wtorek, 23 września 2014

Rozdział 9#: "Amy's sweet 16"

//Przeczytaj Rozdział 8#, aby wiedzieć, co się stało w poprzedniej części opowiadania :)



Amanda

-To co nas, w takim razie, łączy? - zapytał.
-Brad... Nadal nie wiem... Wydaje mi się, że nie powinniśmy... być razem - spojrzałam na niego i dodałam jeszcze - Przykro mi, ale ja boję się, że...
- Że cię zostawię i, że będziesz kolejną na liście... - przerwał mi chłopak - Tak, wiem. Muszę to w sobie zmienić.
      Nastała krępująca cisza. Oboje patrzyliśmy się gdzieś na boki i nie wiedzieliśmy co powiedzieć.
-Brad? - powiedziałam po chwili, na co chłopak znów na mnie spojrzał - Jak coś to dam ci znać, ok?
-Jasne - odmruknął.
-Przyjaciele? - zapytałam raz jeszcze i podniosłam rękę z moją błękitną wstążką.
-Przyjaciele - westchnął i odpowiedział również pokazując swoją.



Bradley



      Listopad mijał dość wolno. Nie oczekiwaliśmy zimy, tak jak to robią ludzie bardziej na północy. U nas rzadko kiedy spadał śnieg, co nie oznacza, że się to nie zdarzało. Do Gwiazdki mieliśmy jeszcze dość dużo czasu, więc tylko w pojedynczych sklepach pojawiały się różne świąteczne ozdoby itp. Nadchodziło natomiast inne ważne święto - urodziny Amy. Trzeciego dnia grudnia dziewczyna miała skończyć 16 lat i chcieliśmy przygotować jej cudowne przyjęcie.
      Zarezerwowaliśmy specjalnie salę w ulubionej restauracji dziewczyny - "Sunlight". Budynek znajdował się blisko plaży, było w nim dużo zieleni i miał w sobie coś... magicznego. Był taki jasny i wesoły. Wybraliśmy salę z oknami - z ogólnego pomieszczenia odchodziło jedno troszkę mniejsze całe otoczone szybami. Widok był na ogród restauracji oraz na plażę. Liczyliśmy na ładną pogodę, abyśmy mogli wyjść choć trochę na taras obok. Niestety szanse były nikłe - nadchodził grudzień.
      Zaprosiliśmy dość dużo gości - oprócz naszej grupki i osób, które były na październikowym ognisku (pomijając Laurę) przyjść mieli: prawie połowa klasy dziewczyn, nasze rodzeństwo lub kuzynostwo i wiele innych.
      Natomiast największą niespodzianką jaką mieliśmy w zanadrzu było: piosenka. A nawet dwie. Tak, zmówiliśmy się jako zespół i gościnnie wzięliśmy Connora i postanowiliśmy zagrać piosenkę ulubionego zespołu Amy: Lawson oraz piosenkę 22 Taylor Swift, którą Amanda również uwielbiała.
W sali, na małym podwyższeniu ustawiliśmy odpowiedni sprzęt, a jeszcze wcześniej dużo ćwiczyliśmy.
      Mieliśmy to szczęście, że 3 wypadał akurat w sobotę. Amy nie wiedziała nic o przyjęciu. To miała być niespodzianka. Ja i chłopcy oraz Vanessa byliśmy już na miejscu, w restauracji.
-Dobra, wszystko jest? - zapytałem wszystkich.
-Chyba tak - odparł James.
-Strasznie się tym przejmujesz, Bradziu - stwierdził Tristan.
-Ulala, nawet się cały wyperfumował - Vanessa podeszła do mnie i poklepała mnie po ramieniu. Ja uśmiechnąłem się tylko.
-Ej, no chcę przecież dobrze wypaść, no nie? - powiedziałem bałamutnym* głosem.
-No jasne... - przyznała Vanessa.
-Chodźmy już lepiej po Amy. Mam nadzieję, że wystarczająco wcześnie napisałaś jej, że ma się przygotować? - zakomunikował Con.
      On i Vanessa wyszli z sali w celu odwiedzenia jubilatki i późniejszym przyprowadzeniu jej na przyjęcie. My w tym czasie obdzwoniliśmy większość gości, że już czekamy. Byłem strasznie podekscytowany urodzinami. Miałem wrażenie, że od nich zależy, czy dziewczyna przekona się do mnie, czy nie. W końcu, już jakiś czas pracuję nad tym, aby zaprzestać grania Casanovy i w pewnym sensie ustatkować się. Dzisiaj chciałem pokazać Amandzie, że jestem odpowiednim chłopakiem dla niej.

         

Amanda



      Dziś rano dostałam sms'a od Vanessy, że jestem zaproszona na godzinę 16 do niej na urodziny jakiejś jej kuzynki. Zdziwiło mnie to, ponieważ Van nigdy nie była na tyle spontaniczna, aby powiadomić mnie o imprezie w dzień jej trwania. Nie wnikając w szczegóły, gotowa byłam już o 15:30. Założyłam  spódniczkę i białą, koszulową bluzkę. Pamiętałam o rajstopach i swetrze - na dworze było niesamowicie zimno, jak na Zakintos. Temperatura spadła poniżej zera, a w telewizji przewidywali białą zimę. Było to rzadkie zjawisko na greckich wyspach.
       Parę minut przed szesnastą do mojego domu przybyła Vanessa w towarzystwie Connora. Na ich twarzach widać było podejrzane podniecanie, ale udała, że go nie widzę.
-Okej, to wychodzimy? - zapytałam ich.
      Vanessa zerknęła z zakłopotaniem na zegarek.
-Wiesz co...? Jeszcze nie... - i spojrzała na Connora.
-Eee... Napiłbym się czegoś - stwierdził chłopak próbując odwrócić moją uwagę. Było to jego typowa wymówka, gdy chciał uniknąć tematu.
      Poszliśmy do kuchni i nalałam wszystkim soku.
-Nie powiecie mi, o co chodzi, prawda? - zapytałam cierpliwym jeszcze głosem.
-Dowiesz się spokojnie, za jakieś 10 minut - powiedział Con tajemniczym głosem.
-Agrh, jak ja nie lubię, kiedy każecie mi czekać, a jestem ciekawa, o co chodzi! - wyznałam i zaśmiałam się.

      Jakoś wytrzymałam to 10 minut i wyszliśmy z domu. Wzięłam ze sobą Fina - wiedziałam, że rodzina Van go uwielbia. Przyjaciele zaprowadzili mnie w kierunku plaży. Dziwne, zawsze wszystkie urodziny itp. jej rodziny obchodzone były w ich domu. Czyżby tym razem postanowili urządzić je w restauracji?
      Dotarliśmy do ulicy Do Plaży. Tam Connor założył mi na oczy opaskę. O co chodziło? Powiedział, że teraz zacznę się pewnie domyślać. Mylił się. Jakiś czas staliśmy w miejscu, słyszałam tylko, jak Vanessa pisze jakiegoś sms'a. Gdy dostała z powrotem wiadomość, ruszyliśmy. Szliśmy przez plażę, przez co było mi trochę niewygodnie. Trudno, byłam zbyt ciekawa, by się tym przejmować. W pewnym momencie kazali mi stanąć. Po chwili poczułam jak opaska odsłania mi oczy i usłyszałam "Wszystkiego najlepszego Amy!". Moim oczom ukazała się gromada ludzi - przyjaciół, znajomych, rodziny. Nad ich głowami widniał wielki transparent z napisem "Happy 16th Birthday, Amy". Fin zaczął szczekać i skakać na mnie. Po chwili dołączyła do niego również Jesse.
      Wszyscy goście zaczęli zbiegać w moim kierunku, a ja wspinałam się do nich. Poczułam nagle jak wszyscy przytulają się do mnie. Rozróżniłam wśród zgromadzonych Tristana i Jamesa, a także Billy'ego i Justie. Jak już uwolniłam się z ich uścisku, ktoś zasłonił mi oczy rękoma, po czym założył mi naszyjnik z literką A. Był to Brad, do którego również się przytuliłam.
-Hej, hej, uwaga wszyscy! - krzyknął Tris - Siadamy na swoje miejsca!
      Weszliśmy do sali restauracji Sunlight. Stało tam dużo kanap, foteli, różnych barków m.in. z fontanną czekolady i różnymi owocami. Jednak najbardziej zszokowały mnie trzy stoły stojące na środku - pokryte ślicznym różowym obrusem, z niezliczoną ilością ozdób i kwiatów wyglądały jak z zamku albo hucznego wesela. Jeszcze jedną atrakcją, która również mnie zdumiała, była miniaturowa scena, na której stały podstawowe instrumenty. Byłam pod wrażeniem.
-Kiedy zorganizowaliście to wszystko? - zapytałam przyjaciół.
-Bo ja wiem... Z tydzień temu? - odparł Tris.
      Popatrzyłam na nich wszystkich z wdzięcznością.



Bradley



      Wprowadziliśmy Amy do sali. Dziewczyna wyglądała na oszołomioną i jednocześnie bardzo szczęśliwą. Aż nie mogłem oderwać od niej wzroku. Wyglądała tak ślicznie w tej spódniczce, a jej uśmiech... Przeklinałem siebie w duchu, że zgodziłem się na tą błękitną wstążkę.
      Zaprowadziliśmy jubilatkę do głównego stołu. Przywitała się z rodzicami, którzy powiedzieli jej, że nie będą gościli tu długo - chcieli jej dać trochę luzu. James poszedł na scenę aby przez mikrofon wygłosić zbiorowe życzenia od wszystkich. Dodał, że prezenty dla Amy dawać będzie można za chwilę, najpierw miał być tort. Zaśpiewaliśmy "Happy Birthady to you...", Amanda zdmuchnęła swoje 16 świeczek, a zaraz po tym ustawiła się do niej dość długa kolejka. Po przeliczeniu, na urodzinach było ok. 50 osób! Trzeba jednak przyznać, że w Grecji, a na Zakintos** szczególnie, szesnaste urodziny zawsze obchodzone były bardzo hucznie.

        Przez pierwsze 20 minut głównie jedliśmy i rozmawialiśmy przy stołach. Później kto chciał, ten siadał na kanapach, coniektórzy przychodzili aby porozmawiać z Amy, inni korzystali z atrakcji jakie oferowała restauracja. Gdy uznałem, że czas jest już stosowny wyszedłem na scenę.
-Prosimy o uwagę! - powiedziałem do mikrofonu - Zespół The Vamps, składający się z: gitarzysty Jamesa, perkusisty Tristana oraz mnie jako wokalisty, a także dziś gościnnie Connora - basistę, chcielibyśmy przekazać nasz prezent dla Amy! A oto nasz covery piosenki "Brokenhearted" zespołu Lawson!

Amanda

-O mamciu, kocham Lawson. - szepnęłam do siedzącej obok mnie Vanessy.
      Zaraz po tym chłopcy zaśpiewali "Brokenhearted"(KLIK), a potem jeszcze "22"(KLIK), Taylor Swift. Były to moje ulubione piosenki. Wiedzieli, co zaśpiewać.

     Podczas śpiewania chłopcy patrzyli co chwila na mnie uśmiechając się. To było takie kochane. To wszystko co dla mnie przygotowali. Nie umiałam im dziękować. Czułam się po prostu cudownie.
      Brad posyłał mi uwodzicielskie spojrzenia. Wyglądał przy tym tak słodko... Nie dało się nie zauważyć, że przez cały zeszły miesiąc powstrzymywał się w flirtowaniu z dziewczynami. Nie wiedziałam, czy miało to jakiś związek, z naszą rozmową z początku listopada. Z jednej strony liczyłam, że tak.
      Po występie poprosili mnie, abym wyszła do nich na scenę. Po chwili wahania podeszłam do mikrofonu i starałam się podziękować wszystkim obecnym za to, że przyszli i w szczególności moim przyjaciołom, że to przygotowali. Zapewne ciężko było im zrozumieć, co mówię, ponieważ w międzyczasie popłakałam się ze wzruszenia.
-Amy nie schodź jeszcze, nieee... - zatrzymał mnie Con kiedy chciałam już wrócić do stołu.
-Przygotowaliśmy jeszcze jedną atrakcję - zaczął James.
-A mianowicie... - wtrącił Tristan.
-Karaoke! - wykrzyknął Brad - I to nasza jubilatka będzie pierwszą osobą, która z tej atrakcji skorzysta
-Oj nie, chyba żartujesz... - nie widziało mi się śpiewanie. Mimo tego, że już raz udało mi się wystąpić.
-Nie, nie, nie - nie przyjmujemy sprzeciwów - zaprotestował Tris.
-No już, losuj numerek - Connor podał mi koszyczek z kolorowymi karteczkami. Wylosowałam 6.
-Gratulujemy, a oto piosenka "I have a dream", Abby(KLIK)! - wyjaśnił Bradley.
-O mamciu, nie... - przeraziłam się, ale jednocześnie śmiałam.
      Brad włączył podkład muzyczny, a na ekranie na ścianie wyświetliły się napisy. Przed tym, pozwolił mi usiąść, co zresztą uczyniłam. Miałam to szczęście, że dobrze znałam tę piosenkę. Bradley spoglądał na mnie co chwilę i uśmiechał się. Czułam się lepiej dzięki temu, ponieważ strasznie obawiałam się śpiewania dla publiczności.
       Kiedy doszłam do refrenu James i Tristan zaczęli zachęcać gości aby śpiewali razem ze mną. Piosenka na Zakintos była znana, więc wszyscy znali tekst. Atmosfera była naprawdę przyjemna. Gdy skończyłam wszyscy zaczęli głośno klaskać, co mnie niezmiernie ucieszyło. Wtedy też moi rodzice oznajmili mi, że dorośli oddalą się tymczasowo na plażę i, że nie będą nam przeszkadzać.
Między innymi za to ich kochałam - potrafili zrozumieć potrzeby nastolatki, którą byłam.
      Na karaoke co chwilę ktoś się zmieniał, śmiechu było przy tym coniemiara, zwłaszcza, że niektórzy zupełnie nie potrafili śpiewać. Oprócz tego goście grali w różne gry, np. w karty, a później zebraliśmy się aby zagrać we flirt towarzyski. Wszyscy świetnie się bawili. Był to wyjątkowy wieczór w moim życiu. A najlepsze dopiero miało się wydarzyć.
   
      Zabawa trwała do godziny 21. Większość gości już się rozeszła. Zostałam ja, Van, Connor, Tris, James i Brad. Zaczęliśmy powoli sprzątać. Rodzice obiecali, że przyjdą nam pomóc około dwudziestej drugiej, ponieważ tak kończył się seans w kinie, do którego poszli. Mieliśmy więc dużo czasu dla siebie.
-I jak podobało się, kuzyneczko? - zapytał mnie Con.
-No, a jak? - odparła z uśmiechem - Jesteście niemożliwi. Po co to wszystko? Dziękuję - powiedziałam do wszystkich i przytuliliśmy się razem.
-Może odpakujesz część prezentów...? - zasugerowała Vanessa. Oczywiście wszyscy chcieli znać moją reakcję na upominki od nich.
-Mój jest ten w czerwonej/zielonej/niebieskiej/w gwiazdki/w kropki (itd.) - krzyknęli wszyscy na raz, ponieważ chcieli abym to ich prezenty obejrzała pierwsze.
-Dobra, dobra już szukam - uśmiechnęłam się.
      Dostałam po kolei: od Vanessy płytę Lawson, której chciałam od bardzo dawna; od Connora pluszowego misia i kubek; od Trisa i Jamesa - wielkiego pluszowego misia  i książkę, a prezent od Brada miałam dopiero dostać. Chwilę się pośmialiśmy, pogadaliśmy, po czym oznajmiłam, że muszę wyjść na chwilę, przewietrzyć się. W sali było bardzo gorąco, a przesiedziałam w niej pięć godzin.

     Sunlight znajdowała się na małej górce, z której rozpościerał się piękny widok na plażę i morze. Na niebie widniało pełno gwiazd, a woda pięknie odbijała światło księżyca. Prawie pełnia. Usiadłam na trawie i patrzyłam gdzieś w przestrzeń. Myślałam o minionym wieczorze, o tym, jakich cudownych mam przyjaciół i o tym, co dla mnie zrobili. Myślałam o prezentach, które były tak naprawdę drobnymi upominkami, ale znaczyły dla mnie więcej niż najdroższe kamienie. Zbliżały się święta. Ten cudowny, rodzinny klimat można było odczuć już teraz, na początku grudnia. Kochałam zimę. Miała w sobie coś, co wyróżniało ją spośród innych pór roku. Była trochę tajemnicza, miała w sobie pewną magię...

      Kiedy tak rozmyślałam, nie wiadomo skąd, przyszedł Brad. Usiadł obok i nic nie mówił tylko patrzył się na mnie. Odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnęłam się. Brad westchnął i powiedział:
-Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent - podał mi płaskie i podłużne pudełko. Nie widziałam jego koloru, ponieważ było dość ciemno. Już miałam pociągnąć za wstążkę, którą było obwiązane, gdy spytałam:
-Otworzyć teraz?
-Jak chcesz - uśmiechnął się chłopak.
      Po chwili zastanowienia odpakowałam prezent. Na jego wierzchu leżała piękna, czerwona róża. Natomiast pod spodem... dwa bilety na koncert Lawson! Nie mogłam w to uwierzyć. Spojrzałam na Bradley'a i już nawet bez słów rzuciłam się na niego, aby się przytulić. Zrobiłam to chyba zbyt mocno, ponieważ przewróciliśmy się. Zaczęliśmy się śmiać. Zeszłam z Brad'a, na którego wpadłam w wyniku wypadku, lecz nadal leżeliśmy obok siebie.
      Odwróciłam głowę w jego stronę. Znów patrzyłam tylko w jego oczy.
-Dziękuję - wyszeptałam.
      Chłopak nic nie odpowiedział. Nagle stała się rzecz niespodziewana. Zaczął padać śnieg. Było to tak zdumiewające, ponieważ nie padało już 4 lata z rzędu. Znów śmialiśmy się cicho, nadal na siebie patrząc.
-Uszczypnij mnie, bo wydaje mi się, że to sen - powiedziałam nadal szepcząc.
      Brad podniósł się lekko i oparł tak, że znajdował się nademną. Tuż nademną.
-W snach można robić wszystko, prawda? - zapytał prawie bezgłośnie.
      Jeszcze raz wejrzałam w jego czekoladowe oczy. Nie zastanawiałam się długo. Jedną ręką złapałam koszulę chłopaka w dekolcie unosząc się delikatnie do góry. Zamknęłam oczy i moje usta musnęły o jego. Zaraz po tym Bradley pogłębił pocałunek. Oddawałam pocałunki i coraz bardziej oddalałam się od rzeczywistości. Chłopak jedną ręką utrzymywał siebie, drugą podtrzymując moje ciało. Ja nadal trzymałam jego koszulę, lewą dłoń zanurzając w jego lokach. Śnieg sypał coraz mocniej, ale nam nie było zimno. Mimo to po chwili przeszedł mnie krótki dreszcz.
       Usłyszałam głos. Głos Tristana. Blondyn zagwizdał i powiedział:
-Ładnie to tak kazać nam sprzątać, a samemu się całować po kątach?
      Szybko się podnieśliśmy i otrzepaliśmy nasze ubrania. Nie wiedzieliśmy co powiedzieć, aby zabrzmieć normalnie. Chciało mi się śmiać, jak to zwykle miewam w takich sytuacjach. W pewnym momencie nie wytrzymałam i cicho zachichotałam. Brad zrobił to samo i po chwili oboje śmialiśmy się, jak po dobrej komedii. Tristan patrzył na nas, jak na dziwaków.
-Ah, szkoda gadać... - i poszedł sobie.




*bałamutny = uwodzicielski
** ta informacja została zmyślona przeze mnie :)



     Dudududum! ^.^
I jakie są wasze odczucia? ^.-

Szczerze mówiąc, cieszę się bardzo, że podołałam scenie z pocałunkiem. Był to dla mnie nielada wyczyn, naprawdę :D Rozumiecie... nie znam się na tych sprawach itd. Ale mam nadzieję, że się nie zawiedliście :3

Małe powiadomienie -> założyłam stronę bloga na Facebook'u. Będę tam dodawać różne ciekawostki o fanfiction albo jakieś informacje ;) Zapraszam Facebook

Liczę na wasze komentarze! <3

Pozdrawiam,
Mary ♥

3 komentarze:

  1. Aaaaaaa!!! Jaki piękny!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze ślicznie, postarałaś się. Nie trać weny i pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. KOcham vor ewer <333 lovciam ;*

    OdpowiedzUsuń