wtorek, 28 października 2014

Rozdział 20#: Ostatni rozdział, część pierwsza.

//Przeczytaj Rozdział 19# aby wiedzieć, co się stało w poprzedniej części opowiadania :)



Dedykuję ten rozdział Julii Dubiel, która wspierała mnie od samego początku i zawsze wypytywała na Facebooku o nowości.
Dedykuję go również Luizie Łapińskiej, która skomentowała każdy mój rozdział, bez wyjątku. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.
Chcę podziękować także każdemu anonimowi i nie tylko, który czasem krótszym, czasem dłuższym komentarzem wspierał mnie przez te 2 miesiące.
DZIĘKUJĘ!


Amanda



      Biedny Connor. Van nie chciała do niego wrócić, a ja nie mogłam nic z tym zrobić. Stwierdziłam, że nic na siłę - po jakimś czasie Conowi przejdzie, znajdzie sobie inną dziewczynę, a Van... Kto
to wie? Vanessa była nieprzewidywalna. Najdziwniejsze jednak było to, że tworzyli piękny związek, a rozstali się z byle powodu. Nie potrafiłam tego zrozumieć.
      A co z Bradem? Pogodziliśmy się następnego dnia. Ufałam mu i wiedziałam, że nic nie czuje
do Ashley. Byłam z nim zbyt szczęśliwa, żeby się kłócić. Zdążyłam poznać jego wady, zaakceptowałam je. Miały się nijak z zaletami Bradley'a. Czułam, jakbym mogła spędzić z nim całe życie.

***

      Wakacje minęły, rok szkolny również... W moim związku z Bradem bywały wzloty i upadki, mimo wszystko wciąż trwaliśmy przy sobie.
      Ashley przeprowadziła się, kiedy skończyła gimnazjum. Wyjechała gdzieś do Grecji i tyle ją widzieliśmy. Oczywiście pojawiło się wiele nowych kandydatek do roli "super laski" Zakintos, lecz żadna nie dorównywała poprzedniczce. Nie znosiliśmy Ashley, to prawda, lecz brakowało nam jej w pewien sposób. Sprawiała, że związki na naszej wyspie były trudniejsze do utrzymania, a kiedy zniknęła zapanował spokój w życiu uczuciowym mieszkańców Zakintos.
       James nie mógł się pozbierać po odejściu Ash. Uganiało się za nim wiele dziewczyn, lecz ten nadal miał w głowie tylko tę jedną. Skupił się bardziej na nauce i muzyce dzięki czemu powoli o niej zapominał. Jednak długo to trwało.
       A Tristan? Nie przestawał żartować. Wciąż uznawany był za największego dowcipnisia w szkole. Dziewczyny omijał z daleka patrząc na to, co działo się z jego przyjaciółmi. Vampsi, ja i Vanessa zastanawialiśmy się tylko, kiedy pojawi się ta jedna jedyna, która zawróci mu w głowie.
      Co do Conessy... Nie wybuchła między nimi wojna. Pogodzili się z tym, że będą się widywać, najczęściej poprzez mnie, a po jakimś czasie znów stali się dobrymi przyjaciółmi. Starali się nie wspominać ich krótkiego związku, lecz osobiście czułam, że kiedyś do siebie wrócą.

      Nim się obejrzeliśmy, Tristan i James skończyli szkołę. Connor i Brad mieli dużo roboty, ponieważ został im ostatni rok nauki. A ja i Van musiałyśmy pogodzić się z tym, że uczyć będziemy się jeszcze przez całe dwa lata.
      Kiedy jednak byłyśmy w trzeciej klasie gimnazjum, pojawiły się przed nami nowe możliwości...
      Pamiętacie jeszcze pana Dranwood'a? To ten krytyk, który właśnie mnie wybrał jako swoją podopieczną. Od czasu musicalu opłacał mi wyjazdy do teatru, lekcję sztuki itd. Moje umiejętności aktorskie skoczyły wysoko w górę i p. Dranwood to zauważył. Pewnego dnia dostałam od niego intrygującego mail'a, w którym zaprosił mnie do kawiarni na Zakintos w celu omówienia pewnych spraw. Nie napisał nic więcej i właśnie dlatego zżerała mnie ciekawość.
      To samo spotkało The Vamps. Ich menedżer - Brad nazywał go Panem Eleganckim, ogłosił, że musi się z nimi spotkać w celu omówieniu kilku ważnych spraw. I to tego samego dnia, co ja,  konkretnie 30 marca. A najciekawsze było to, że mieli się spotkać w kawiarni obok.
      Spotkaliśmy się na ulicy obok obu kawiarni.
-Czy chociaż wy wiecie, o co chodzi? - zapytałam chłopaków po uprzednim całusie z Bradem.
-Tak średnio... - przyznał Connor.
-Myśleliśmy, że pewnie chodzi o coś z wydaniem płyty, ale szczerze mówiąc omawialiśmy to z nim wcześniej - dodał James.
-A skąd wiecie, może po prostu zaprosił nas na kawę? - powiedział Tris, który rzadko kiedy brał coś na poważnie - Ja stawiam na to, że John po prostu chce się umówić z Jamesem.
       Zaśmialiśmy się.
-No dzięki Tris, że uznałeś mnie za geja! - usłyszeliśmy nagle i okazało się, że Pan Elegancki właśnie do nas podszedł - Dzień dobry - dodał na mój widok i podał mi rękę.
-To wchodzimy? - spytał Brad, po czym pożegnali się ze mną i weszli do kawiarni.
      Nie czekałam długo, jak pan Dranwood również dotarł na miejsce.
-Dzień dobry, Amy! - wykrzyknął serdecznie - Jak my się dawno nie widzieliśmy! Ze spotkania na spotkanie wyglądasz coraz lepiej - przyznał, a ja zarumieniłam się.
-Niech pan da spokój...
-Zapraszam - otworzył mi drzwi od kawiarni i polecił wejść do środka.
      Zamówił dla nas po kawie i jakimś cieście.
-Opowiadaj, co tam u ciebie? - zapytał.
-Wszystko raczej dobrze, trochę się martwię o oceny na koniec szkoły... - wyznałam.
-E tam, na pewno będzie dobrze - odparł, uśmiechnęłam się.
-Oby... - westchnęłam - Ale... Mówił pan, że musimy coś omówić, a przyznam szczerze, że zżera mnie ciekawość - przyznałam.
-No dobrze... To usiądź wygodnie, bo ta wiadomość może tobą wstrząsnąć - ostrzegł p. Dranwood ze śmiechem.
-Już się boję - również się zaśmiałam.
-Tak więc... - zaczął mój niby-opiekun - Masz szansę zagrania w filmowej wersji musicalu Mamma Mia! - wykrzyknął jednym tchem.
       Prawie wyplułam pitą przeze mnie kawę.
-NA PRAWDĘ?! - wykrzyknęłam tak głośno, że usłyszała mnie chyba cała kawiarnia.
-Tak, tak, mówię serio - znów się zaśmiał - Załatwiłem ci rolę Sophie, czyli praktycznie głównej bohaterki w filmie.
       Tym razem nie wytrzymałam i wyplułam kawę. Na szczęście i nieszczęście poleciała do kubka. Ten minus, że nie mogłam napić się znowu.
-Boże Święty, pan na prawdę żartuje! Ja w głównej roli?!
-Tak, Amy! A teraz szczegóły - w lipcu wyjechałabyś ze mną do USA, tam w studiu zaczęłyby się pierwsze próby do filmu. Później... - próbował mi wyjaśnić, lecz w tym momencie do kawiarni wbiegli z krzykiem James, Connor, Tristan i Brad.
-BĘDZIEMY MIELI TRASĘ!!! BĘDZIEMY MIELI TRASĘ!!! - krzyczeli wszyscy na raz, a ludzie siedzący w budynku zaczęli klaskać.
-Naprawdę?! - też wykrzyknęłam i rzuciłam się w objęcia Brada.
       Otarłam pojawiające się w moich oczach łzy radości.
-To słuchajcie co u mnie - zaczęłam - Zagram główną rolę w Mamma Mii!
       Chłopcy znów się wydarli. Nie zauważyłam jak pojawił się Pan Elegancki, przywitał się z Dranwoodem i oboje cieszyli się z naszego szczęścia.
-Trzeba zadzwonić do Vanessy! - powiedziałam jeszcze.
      Wyszliśmy na dwór i cała nasza piątka skupiła się wokół mojego telefonu. Włączyłam Van na głośnik, a kiedy odebrała wszyscy naraz krzyknęliśmy, ja: "mam główną rolę w Mamma Mii!", a chłopcy "mamy trasę!", tak że Vanessa nic nie zrozumiała.
-Cooo?! Jeszcze raz, Amy co chciałaś powiedzieć? - spytała.
-Zagram główną rolę w Mamma Mii! - krzyknęłam, po czym usłyszeliśmy odgłos tłuczonego szkła.
-Potłukłam szklankę - powiedziała przelotnie Vanessa - To super Amy!!! Nawet nie wiesz jak się cieszę!!!
-To słuchaj, co u chłopców! - mówiłam cały czas krzycząc.
-Będziemy mieli trasę! - krzyknęli wszyscy na raz.
-Naprawdę?! Gratuluję! - odparła Van.
-Dobra, kończymy, wbijaj do Trisa na chatę! - krzyknął Brad i wyłączył rozmowę - John i pan, panie Dranwood, zechcecie uczcić to z nami?
-Nieee, nie będziemy wam przeszkadzać.

       Zaraz po tym urządziliśmy sobie małe spotkanie w domu Tristana. Chłopcy, jako że byli już dorośli, pozwolili sobie na, na szczęście małą ilość alkoholu. Ja i Vanessa osiemnastkę kończyłyśmy za pare miesięcy, więc miałyśmy na to czas.
-Ale poczekajcie, dobrze rozumiem? - powiedziała w pewnym momencie Van - Jeżeli chłopcy będą gdzieś w Europie, a Amy w Ameryce... Ciężko będzie wam się spotykać, nie sądzicie?
      Wtedy nasza radość gwałtownie opadła. O tym nie pomyśleliśmy.
-Mamciu - powiedziałam tylko szeptem i wtuliłam się bardziej w Brada, który siedział obok mnie na kanapie.



Bradley



      Kiedy Vanessa wypowiedziała to, tak naprawdę oczywiste, zdanie, coś jakby we mnie pękło. Do tej pory strasznie cieszyłem się z tego, co nadejdzie. Jednak po tych 5 latach mojej znajomości z Amy, ciężko byłoby mi się pogodzić z aż taką rozłąką. Poczułem jak Amanda, która siedziała obok mnie na kanapie, wtula się we mnie i objąłem ją ręką. Położyła głowę na moim ramieniu. Od razu poczułem, że jej reakcja była podobna.
-Hej, ale co się załamywać? Znamy się wszyscy już tyle, to nie może nic zmienić! - powiedziałem po chwili.
-No wiadomo! - przyznał Tristan i nagle spoważniał.
-A co z tobą, Van? - spytała cicho Amy.
-Chętnie pojechałabym z tobą - przyznała - Ale nie wiem... Będzie w ogóle taka możliwość? Taki wyjazd dużo kosztuje, a mnie przecież tam nie opłacą - westchnęła.
-Pojedziesz z nami Van! - powiedział Connor - Nie zostaniesz przecież sama na Zakintos, co?
-To prawda, nie możemy się tak rozrzucić. Wystarczy, że Amy będzie na drugim krańcu świata - powiedział James. Po prostu nie mógł tego lepiej ująć, naprawdę...
-Słuchajcie, zostało nam jeszcze prawie pół roku do obu wyjazdów! Wykorzystajmy je jak najlepiej - Trisowi wrócił dobry humor.
-Tristan ma rację - powiedziała Amy z przekonaniem - Co się będziemy teraz martwić? Mamy przecież jeszcze tyle czasu!

      Jak powiedzieliśmy, tak zrobiliśmy. Do końca wakacji, prawie codziennie spotykaliśmy się po szkole. Urządzaliśmy sobie także spotkania w weekendy, tak często, że nasi rodzice mieli nas dość. Na wakacje również pojechaliśmy razem. Mianowicie postanowiliśmy, sami, bez opiekunów, wyjechać do Aten. Chcieliśmy zwiedzić tamtejsze zabytki, jako, że (oprócz Tristana, którego rodzice byli archeologami i często wyjeżdżali) nikt z nas tam jeszcze nie był. Wypadało być tam chociaż raz, ponieważ była to stolica Grecji.
       W centrum Aten mieszkała rodzina James'a, która sama akurat wyjechała do Włoch, więc mogliśmy zająć ich dom na te dwa tygodnie. Znaleźliśmy dwie sypialnie - jedna z jednoosobowym łóżkiem, druga z dwoma łóżkami. W salonie natomiast dwie kanapy. Pierwszą sypialnie zająłem ja i Amy, jako, że byliśmy jedyną parą, przy której spanie razem nie byłoby czymś dziwnym. Connor i Vanessa ulokowali się w drugiej sypialni, a James i Tristan mieli spać na kanapach.
     

Amanda



      Obowiązki typu sprzątanie, czy przygotowywanie posiłków podzieliliśmy na dni. Raz ja miałam robić obiad, a chłopcy kolację itd. Kiedy minął tydzień od naszego przyjazdu nadeszła kolej abym to ja przygotowała śniadanie. Wstałam wcześniej niż wszyscy, zostawiłam śpiącego obok mnie Brada i skierowałam się na parter, w stronę kuchni. Moje umiejętności kulinarne nie były zbyt wybitne i dlatego postanowiłam, że zrobię... jajecznicę.
       Było naprawdę wcześnie, więc nie spodziewałam się, aby ktokolwiek, oprócz mnie, miał zjawić się w kuchni. Muszę dodać również, że zawsze spanie w innym niż mój własny domu napawało mnie delikatnym strachem. Czułam się nieswojo przyrządzając to śniadanie, lecz wiedziałam, że już niedługo spotkam się z przyjaciółmi.
       Trzymałam w ręce jajko i już chciałam wbić je na patelnie, kiedy nagle poczułam zaciskające się wokół mojego brzucha ręce. Nie namyślając się wcale machnęłam ręką do tyłu w poszukiwaniu głowy napastnika i rozbiłam na niej owo jajo. Kiedy zorientowałam się, co się stało i odwróciłam, aby zobaczyć, kto mnie "zaatakował" okazało się, że był to po prostu Bradley.
-Uuups... Przepraszam - pisnęłam z miną niewniątka.
        Mina Brada była bezcenna. Po chwili jednak i ja nie wyglądałam lepiej: chłopak złapał drugie jajko przygotowane do zrobienia jajecznicy i rozbił je na mojej głowie!
-Ty głupku! - wykrzyknęłam i złapałam butelkę oleju, którą miałam pod ręką.
       Bradley zaczął uciekać po całej kuchni, a ja bezskutecznie wylewałam olej z nadzieją, że trafię na chłopaka. Po paru minutach naszej zabawy w kotka i myszkę Brad wytrącił butelkę z mojej ręki. Olej, który do tej pory ocalał również wylał się na podłogę. Brunet objął mnie i delikatnie pocałował w szyję, później ugryzł ucho, lecz to wszystko niedługo trwało, ponieważ w kuchni pojawili się nasi przyjaciele, zapewne zbawieni naszymi krzykami.
-Matko Boska, co wy tutaj zrobiliście, jeśli można wiedzieć?! - przeraził się James.
-Przepraszam, James... To moja wina, zaraz posprzątam - odparłam.
-Nieee, ja też się przyczyniłem do tego bajzelu, pomogę ci Amy - dodał Brad i przeczesał swoje włosy ręką, co zawsze robił, gdy był zakłopotany.
-A śniadanie oczywiście niezrobione... - mruknęła Vanessa i wzięła się za przygotowywanie jajecznicy.
-Czemu macie jajka we włosach? - zapytał Tris, palcem wskazując na nasze głowy. Machnęliśmy tylko ręką, żeby o nic nie pytał, po czym poszliśmy umyć się i przebrać.

        Dalszy wyjazd minął nam w miarę spokojnie... Jeśli spokojnym można nazwać wyjazd ze skręconym nadgarstkiem Connora, grypą Vanessy i moją własną wysypką wywołaną w tajemniczy sposób. Mimo wszystko wiedzieliśmy, że będziemy pamiętać te wakacje jako najlepsze w naszym życiu.

       Wrzesień - miesiąc mojej rozłąki z najlepszymi przyjaciółmi, zbliżał się nieubłaganie... Ale to już w następnym rozdziale...
     
   
      

Dudududuuum! :D

Tak właśnie chciałabym zakończyć pierwszą część Thanks'a c:
Nastoletniego życia naszych bohaterów nie można ciągnąć w nieskończoność zwłaszcza, kiedy ma się miliony pomysłów na ich życie dorosłe :D
I dlatego chciałam skończyć część pierwszą na tych 20 rozdziałach.
Każdy rozdział był dla mnie samej osobną przygodą... Nie zdajecie sobie sprawy ile razy ja je czytałam podczas sprawdzania itd...

Podziękowania, które mogliście przeczytać na początku tego rozdziału chciałabym rozwinąć jeszcze tutaj. Mianowicie, nawet nie wiecie jaką radość mi sprawiliście po prostu czytając to opowiadanie. Nie spodziewałam się aż takiego odzewu z czyjejkolwiek strony, a tu bum! 100+ wyświetleń dziennie. Niektórzy może powiedzą, że to nie jest bardzo dużo, lecz dla mnie... WOW!
Nawet nie wiecie ile radości i satysfakcji sprawiał mi każdy komentarz przez was napisany... Jak wstrzymywałam oddech klikając odśwież i jak cieszyłam się, kiedy widziałam, że liczba komentarzy wzrosła chociaż o jeden.
Przy okazji chciałabym napisać, że do tej pory napisaliście, razem ze mną, równe 100 komentarzy! Jest to naprawdę duża liczba i tak się z tego powodu ciesze...

Ale co? To przecież nie jest koniec, więc nie mam zamiaru się z wami żegnać :D
Widzimy się za jakiś czas w części drugiej! Mam nadzieję, że w podobnym, a nawet zwiększonym gronie! c:

Jeśli chodzi o termin następnego rozdziału, to nie wiem jeszcze, kiedy go opublikuję... Nie będzie to w sobotę, tak  jak zazwyczaj bywało, tylko trochę później. Zwłaszcza, że mamy Wszystkich Świętych... Informować na bieżąco będę was na Facebooku, a częściej na asku c;

Tym razem nie napiszę ile komentarzy musicie napisać, abym opublikowała następny rozdział. Ale byłoby mega, gdybyście napisali tak 20 komentarzy *-*

I standardowo,
Pozdrawiam,
Marysia ♥

10 komentarzy:

  1. Gratuluję ci! Huraa. To było fenomenalne FanFiction. :) <3 Mam nadzieję, że będzie druga część :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz mieć nadziei :/ przecież Marysia cały czas pisze że tego nie skończy, że ma dużo pomysłów i wróci do nas z drugą częścią :/

      Usuń
  2. Nie mogę się doczekać części 2 *.* No roździał jak zawsze przecudowny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, czekam na nexta i wgl na 2 część.

    OdpowiedzUsuń
  4. *o* Koooocham Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  5. I love you <3 kiedy dodasz?! Oby jak najszybciej, kocham cię i twoje opowiadanie *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. ja tesz lov twoje rozdziały som swietne koffam je xddddddddd

    OdpowiedzUsuń
  7. uwielbiam ciebie i twoje pimo

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaaaaa!!! Błagam dodawaj następny! Bo już doczekać się nie mogę <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Dodawaj następny proszęęęę dodawaj,błagam *.*

    OdpowiedzUsuń