opowiadania, przeczytaj Rozdział 2#


Amanda

      Podczas lekcji historii, której osobiście nie znoszę, wyjrzałam przez okno. Ku mojemu zdziwieniu ujrzałam Brada, który... uciekał ze szkoły! I to przez szkolny składzik.... Postanowiłam natychmiast dowiedzieć się, dlaczego? Miałam nadzieję, że nie miało to związku z naszą dzisiejszą mini-kłótnią. Zostały mi jeszcze dwie lekcje. Obym go później znalazła...
   
      Po skończeniu zajęć szybko, bez słowa, wybiegłam ze szkoły i pomyślałam, gdzie mogłabym znaleźć Brad'a. Napisałam do niego sms'a, lecz niestety wyświetlił mi się komunikat, że "numer jest poza zasięgiem". Postanowiłam, że zajrzę do domu chłopaka. Dotarłam do portu, ponieważ tam mieszkał i zadzwoniłam do bramy, którą mi pokazywał. Nagle w drzwiach ukazała się dość niska i pulchna kobieta.
-Dzień dobry! Co cię tutaj sprowadza, panienko?
      Postanowiłam zignorować określenie mnie "panienką" i przeszłam do rzeczy.
-Szukam Bradley'a. Chodzę do tej szkoły co on i... muszę go, o coś.. o coś spytać. - wymyśliłam jakąś wymówkę. Przecież nie powiem tej pani, że jej syn uciekł ze szkoły, a ja się o niego martwię!
-Hmm... Nie widziałam cię tu wcześniej... No, ale Brad często przyprowadza jakichś znajomych. - odpowiedziała przelotnie mama chłopaka - Nie, nie wrócił jeszcze do domu. Może wejdziesz i zaczekasz na niego?
      O nie, to będzie dziwne. A ja wiem, gdzie mogę go znaleźć...
-Nie, na prawdę nie trzeba. Jak wrócę do domu, to do niego zadzwonię... Dziękuję pani bardzo. - i szybko udałam się w stronę tajemnego wyjścia na plażę.

      Tajemnicza ścieżka znajdowała się daleko od centrum i od portu, w którym mieszkał Brad. W wakacje razem z Vanessą nudziłyśmy się czasami i właśnie dlatego chodziłyśmy na spacery. Ja zabierałam mojego psa, Fin'a, i spotykałyśmy się w pod jej domem. Raz postanowiłyśmy przejść się gdzieś dalej.  Doszłyśmy do granicy lasu i właśnie tam mój pies zaczął szczekać i wyrywać się. To Fin znalazł ścieżkę nie my. Nie wiem, co go ciągnęło w tamtą stronę, ale w pewnym momencie zwierzak pociągnął tak mocno, że smycz wyleciała mi z ręki. Wbiegł w krzaki, po chwili się z nich wyłonił i znowu w nie wbiegł, pokazując nam, że mamy pójść za nim. Zaryzykowałyśmy i znalazłyśmy właśnie tą ścieżkę.
      Tym razem starałam się jak najbardziej skrócić drogę do plaży. Ominęłam krzak zasłaniający ścieżkę i udałam się nad morze. Niestety tam również nie zastałam Bradley'a. Przysiadłam w tym samym miejscu, co pamiętnej soboty i zastanowiłam się, dlaczego tak martwię się o nowego kolegę. Nie uzyskałam odpowiedzi, natomiast z transu wyrwał mnie dźwięk telefonu. Dostałam sms'a od taty o treści "Wracaj do domu. Masz gościa". Na początku nie zrozumiałam o co chodzi. Po chwili dotarło do mnie, że może Brad postanowił poszukać mnie i się minęliśmy. Eh, oczywiście o tym nie pomyślałam...
      Gdy po pół godzinie dotarłam do domu, Bradley siedział w naszej kuchni i pił herbatę. Sam. Tata był gościnny, to prawda, ale chłopaków, których znałam nigdy nie lubił. Tak to jest, gdy ma się nadopiekuńczego rodzica...
-Nareszcie jesteś! - ożywił się Brad po moim wejściu - Gdzie ty byłaś?
-Szukałam cię, pacanie - wytknęłam mu język - Czemu uciekłeś z lekcji? - dodałam ciszej.
-Oj, później ci wytłumaczę... może...
       Włączyłam sobie wodę na herbatę i poprosiłam chłopaka aby usiadł. Widać było, że oboje nie wiedziliśmy, jak się odezwać.
-Ja nie chciałem, żebyś się obraziła, wtedy... rano - zaczął Brad ze wzrokiem wbitym w podłogę. Na szczęście wtedy czajnik się wyłączył, a ja zaparzyłam herbatę. Zaprosiłam chłopaka do swojego pokoju, przelotnie krzyknęłam do taty, który właśnie czytał gazetę w salonie, że już jestem i weszłam po schodach. Mruknęłam do Brad'a, że może usiąść na łóżku (nie miałam fotela, tylko krzesło od biurka), po czym sama tam usiadłam.
          Przeniosłam wzrok z herbaty na chłopaka i zobaczyłam, że ten patrzy się prosto na mnie, najwyraźniej oczekując odpowiedzi.
-Ja... ja się nie obraziłam - powiedziałam zmieszana, po czym stwierdziłam, że jednak lepiej będzie jak powiem wszystko szczerze - Po prostu nie mogłabym być twoją... dziewczyną, Brad. Jesteś cudownym chłopakiem, ale ja nie jestem taka... Rozumiesz? Myślę, że możemy być dobrymi przyjaciółmi, co ty na to?
        Podczas tej wypowiedzi wstałam i z szafki nocnej wyciągnęłam błękitną wstążkę. Przecięłam ją na dwie części, okręciłam jedną wokół ręki Brada,która i tak była już pełna bransoletek i zapytałam:
-Przyjaciele? - ten skinął głową patrząc w moje oczy, a ja zawiązałam supełek na wstążce. To samo zrobiłam na mojej ręce z drugą częścią - Możesz ją nosić gdziekolwiek, przywiązać ją do torby, plecaka... Vanessa ma pudrowy róż - pokazałam swoją rękę z drugą wstążką.
-Czuję się, jakbym właśnie podpisał jakiś pakt, tyle, że nie z diabłem - zaśmiał się Brad.
-Nie martw się, to nie umowa - wytknęłam mu język.
-Idziemy w ogóle do tego miasta? - zapytał.
-Hmm... Tak, ale ty nadal nie powiedziałeś mi czemu zwiałeś ze szkoły - przypomniałam.
-Jeden powód - Ashley - powiedział z jakąś bardzo poważną miną. Ja się roześmiałam i on zrobił to samo.
-A cóż to znowu? - spytałam nadal się śmiejąc.
-Uwierzyła w to co jej powiedziałem!
      Śmialiśmy się nie wiadomo z czego, tak, że nie zauważyliśmy jak do pokoju weszła moja siostra, Justine.
-Tata... Tata mówi... AMY! - próbowała zwrócić na siebie uwagę dziewięciolatka.
-Oj, przepraszam cię Justie. To jest Brad, mój kolega ze szkoły - wyjaśniłam siostrze - Brad, to Justie, moja młodsza siostra.
-Tata mówi, że musisz zrobić naleśniki.
-Ja kocham naleśniki! - wykrzyknął Brad - A ty - Justie, musisz mi opowiedzieć trochę o sobie.
      Widać było, że moja siostra już polubiła Bradley'a. Rzadko kiedy tak szybko chciała z kimś rozmawiać, a teraz od razu się do nas przysiadła. Byłam w szoku. Poleciłam Bradowi i Justie, żeby pogadali, a sama szybko poszłam do kuchni i przygotowałam ciasto do naleśników. Po paru minutach zawołałam ich na dół, a sama wzięłam się za pieczenie. Gadaliśmy o różnych rzeczach w trójkę. Ku mojemu zdumieniu, Justie postanowiła zapisać się do dziecięcego chóru! To niewiarygodne, ponieważ moja siostra jest bardzo nieśmiała i boi się wszelkiego rodzaju występów. Brad działał cuda. Poczęstowałam wszystkich, włącznie z tatą, który w ogóle się nie odzywał, naleśnikami, a później wyszliśmy z Bradem z domu.
      Gdy wychodziliśmy, napadł nas mój kochany piesio. Fin jest owczarkiem australijskim, tzw. "chocolate". Nie mogłabym mieć lepszego psa. I to dzięki niemu poznałam Brada.
-Hej, słodziaku! - przyjaciel i mój pies zaczęli się ze sobą bawić - Ooo jaki fajny jesteś! Kto jest taki kochany, no kto? - Brad mówił takim uroczym głosem, że aż nie mogłam przestać patrzeć się na nich i słuchać, jak się bawią - Jak ten słodziak ma na imię?
-Fin.
-Fin, idziesz z nami! I nie ma, że nie. - zakomunikował Bradley i poprosił abym wzięła smycz. Wróciłam się jeszcze do domu i wyszliśmy. Po drodze skoczyliśmy do domu chłopaka, który tak na prawdę jeszcze w nim dzisiaj nie był, mimo godziny 16. Chłopak powiedział, żebym chwilę zaczekała, skoczył po gitarę i byliśmy gotowi.
   
      Nie często chodzę do portu. Właściwie na ogół omijam go z daleka. Nie lubię zapachu wody w porcie i tych smażonych ryb. Ohyda. Jednak dzisiaj obejrzałam go trochę z innej strony. Przysiedliśmy na murku, w jednej z uliczek, trochę oddalonej od przystani, która była naprawdę przytulna. Brad zagrał kilka piosenek, a gdy zauważył, że zebrała się już grupka ludzi, która go słucha ogłosił:
-Ekhm... Na koniec zaśpiewam piosenkę, którą napisałem sam... dzisiaj. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
-Dzisiaj?! Po to uciekałeś z lekcji, co? - szepnęłam mu do ucha. Zauważyłam też, że kilka osób zaczęło bawić się z Finem. Fajnie, że ludzie go lubią.

Piosenka Brada




      Gdy skończył rozległy się oklaski, a parę osób pytało, gdzie będzie grał następnym razem. Nagle podszedł do nas jakiś elegancki pan w garniturze i powiedział:
-Chłopaku, słuchałem cię od początku i uważam, że masz talent! Sądzę, że warto abyś grał dla większej publiczności. Mogę zorganizować ci koncert, tu na Zakintos. Musisz tylko się ze mną skontaktować.
      Oboje staliśmy osłupieni. Po chwili Brad odpowiedział:
-Ja... Bardzo panu dziękuję. To wielki zaszczyt i w ogóle... Mogę podać mail'a, ewentualnie numer telefonu.
      Chłopak wymienił się danymi z Panem Eleganckim, po czym tamten odjechał swoim wypasionym autem przyrzekając jeszcze, że zadzwoni do Brada.
-O matko, gratuluję, Bradley! - wykrzyknęłam. Fin zauważył, że się cieszymy i zaczął szczekać i skakać na nas.
-Nie mogę w to uwierzyć! Koncerty na scenie zawsze były moim największym marzeniem, ale nie sądziłem, że ono kiedykolwiek się spełni... - dodał zachwycony Brad.
      Jako, że zrobiło się późno stwierdziliśmy, że musimy już wracać. Zaproponowałam jeszcze tylko, abyśmy poszli na plażę, obejrzeć zachód słońca. Przeszliśmy promenadą i jednym z najczęściej uczęszczanych zejść doszliśmy na plażę. Miałam ochotę pójść do samego brzegu i pomoczyć nogi, więc bez zbędnego przedłużania po prostu zdjęłam buty, złapałam Brada za nadgarstek (nie za rękę!) i pociągnęłam w stronę morza.
-Co ty robisz?! - krzyknął Brad, ale i tak biegł razem ze mną. Dotarliśmy do brzegu. Tam zatrzymałam się i zaczęłam wpatrywać się w horyzont. Było w nim coś magicznego. Wiedziałam, że tam zaraz jest już Grecja, ale jednak byliśmy od niej oddzieleni. To było cudowne uczucie wiedzieć, że jest się wolnym od tych wielkich miast, zanieczyszczonych autami. Na Zakintos nie było wielu samochodów, tylko niektórzy mogli sobie pozwolić na taki zakup. Dzięki temu cała wyspa bardziej przypominała przedmieścia niż zwykłe miasto. Ale kochałam to miejsce, gdzie się urodziłam. Wszystko w nim było takie...

      ... z zadumy wyrwało mnie uczucie, że... upadam! Tak właśnie - zostałam popchnięta, przez nikogo innego, jak właśnie Brada, i w tym momencie byłam już zamoczona od stóp do głowy.
-Bradley!!! Jestem cała mokra, ty... ty...! - chłopak pomógł mi wstać, ale zatkał moje usta ręką. Pokazał, żebym była cicho.
-Sorrki, musiałem... - zaśmiał się jeszcze do tego.
-O nie, nie daruję ci tego! - i pociągnęłam go w stronę wody, tak, że zamoczyłam się i ja i chłopak.
     
      Gdy już się wynurzyliśmy, stanęliśmy akurat tak, że nasze twarzy były bardzo blisko siebie i wtedy...



Amanda z Finnem 



-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział 3# !!! :3
Mam nadzieję, że wam się podoba ;)

Tym razem tylko perspektywa Amy, ale tak się będzie zdarzać. Jeśli chodzi o Fin'a - piesio istnieje naprawdę i naprawdę jest psem Amandy Seyfried ;) I na dodatek jest uznany za "Najfajniejszego Psa Hollywood"! :3 Tutaj macie instagrama Amandy, na którym są jej zdjęcia i zdjęcia Finna, zapraszam do zapoznania się ;) http://instagram.com/mingey

Jakbyście chcieli nazwać naszą parę, co? :D Ja jestem za Bramandą lub Bramy :p Może być Amandley? Lub Amdley :D Jednak ja wolę tą pierwszą i tą drugą :p Piszcie w komentarzach. I jak sądzicie? Będą razem, czy jednak dotrzymają słowa "przyjaciele"? :p

Mogę jeszcze dodać, że nasze Thank You for the Music, jest takim jakby... książkowym musicalem :D I właśnie często będą pojawiały się piosenki, które akurat potrzebuję ;) I polecam zapoznać się z piosenkami Amandy S. ponieważ naprawdę świetnie śpiewa (Vanessa ma rację :D) <3

Rozdziały jak na razie będą w miarę często, ale raczej nieregularnie :)
Pytania zadawajcie tutaj -> http://ask.fm/MeryFrii

//Im więcej komentarzy tym częściej rozdziały! :3

Pozdrawiam,
Mary ♥



2 komentarze: