środa, 5 listopada 2014

~2~ Rozdział 1#: "Pierwszy wieczór w Hollywood"

//Przeczytaj część 1, aby zrozumieć o czym jest to opowiadanie c:


Włącz piosenkę! -> Amanda Seyfried - Little House




~Amy


      Wrzesień. Co za miesiąc... Byłam już spakowana i psychicznie przygotowana do wyjazdu. Trafiła mi się niesamowita rola w filmie - Mamma Mia! Miałam zagrać jedną z głównych roli. Natomiast The Vamps wyjeżdżali w trasę koncertową. Z Vanessą. Chłopak mojego życia, najlepsza przyjaciółka, najbliższy kuzyn oraz dwóch cudownych przyjaciół mieli nagle odłączyć się ode mnie. A właściwie, to ja miałam odłączyć się od nich.
       Bałam się. Strasznie się bałam. Bałam się tak bardzo, że nie byłam ani nie jestem w stanie tego opisać. Na planie filmu nie będę znała nikogo. Sama jak palec pośród obsady. I to obsady nie w moim wieku. Mam tutaj na myśli Meryl Streep, Pierce'a Brosmana i innych dojrzałych już aktorów. Cudownie...

       15 września. Co za dzień... Wstałam o szóstej rano. Musiałam naszykować się do wyjazdu. Przez zeszłe pół roku, tak jak i dzisiaj, miałam mieszane uczucia. Z jednej strony tak się cieszyłam, że spełniam swoje marzenia! Główna rola w filmie, to nie byle co, prawda? Natomiast fakt, że zostawiam przyjaciół na drugim kontynencie był przerażający. Zostawały nam sms'y, rozmowy oraz internetowe komunikatory. Jednak to nie to samo, co spotkania twarzą w twarz. A byłam z nimi tak związana! O związki z rodziną nie martwiłam się aż tak bardzo... Rodzina jak rodzina, nigdy mnie nie zostawi. Przyjaźń, przeciwnie, nie zawsze wytrzymuje próbę odległości i martwiłam się, jak to będzie w moim przypadku.

       Godzina 14:00. Nasza szóstka, ja, Vanessa i Vampsi, staliśmy w porcie i czekaliśmy na prom. Z rodzicami i Justine pożegnałam się wcześniej. Nic nie mówiliśmy. To patrzyliśmy się w ziemię, to gdzieś w przestrzeń, na horyzont, a może nawet dalej. Staliśmy tak przez dobre dziesięć minut, kiedy przyszedł do nas pan Dranwood, mój opiekun artystyczny. Ten, zawsze w dobrym humorze, rozładował trochę atmosferę.
-Witajcie moi drodzy! - krzyknął z bananem na twarzy.
-Dzień dobry panie Dranwood - mruknęliśmy wszyscy po kolei.
-Tyle razy wam mówiłem, żebyście mówili na mnie Woody, a wy dalej "pan Dranwood" - powiedział ze złością, lecz po chwili znów się uśmiechnął.
-Kie-kiedy oni przyjadą? - zapytałam lekko się jąkając. Myślałam o statku, którym mieliśmy dostać się do Grecji. Dopiero tam wsiadaliśmy w samolot do Stanów.
       Woody popatrzył na zegarek.
-Za jakieś pięć minut? - odparł z powątpiewaniem.
 
        Westchnęłam.
       Jeszcze pięć minut i grube nici łączące mnie z przyjaciółmi zaczną rozciągać się coraz bardziej i bardziej... Kiedy będę już dalej, zobaczymy jak grube były. Czy się nie przerwą...

        Woody miał rację. Po pięciu minutach przybył statek. Dranwood oznajmił, że zaniesie nasze rzeczy na pokład i załatwi najważniejsze sprawy. W tym czasie miałam się pożegnać...
-To co? - wyjąkałam cicho - To chyba już ten czas...
        Pierwsi pojawili się przy mnie James oraz Tristan.
-Amy... - powiedział Tristan, lecz James mu przerwał:
-Amy... - również nie dokończył.
-Będzie nam ciebie straaasznie brakowało - powiedział jednym tchem Tris.
-Mi was też - odparłam, a moje oczy zaczęły wilgotnieć.
       Przytuliłam ich obu, a po chwili stanął przede mną Con.
-Kuzyneczko - uśmiechnął się delikatnie - Zawsze się tobą opiekowałem, jak mam to robić teraz?
-A co myślisz, że nie dam sobie rady? - powiedziałam, choć w duchu właśnie tak uważałam.
-Nie masz wyboru - stwierdził i przytulił mnie mocno.
       Kiedy z moich oczu już prawie wypływały łzy, przyszła kolej na Vanessę.
-Co ja bez ciebie zrobię? - zapytała i zauważyłam, że również płacze.
-Vaaan... - jęknęłam - Posłuchaj mnie... Pilnuj ich tam trochę, niech nie robią nic głupiego, dobrze?
-Jasne - zaśmiała się delikatnie, po czym serdecznie się przytuliłyśmy.

       I teraz, czas na najgorsze. Do tej pory Bradley siedział na krawężniku, w swoich przeciwsłonecznych okularach patrzył w morze. Zorientował się, że z całą resztą już się pożegnałam, zdjął okulary i powoli do mnie podszedł.
       Popatrzył na mnie swoimi pięknymi oczami. Bez zbędnych słów, przytulił mnie tylko. Delikatnie, lecz czule pocałował czubek mojej głowy. W tym momencie starałam się zapamiętać najdrobniejsze szczegóły chwili. Zapisywałam w głowie jego zapach, kształt mięśni ręki, klatki piersiowej...
-Brad? - wyszeptałam po paru minutach - Przyrzekaj mi, że...
-Przyrzekam - odpowiedział, również szeptem, nie dając mi dokończyć.
-Będę bardzo tęskniła...
-Ja również.
       Nie wytrzymałam. Wybuchnęłam rzewnym płaczem i znów przycisnęłam się do ciała Brada.
-Ja-ja nie potrafię! - krzyknęłam gdzieś w jego koszulkę.
-Spokojnie, dasz radę! - odpowiedział chłopak, lecz wyczułam, że sam zmaga się ze łzami.
-Nie mogę was tu zostawić, nie mogę zostawić ciebie...
-Amy...! Masz szansę zyskać sławę, nie możesz jej zmarnować! - odkrzyknął.
      Kątem oka zauważyłam, jak Vanessa również wybucha płaczem i chowa się w Connora.
-Nie wytrzymam bez ciebie - wyszeptałam.
-Kocham cię - odparł, a po jego policzku popłynęła jedna gruba łza.
       Pocałował mnie tak czule, jak nigdy dotąd. Wiedziałam, że nigdy nie zapomnę tej chwili. Jeszcze jeden raz zanurzyłam rękę w jego lokach, tak aby na zawsze zapamiętać ich fakturę...

      Woody wrócił do nas w towarzystwie jakiegoś faceta.
-Amy? Tylko mi nie mów, że płakałaś! - powiedział.
      Otarłam łzy.
-Dobra tam, nie mamy już czasu. Za chwilę wypływamy! - oznajmił.
       Rzuciłam jeszcze okiem w stronę przyjaciół.
-Idziemy? - zapytał tajemniczy, ciemny brunet, którego Woody przyprowadził.
      Kiwnęłam delikatnie głową i powoli skierowałam się w stronę statku. Odwróciłam się już, gdy nagle ktoś położył mi rękę na ramieniu. To Tristan.
-Hello, mamy widzieć cię szczęśliwą, jasne? Wolelibyśmy zapamiętać twój uśmiech, a nie jakieś łzy! - powiedział.
      Zaśmiałam się w stronę The Vamps i Vanessy. Był to jednak trochę udawany śmiech, ponieważ w środku zżerała mnie rozpacz.

      Ledwie zdążyliśmy wejść na pokład, jak statek ruszył. Stanęłam u prawej burty i machałam do moich przyjaciół. Przestałam machać dopiero, kiedy nie mogłam rozróżnić ich twarzy.
      Usiadłam przy stoliku na pokładzie z tej strony, z której widać było ląd Zakintos. Jednak kiedy wyspa zniknęła, jak na zawołanie pojawił się przy mnie owy tajemniczy brunet. Czego ode mnie chciał i kim był?
-Dominic się nazywam, tak w ogóle - powiedział z amerykańskim akcentem - Cooper, Dominic Cooper.
-Aman... - zaczęłam.
-Wiem, wiem, nie musisz się przedstawiać - odparł.
       Popatrzyłam na niego zdziwiona.
-Kim jesteś? - zapytałam.
-Dom...
-To wiem! Ale co tutaj robisz i jaki masz związek ze mną? - dodałam trochę podirytowana.
-Związek? Na razie żaden, ale jakbyś chciała... - powiedział bez skrupułów.
-O czym ty mówisz? Nie związek partnerski, mamciu...
-Ale ja nie jestem twoją mamą!
-Przecież wiem! Zapytam inaczej: co mam z tobą wspólnego jeśli mogę wiedzieć?
-Grasz Sophie, a ja Sky'a - odparł. No to dużo rozumiem, pff...
-Jakby coś mi to mówiło... - powiedziałam.
-Sky jest narzeczonym Sophie - wyjaśnił.
-Cooo?
-N-a-rz-e...
-Wiem, co to oznacza! - miałam dość rozmowy z tym typem.
-Woody mówił, że jesteś milsza - mruknął pod nosem.
       Ja niemiła? O czym on mówi? Z nim się nie dało gadać, starałam się jak mogłam!
-Dobra, mógłbyś mnie zostawić samą? Właśnie przeżywam największą rozłąkę życia i nie mam ochoty słuchać o jakimś moim narzeczonym! - powiedziałam i dopiero po chwili zrozumiałam, o co tak na prawdę chodzi.
-No dobra - westchnął.
-Czekaj, czekaj! - wykrzyknęłam - Narzeczonym? To znaczy, że... Będziemy musieli się...?
-Możliwe, nie dostałem całego scenariuszu - odparł niewzruszony.
-O mamciu... - złapałam się za głowę.
-Dobra, przepraszam! - odpowiedział na to Dominic, czy jak mu tam - Wiem, że mówię z dziwnym dla ciebie akcentem, sorry!
-Nie o to chodzi - mruknęłam.
-To o co? Jeszcze mnie nie znasz, a już widzę, że masz mnie dość! - zarzucił.
-Okey, ja też przepraszam - odparłam - Jestem dzisiaj nie w humorze, rozumiesz? Muszę pobyć trochę sama, pogadajmy kiedy indziej - poprosiłam
-O, super! - ucieszył się i poszedł sobie.
        Dziwny człowiek... Ale nie miałam ochoty zaprzątać sobie nim głowy.

        Złapałam wisiorek z literką "A" zawieszony na mojej szyi. Dostałam go swego czasu od Brada, na moje 16 urodziny. Przyrzekłam sobie, że na czas rozłąki, nie będę go nigdy zdejmować.
        Swoją drogą pomyślałam o tym, że może ten czas nie będzie trwał aż tak długo? Istniało prawdopodobieństwo, że za ok. trzy miesiące spotkamy się na parę dni. Ja miałam przyjechać na jakiś czas z powrotem do Grecji, ponieważ to tam mieliśmy kręcić niektóre sceny. Natomiast The Vamps mieli zaplanowany tu koncert, więc gdyby tylko udało się dobrze rozplanować jego datę...
     
      Cieszyłam się już chwilą samotności, kiedy przy moim stoliku pojawił się Woody:
-Uuups, coś trzeszczy - powiedział, kiedy wiklinowe krzesło odezwało się pod jego ciężarem - Do rzeczy, widzę, że poznałaś już Dominica. I jak? - uśmiechnął się.
-Czy ja wiem... Tylko mnie zdenerwował - wymamrotałam zamyślona.
-Czemu?! To jest naprawdę bardzo sympatyczny aktor. Nie rozumiem, o co ci chodzi... - odparł zaskoczony, a po chwili do dał - Aha! Już wiem! Po prostu jesteś nie w sosie, Amy, bo musiałaś zostawić najbliższ...
-Wiem, Woody, wiem! - przerwałam mu.
-Amando, nie denerwuj się - powiedział tym razem poważnie. Woody nie znosił, kiedy się denerwowaliśmy ("-my", czyli ja i jego podopieczni - Dominic i jakaś dziewczyna, której nie znałam). Wtedy poważniał i obrażał się na nas póki nie ochłonęliśmy.
-Przepraszam - odpowiedziałam - Ale chyba masz rację... - westchnęłam.
-No, to rozumiem! - roześmiał się - Przyniosę ci jogurt. Wiśniowy, twój ulubiony.
       Uśmiechnęłam się - wiedział, że kocham wiśniowe jogurty!

      Po skończonym rejsie rozluźniłam się trochę. Okazało się, że Dominic naprawdę jest miły. Rozśmieszał mnie i pocieszał odnośnie mojej rozłąki. Mój humor znacznie się poprawił i winna byłam chłopakowi przeprosiny.
      Staliśmy na lotnisku i za parę minut mieliśmy wsiadać do samolotu.
-Przepraszam, Domi, że tak na ciebie nakrzyczałam wcześniej - powiedziałam szczerze.
-Coś ty! Nie ma sprawy - puścił oko - Rozumiem cię. Rozstałem się z dziewczyną... Stwierdziła, że nie być w związku na odległość..
-Oh, przy... - zaczęłam.
-Nieee, nie musisz mówić, że ci przykro. Pogodziłem się z tym dość szybko - przerwał mi.
-Ja nie potrafiłabym rozstać się z Bradem... Nie teraz - wyznałam.
       Dominic popatrzył na mnie uważnie. Zaczerwieniłam się.
-Czemu się rumienisz? - zapytał ze śmiechem.
-Co? Wcale nie! - odkrzyknęłam i popchnęłam go, tak, że przewrócił walizkę jakiegoś staruszka stojącego obok nas.
      Rzucił przepraszam, podniósł bagaż, a ja się roześmiałam.
-To wcale nie było zabawne! - odparł Dominic, ale i tak się zaśmiał.
-Miło mi, że się dogadujecie, ale musimy iść do samolotu - przyszedł do nas Woody.
       W samolocie usiedliśmy z Dominic'iem obok siebie. Był już wieczór i atakował mnie sen. Stwierdziłam, że nie zaszkodzi mi chwilę się przespać...
      Nim się obejrzałam chłopak musiał mnie obudzić, ponieważ mieliśmy lądować. Jak ten sen szybko mija! Okazało się, że zasnęłam z głową na ramieniu Dominica. Kiedy to spostrzegłam, od razu ją podniosłam.
-Przepraszam - mruknęłam.
-Nic nie szkodzi! - uśmiechnął się brunet - Czemu co chwila mnie za coś przepraszasz?
      Wzruszyłam ramionami.

      Dotarliśmy do Hollywood. To tam mieliśmy nagrywać niektóre sceny i piosenki do filmu. Znów trafił mi się musical!
      Normalnie byłabym strasznie podekscytowana tym, gdzie właśnie jestem. Jednak chęć spania zwyciężyła. Pokój w hotelu (na nazwę nie zwróciłam uwagi) dzielić miałam z Carolline Smith. Dowiedziałam się, że zagra ona przyjaciółkę mojej postaci.
-Sorrki Carolline... - zaczęłam, ale znów nie dane mi było skończyć:
-Callie. Nienawidzę swojego pełnego imienia - odparła przelotnie. Wyczułam, że to u niej rutyna.
-Też nie znoszę, jak mówią na mnie Amanda! I dlatego jestem Amy - odparłam i od razu poczułam, że będziemy się z Callie dobrze dogadywać.
-Witam w klubie - odparła z uśmiechem.
-Swoją drogą, ja idę spać - zadecydowałam stanowczo.
-Zgadzam się z tobą. Konam po prostu - dodała dziewczyna.

      Przebrane w piżamy usiadłyśmy, każda na swoim łóżku, z kubkami kakao.
-Czekaj... Ja cię skądś znam - powiedziała Carolline mrużąc oczy - HA! MAM! Jesteś dziewczyną Brada z The Vamps?! - wykrzyknęłam po chwili podekscytowana.
-Taaak - przyznałam i roześmiałam się.
-Nieźleee - uznała - Fajny zespół.
-Dawaj, który z chłopaków ci się najbardziej podoba? - spytałam i ze śmiechem ostrzegłam - Tylko nie Brad!
-Spokojnie, spokojnie - również się uśmiechnęła - Nie mam faworyta - wyznała.
      W tamtym momencie do pokoju wpadł Dominic.
-Cześć laski! - wykrzyknął.
      Rzuciłam w niego poduszką.
-Za co to? - zapytał.
-Amy jest zajęta, nie wiesz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, Callie.
-Wiem. I co z tego?
-Daj spokój i idź sobie - odparła brunetka.
-Rozmawiamy o damskich sprawach... - dodałam odpowiednio intonując słowo "damskich".
-Kontynuujcie - powiedział i oparł się o szafę stojącą w pokoju.
      Popatrzyłyśmy z Callie na siebie nawzajem.
-To może byś tak sobie wyszedł... - stwierdziła.
-No dobra... Dobranoc! - rzucił Dominic i wyszedł.

-Myślę, że mu się podobasz - wyznała Carolline.
-Chyba żartujesz - odparłam.
-Dlaczego? Przecież to widać.
-Nawet jeśli, to nie ma zbyt dużych szans - powiedziałam sucho.
-Oj, nie bądź taka! Przyznaj, że Domi jest uroczy - powiedziała Callie.
-Może trochę... - ziewnęłam przeciągle - Ja się kładę. Co to był za dzień?! Jestem padnięta.
-Masz rację, branoc!
-Dobranoc.


Osobiście, uwielbiam to zdjęcie *-* I te włosy Amandy... Zazdroszczę :>


Oto jest pierwszy rozdział II części c:
Postaraliście się, jeśli chodzi o komentarza, tak też nagroda się należy ;D
Mam nadzieję, że się nie zawiedliście c;

Na razie dam sobie spokój z poszczególnymi wyjaśnieniami, jak coś pytajcie na asku c; ASK-THANKS

Plus, ważna sprawa, jeśli tylko się postaracie, to mogę zacząć na Facebook'u pewną akcję. Mianowicie - w nagrodę, wstawiałabym Wam fragmenty nowych, nieopublikowanych jeszcze, rozdziałów właśnie na stronkę na FB. Wystarczy, że zaczniecie się tam trochę udzielać, napiszecie gdzieś na stronie, że chcielibyście coś takiego itd. Czekam! C:
FACEBOOK-THANKS

Następny rozdział w przyszłą sobotę! c:

Pozdrawiam,
Marysia ♥

PS Jeśli chodzi o szablon, o którym wspominałam wcześniej, to osobiście nie wiem jednak, kiedy go dostanę. Myślę, że będzie to już niedługo! Czekamy cierpliwie c:

15 komentarzy:

  1. Aaaa !! Jaki super..genialny. Czekam na nastepny a tobie zycze weny kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech już będzie sobota <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczne, Genialne, super. Brak słów.

    OdpowiedzUsuń
  4. To pożegnanie wzruszyło mnie do łez..
    Uważam jednak, że pomysł z facebookiem nie jest potrzebny. Nie wiem jak z innymi twoimi czytelniczkami, ale mnie wystarczająco już "zżera" ciekawość. Sądzę, że jakbyś stworzyła taką stronkę to cała magia w wyczekiwaniu na to co wydarzy się dalej.. - traci swój sens. :)
    Uwielbiam twoje opowiadanie, ale bardzo bym prosiła (w miarach możliwości), żebyś rozdziały dodawała szybciej :p Oczywiście nie naciskam. Podsuwam pomysł ;)
    ~Aleksandra <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, jeszcze nigdy nie podchodziłam do tego w ten sposób. Cudnie to ujęłaś "magia w wyczekiwaniu na to co wydarzy się dalej.." *-* Myślę, że masz tu dużo racji i zastanowię się jeszcze nad tymi "spoilerami" ;)
      Jeśli chodzi o rozdziały, to zobaczę jak często je będę dodawać, jak na razie w soboty. To dlatego, że muszę podciągnąć się trochę w szkole, a żeby to zrobić, muszę mieć więcej czasu ;) Jak tylko będzie się dało, będą częściej c:

      Dzięki wielkie za komentarze, takie długie jak ten są strasznie motywujące! :D Co nie oznacza, że nie doceniam tych krótszych c;

      Usuń
    2. Rozumiem.. Sama muszę się podciągnąć w szkole ;) A tak jeszcze z innej beczki. Myślałaś kiedyś o wydaniu/stworzeniu prawdziwej książki? Chodzi mi o to byś napisała książkę taką jak piszesz to oto opowiadanie :) JA bym z chęcią ją kupiła :D I zapewne nie tylko ja.. Sądzę, że było by to naprawdę fajne, warto wykorzystać jakoś twój talent ;) w dobrym znaczeniu oczywiście :*
      ~Aleksandra <33

      Usuń
    3. Nie raz myślałam o prawdziwej książce ;D Oczywiście były to bardziej plany na przyszłość, ale bardzo chciałabym zostać pisarką z prawdziwego zdarzenia c; Tylko do tego trzeba mieć wydawcę, a w moim wieku, to ciężko takiego znaleźć, hah ;D Ale miło mi, że chciałabyś taką kupić :3 Jak na razie, moja pani od polskiego zgodziła się publikować moje rozdziały w szkolnej gazetce ^.^

      Usuń
    4. Kurcze.. Zazdroszczę ci ;x ale i jestem pod wielkim wrażeniem.. Mam tylko nadzieje, że nie zwątpisz w siebie jeśli ktoś cie skrytykuje! <3
      ~Aleksandra

      Usuń
    5. Dziękuję c: Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy ;3 Co do krytyki... Na ogół nie biorę jej do serca, co nie oznacza, że ją ignoruję c; Sama też mam nadzieję, że w siebie nie zwątpie, hah ;D

      Usuń
    6. No nie mogę.. Aż stworzyłam sobie konto xd Hahahah Napewno nie dasz rady wcześniej dodać tego rozdziału? :c

      Usuń
    7. Akurat ten może by dało radę... Zwłaszcza, że mamy długi weekend c: Postaram się, ale następny (3) będzie tak jak podałam w tym harmonogramie na asku/FB c;

      Usuń
  5. uwielbiam twoje fanfiction <3 ja już chcę sobotę :D życzę ci dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju świetny. Bałam się, że będę musiała czekać miesiące na kolejną część, a tu proszę. Kilka tygodni. Cudownie, jestem bardzo ciekawa czy Dominik namiesza, chociaż w sumie obstawiam, że przez niego będzie drama za dramą. :D /youronara xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę zdradzać, co do Dominika, ale miło mi, że snujesz przypuszczenia :D

      Usuń
  7. fajne sie zacyna 2 cesc wienc fajne sie cyta pozdrawjam cie i brada i wsystkih comk

    OdpowiedzUsuń