poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 1#: "Coś mnie trzymało, aby zostać z Amy jeszcze dłużej."

//Aby dowiedzieć się, co stało się w poprzedniej części opowiadania przeczytaj Wstęp

Bradley

      Stwierdziłem, że muszę czym prędzej dowiedzieć się kim jest ta złotowłosa Roszpunka... Podszedłem bliżej i niby zaskoczony powiedziałem:
-Hej! Nie wiedziałem, że ktokolwiek inny też zna to zejście! - i uśmiechnąłem się.
       A ona odwróciła się... i wtedy byłem już naprawdę zdziwiony. Okazało się, że to Amy. Pomaga w chórze dziecięcym, w którym gram na gitarze.

Amanda

      Siedziałyśmy sobie spokojnie razem z Van, przy zejściu na plażę, które niedawno odkryłyśmy. Rozmawiałyśmy na różne tematy, jak to dziewczyny. Od kosmetyków po znajomych ze szkoły, czy klasy. Wtem nagle usłyszałyśmy jak jakiś chłopak coś do nas mówi. Nie widziałam go na początku, ponieważ siedziałam tyłem do ścieżki. Bardzo zdziwiłam się, że ktoś oprócz nas tutaj jest, ponieważ ta droga była wręcz... tajemnicza. Odwróciłam się i od razu wiedziałam, że skądś znam tą twarz.
      Ten nos i te usta... Ale przede wszystkim te oczy... brązowe, jak morze czekolady*. I te loki, jak u nikogo innego. Poza tym znałam tylko jednego chłopaka, który chodzi z opaską na głowie.
"Bradley" - zadźwięczało w mojej głowie. Tak! Już wiem! To on, również uczestniczy w Dziecięcym Klubie Młodych Muzyków, potocznie nazywanym chórem. Gra tam na gitarze. Dziwne, jakoś do tej pory nie mieliśmy okazji pogadać, mimo tego, że na zajęcia chodzę praktycznie codziennie w roku szkolnym. Stwierdziłam, że muszę się odezwać pierwsza. Van na pewno tego nie zrobi, jest zbyt nieśmiała.
-Hello, też nie sądziłyśmy, że kogoś tu spotkamy. - wyjaśniłam - Ale co tu właściwie robisz?
-Znam to przejście od 6 lat i właściwie zawsze nim przychodzę na plażę. Unikam chociaż tych tłumów - odpowiedział chłopak i puścił do nas oko.
- Nie dziwię się, jest tu tak przyjemnie! - powiedziałam - Ale po co ci ta gitara? - zapytałam zaintrygowana.
-Pozwolicie, że się przysiądę - odparł Brad i usiadł obok mnie - Gram w różnych miejscach i zbieram napiwki... To taka moja dodatkowa robota. - uśmiechnął się nieśmiało.
-Widziałam cię już kiedyś! - wykrzyknęła nagle Vanessa - Świetnie grasz. - i zarumieniła się.
-Teraz to już musisz nam pokazać, Brad. - zaśmiałam się i spytałam jeszcze - Chodzisz do dziecięcego chóru, prawda? Widziałam cię parę razy.
-Tak, też wiedziałem, że skądś cię znam! Amanda, tak? - nie wydawał się być zdziwionym chłopak.
-Oh, proszę, tylko nie Amanda... Mów mi Amy**, ok?
-Jasne, a ty jesteś...? - zwrócił się w stronę Van.
-Vanessa.

      Spojrzałam się na chłopaka, gdy nagle nasze spojrzenia się spotkały. Spłoszyłam się trochę, a później rozmowa się nie kleiła. Na szczęście, po chwili, Brad się odezwał:
- Hmm... Muszę już iść - tłum gapiów w porcie na mnie czeka. - znów puścił do nas oko.
       Chłopak już wstał i odszedł kawałek, ale po chwili oprzytomniałam:
- Hej! Zaczekaj, idziemy z tobą! Musimy zobaczyć jak grasz - zawołałam i szybko wstałam po czym dodałam - Van, nie masz nic przeciwko?
-Nie no, coś ty, chętnie posłucham - odpowiedziała z uśmiechem.
      Szliśmy w trójkę plażą i rozmawialiśmy. Brad opowiedział o tym jak zaczął przygodę z graniem na ulicy, kiedy to gitara była jego jedyną pasją, a chciał trochę zarobić. Po jakimś czasie odkrył też swój talent do śpiewania i tak się rozkręcił, że teraz zna go całe Zakintos. Gra raz tu raz tam. Dowiedziałyśmy się też, że jest półsierotą i ma psa - Jesse. My natomiast wyjaśniłyśmy mu, że przyjaźnimy się od dzieciństwa i, że również interesujemy się muzyką.
-Amy naprawdę cudownie śpiewa... Tylko ma zbyt wielką tremę aby robić to publicznie - powiedziała w pewnym momencie Vanessa.
-Słyszałem parę razy urywki, ale były to dziecięce piosenki w chórze. Co nie zmienia faktu, że masz piękny głos, Amy - dlaczego nie chcesz go ujawnić światu? - zapytał Brad.
-Ja... nie..nie zgodzę się z wami - zaczęłam się trochę jąkać, ponieważ właśnie rozpoczęliśmy temat, za którym nie przepadam - Na prawdę nie jestem dobra w śpiewaniu... Nie potrafię... A chór to tylko taki dodatek... To, tylko piosenki dla dzieci.
-A ja myślę, że musisz spróbować. Może nie dziś, ale niedługo - uśmiechnął się Brad.
-Oh, nie sądzę, by udało ci się zmusić ją do śpiewu. Ja robię to od conajmniej 10 lat i jak widać - nici. - dodała Van.
      Eh, znowu to samo. Postanowiłam zmienić temat:
-Brad, zaśpiewaj nam coś... W chórze tylko grasz na gitarze, jestem ciekawa twojego głosu.
-Hahah, skoro nalegasz... - odparł chłopak.
     Przystanął i wyjął gitarę z pokrowca, który niósł na plecach.
-No to niech będzie w miarę klimatycznie - zaśmiał się. Zmienił trochę głos i powiedział - Panie iii... panie! Oto przed wami Bradley Will Simpson w piosence, "When the sun goes down"!!! Ekhem...
      I zaczął śpiewać.
(oto ta piosenka)

      Podczas śpiewania celowo robił śmieszne miny i patrzył na nas. My zaczęłyśmy klaskać do rytmu piosenki, a ponieważ szliśmy plażą w stronę portu, po jakimś czasie dołączyli do nas również ludzie spotykani po drodze. Razem z Vanessą, byłyśmy zachwycone.
-Wow, Brad, jesteś naprawdę dobry! - powiedziałam szczerze.
-Dziękuję, dziękuję wam drogie panie - i ukłonił się.
      Wszyscy się roześmialiśmy. Byliśmy już przy molo, więc razem usiedliśmy. Brad położył pokrowiec od gitary przed sobą, na znak, że oczekuje napiwków.
-Jak często grasz dla ludzi? - zapytałam chłopaka.
-Od czasu do czasu... Najczęściej w weekendy, ponieważ wtedy jest najwięcej ludzi. Ale czasem idę na dziką plażę, właśnie tą, na którą wychodzi się naszą sekretną ścieżką i gram tam tak po prostu... Lubię czasem pobyć w samotności, rozumiecie? - wyjaśnił.
     Zaśpiewał parę piosenek, za które ludzie odpłacili mu się równowartością 55 polskich złoty.
Schował gitarę, ale najwidoczniej nie chciał jeszcze wracać do domu.

Bradley

     Teoretycznie powinienem już wracać. Słońce już zaszło i zrobiło się ciemno, mama będzie się martwić. Ale nie chciałem. Coś mnie trzymało, aby zostać z Amy jeszcze dłużej. Vanessa też wydaje się być sympatyczna, ale... to nie to, co poczułem, gdy najnormalniej w świecie zacząłem rozmawiać z Amandą, jakbyśmy znali się od dawna.
-Niedługo będę musiał uciekać do domu - zacząłem rozmowę - Ale chętnie bym się jeszcze kiedyś z wami spotkał. Może by tak wymienić się numerami? - zaproponowałem.
-Tak, myślę, że to dobry pomysł - uśmiechnęła się Amy. Dałem jej swój telefon, aby wpisała mi numer, a ona zrobiła to samo. Później dziewczyna podała mój telefon przyjaciółce, a ja wpisałem się u Vanessy.
      I tak zawarliśmy, jak się okazało, długą znajomość, pełną różnych uczuć i emocji....



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


*morze czekolady - to stwierdzanie na temat oczu Brada nie wymyśliłam ja, tylko jakaś vampette, albo z grupy na Facebook'u lub z aska. Jeśli to czytasz - mam nadzieję, że nie obrazisz się, że napisałam to tutaj, jakby co to zgłoś się w komentarzu ;)

**Amy - na wszelki wypadek piszę, że czyta się to [ejmi] :p

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

I oto pierwszy rozdział! Co wy na to? ;)
Mam nadzieję, że spodobał wam się na tyle, aby zachęcić was do dalszego czytania. Liczę na wasze komentarze z radami i ocenami. To moje pierwsze fanfiction, więc przydadzą mi się :)

Jeśli potrzebujecie mnie o coś zapytać, zgłoście się tutaj ---> http://ask.fm/MeryFrii

Pozdrawiam wszystkie vampettes,
Marysia ♥


///Edit - Wiem, że niektórzy powiedzą, że to wymuszanie, albo coś, ale naprawdę zależałoby mi na komentarzach. To one są główną motywacją do dalszego pisania :) Mam nadzieję, że będziecie się czasem trochę udzielać pod rozdziałami ;)


4 komentarze: